Końcówka roku pełna jest najgłośniejszych tytułów. To często właśnie wtedy serwisy VOD zarzucają nas nowymi i ważnymi serialami. Redakcja Rozrywka.Blog postanowiła wybrać najlepsze produkcje. Sprawdźcie, który tytuł warto nadrobić.
"Hawkeye" czy "Arcane"? A może coś jeszcze. Redaktorzy serwisu Rozrywka.Blog wybrali najlepsze produkcje w odcinkach. W tym miesiącu nasze decyzje są wyjątkowo zgodne.
Najlepsze seriale: listopad
Piotr Grabiec - "Hawkeye", bo to najsympatyczniejszy serial Marvela i to nie tylko za sprawą Piotra Adamczyka
Tak jak się spodziewałem, serial "Hawkeye" idealnie trafił w moje gusta. Nowa produkcja opowiadająca o Clincie Bartonie oraz jego uwielbiającej łuki i strzały nowej protegowanej, czyli Kate Bishop, okazał się nomen omen strzałem w dziesiątkę. Trafiliśmy do Nowego Jorku na blisko dwa lata po pokonaniu Thanosa, a świat zaczyna się powoli zbierać do kupy po Blipie. Superboharer pozbawiony nadprzyrodzonych mocy wraz ze swoją nową młodą towarzyszką tym razem nie ratują świata (a przynajmniej nie na samym początku), tylko walczą ze “zwykłymi” przestępcami, wśród których są… dresiarze. Jednym z dresiarzy jest zaś Piotr Adamczyk, który kradnie każdą scenę, w jakiej bierze udział.
Hawkeye jest dostępny w serwisie Disney+, na którego debiut w Polsce cały czas czekamy.
Rafał Christ - "Hawkeye", bo Clint Barton zasługiwał na własny serial
Wyłączając “WandaVision” na żaden aktorski serial MCU nie czekałem jak na “Hawkeye’a”. To Avenger, którego potencjał nigdy nie został w filmach kinowych wykorzystany (a przecież komiksy Matta Fractiona i Davida Aji pokazały, że jest go sporo) i widziałem w tym szansę, aby Kevin Feige z ekipą zaserwowali nam coś innego, niż to, do czego nas przyzwyczaili. Nie myliłem się. Stawka jest tu o wiele niższa niż zazwyczaj, przez co serial okazuje się lekki i przyjemny, pozwalając twórcom zabawić się ekranową mitologią nie tylko Clinta Bartona, ale również całego uniwersum (dość powiedzieć, że protagonista udaje się do teatru, aby obejrzeć marvelowską wersję “Hamiltona”). Najważniejsze jednak, że w pierwszym odcinku usłyszymy swojski bluzg padający z ust Piotra Adamczyka. Faktycznie polski aktor kradnie całe show, rozumiecie to?
Hawkeye jest dostępny w serwisie Disney+, na którego debiut w Polsce cały czas czekamy.
Tomasz Gardziński - "Arcane", bo fenomenalne steampunkowe fantasy, na które od dawna zasługiwaliśmy
Bądźmy szczerzy, chyba nikt nie spodziewał się po "Arcane" takiej jakości. Gra “League of Legends” od lat cieszy się olbrzymią popularnością, ale nawet wśród zdeklarowanych fanów tego uniwersum nie ma jakimś wybitnym szacunkiem. Raczej można było założyć z góry, że to tylko prostu sposób, by naciągnąć graczy na zakup subskrypcji Netfliksa. Na szczęście rzeczywistość okazała się znacznie przyjemniejsza i dostaliśmy jeden z najlepszych seriali animowanych ostatnich lat. Co ważne, wcale nie trzeba mieć rozbudowanej wiedzy o tym świecie, by cieszyć się przyjemnością oglądania serialu. "Arcane" nagradza wieloletnich fanów licznymi easter eggami i nawiązaniami, ale historia przedstawiona w produkcji Riot Games i studia Fortiche wciągnie bez problemu każdego widza. Mamy tu bezsprzecznie do czynienia z jednym z najlepszych seriali Netfliksa w całym 2021 roku.
"Arcane" jest dostępne na Netfliksie.
Michał Jarecki - "Arcane", bo to nie tylko znakomity serial, ale i najpiękniejsza animowana produkcja od czasu mojego ukochanego “Spider-Man: Into the Spider-Verse”
A muszę podkreślić, że oscarowy film o Pajączku to dla mnie ścisła czołówka najlepszych animacji dekady, zwłaszcza w aspekcie wizualnym. “Arcane” wzięło mnie z zaskoczenia i kupiło już po pierwszym odcinku, choć o “League of Legends” nie wiem zbyt wiele (bo moja przygoda z grą zakończyła się, zanim tak naprawdę zdążyła się rozkręcić). Abstrahując od obłędnego poziomu artystycznego produkcji, "Arcane" jest też najzwyczajniej w świecie znakomicie rozpisaną historią, zręcznie oswajającą "świeżaków". Im dalej, tym lepiej - sceny akcji dostarczają pierwszorzędnej rozrywki, bohaterowie nabierają charakteru, stawka rośnie. To intensywna produkcja gatunkowa dla starszego odbiorcy i zarazem jeden z najlepszych netfliksowych seriali ostatnich miesięcy.
ROTFL - pamiętacie ten skrót, który był kiedyś współczesnym xD? Przy "Big Mouth" może nie tarzam się po podłodze, ale po kanapie, lecz nadal śmieję się w głos. Nie jest to dla mnie powód do dumy, ale strasznie lubię ten rubaszny humor rodem z portalu jebzdzidy.pl i "American Pie". Dziś rzadko słyszymy tyle chamskich żartów o siusiakach i wszystkim tym, co związane z seksem (również z samym sobą), a co dopiero na Netfliksie. "Big Mouth" nie oszczędza nikogo, a po czwartym sezonie, w którym dyskutował o tożsamości – nie tylko płciowej, wraca do korzeni: bohaterowie wciąż dojrzewają i odkrywają nowe tajniki ludzkiego ciała, a ja dalej doceniam inwencję twórczą autorów przy wizualizowaniu metaforycznych lęków i hormonów oraz ich gimnazjalne poczucie humoru.
“Big Mouth” można obejrzeć na Netfliksie.