Chyba każde z nas ma taki film, który bardzo ceni, a jednocześnie ma wrażenie, że nikt w okół ich nie lubi - prawda? Tak to wygląda u mnie.
Jakkolwiek jestem zdania, że o gustach zdecydowanie powinno się dyskutować, a sztukę można wartościować, tak w żadnym wypadku nie uważam, że ktokolwiek posiadł monopol na ferowanie jedynych słusznych wyroków. Różni nas wrażliwość, suma doświadczeń, pasje; na co innego zwracamy uwagę, co innego jest dla nas ważne. Wszystko to, co składa się na subiektywny (czyli jedyny istniejący) odbiór tekstu kultury - zbiór rozmaitych komponentów intelektualnych czy emocjonalnych - uniemożliwia nam kolektywny odbiór, powszechną zgodę co do oceny jakości. Za pomocą dostępnych narzędzi mogę starać się wykazać, że dany tytuł to twór jakościowy - a jednocześnie wcale nie musi mi się podobać. I przeciwnie: cenię sporo filmów, o których wiem, że są raczej nieudane - z różnych przyczyn. Tym razem chciałbym wyłonić te filmy, które uważam za świetne, choć nie cieszą się sympatią szerokiej publiczności. To lista, którą mogłoby sporządzić każde z nas.
Filmy, których nie lubicie - a ja uważam, że są świetne
Frazes: nie ma nic złego w odmienności opinii - tym bardziej, jeśli potrafimy jako uargumentować to, co i dlaczego nam się podoba. Ważne, żeby zawsze przekonać się samemu i dopiero wówczas wydać osąd. Czy potrafimy podejść w ten sposób do różnorodności ocen i odbioru? Niekoniecznie, ale hej, warto się starać.
Czytaj także:
Bo się boi
Nowy film Ariego Astera nie ma zbyt wiele wspólnego z "Midsommar" czy "Hereditary". W tej opowieści znerwicowany Beau otrzymuje wiadomość, która zmusza go do wyruszenia w epicką podróż do rodzinnego domu. To prawdziwy szaleńczy trip - momentami bełkotliwy, przeważnie jednak pomysłowy i błyskotliwy. Twórca zyskał przestrzeń, by dać ujścia swej wyobraźni - i choć czasem się gubi, to chwilami ociera się o arcydzieło. Jeszcze nigdy nikt nie opowiedział o wywieranej na mężczyznach presji w taki sposób.
Dom w głębi lasu
Ścisła topka najbardziej odjechanych pastiszów kina grozy. W 2023 nie robi już takiego wrażenia, ale hej, te dwanaście lat wstecz to była prawdziwie brawurowa jazda. Wszystkie znane tropy naraz obleczone w kąśliwy metakomentarz. Inteligentny wzór dekonstrukcji. A przede wszystkim: kupa śmiechu i frajdy.
Sekretne życie Waltera Mitty
Wielokrotnie czytałem, że głupie to, banalne i puste. Może, ale w ostatnich latach tego typu odskocznie od filmów pełnych cynizmu, sarkazmu, przemocy i dekadencji są na wagę złota. "Mitty" przekuwa motywacyjny bullshit w opowieść budującą, krzepiącą i poprawiającą nastrój - a to już jest wielka wartość. Cudowne kadry, wspaniały soundtrack, a co najważniejsze: robi się po nim dobrze.
Wcielenie
"Wcielenie" to jeden z najlepszych horrorów 2021 roku. Łatwo dać się porwać najnowszej opowieści twórcy "Obecności". James Wan z reżyserską maestrią zrealizował gatunkowca klasy B, w którym czuć wielką miłość do kina i wyświechtanych klisz, zyskujących tu odżywczą energię. To obraz wręcz stylizowany na jakość niskobudżetowców z VHS - a jednak wciąga, bawi i potrafi zaskoczyć. Wan doskonale wiedział, co robi.
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
Rian Johnson zraził do siebie lwią część fandomu. Tymczasem moim zdaniem jego film to zdecydowanie najlepsza odsłona Trylogii Sequeli i jeden z lepszych filmów w historii uniwersum! Nie licząc jednego naprawdę kiepskiego wątku (Finn i Rose), ten epizod broni się na każdej płaszczyźnie. Wiele tu odświeżających pomysłów i interesujących rozwiązań. Szanuję rezygnację z taniego fanserwisu i próbę porzucenia schematów - wiele decyzji Johnsona sprawiło, że "Ostatni Jedi" wypada naprawdę oryginalnie na tle pozostałych produkcji. O realizacji nie wspominam - to bodaj najpiękniejsze wizualnie "Gwiezdne wojny" w historii. Johnson to zdolny filmowiec, udowodnił to już wielokrotnie.
Złap, zakapuj, zabłyśnij
Komedia, którą niegdyś wychwalał sam Quentin Tarantino, została zbesztana przez krytyków i widownię (w serwisie Rotten Tomatoes obraz zgarnął podwójnego zgniłego pomidora). Moim zdaniem to pierwszorzędna humoreska, momentami naprawdę bezwzględna, ostra i bezpośrednia, wypełniona antybohaterami, z którymi trudno sympatyzować. Reżyser bezlitośnie rozliczył się z pewnymi postawami w czasie, gdy nie było to jeszcze tak powszechne w kinie. Ten obraz z Sethem Rogenem to w gruncie rzeczy naprawdę odważne i niepokojące studium bagatelizowanych: przemocy, brutalności, seksizmu i rasizmu.
Wet Hot American Summer
Zanim jeszcze w kinie i telewizji rozpoczęła się moda na ejtisowe retro, "Wet Hot American Summer" z Bradleyem Cooperem i Paulem Ruddem zafundowało nam przedsmak tego, co miało dopiero nadejść. Okej - zdaję sobie sprawę z tego, że zdecydowana większość skeczy jest głupawa (i fatalnie się zestarzała), ale artystyczne kreacje, sam koncept i to, co z niego wyewoluowało (m.in. absolutnie fantastyczny serial z gwiazdorską, komediową obsadą) sprawiają, że wciąż kocham tę uroczą bzdurkę. W swoim czasie to była prawdziwa perełka.