Netflix dostał w kość i zmienia strategię. Na szczycie priorytetów mniej wydawania kasy i zero cenzury
Netflix wprowadza kolejne zmiany, tym razem aktualizując wewnętrzne wytyczne - pracownicy firmy poznali już szereg nowych priorytetów. Wprowadzone zasady obejmują między innymi większą oszczędność i ograniczenie cenzury do minimum. Sensowne, przynajmniej na papierze.
Włodarze Netfliksa zakasali rękawy i ruszyli do walki o subskrybentów. Przyszedł czas na zmiany - fakt, że na początku roku serwis po raz pierwszy od dziesięciu lat stracił więcej subskrypcji, niż zyskał (czego wynikiem są poważne finansowe straty), jest na to najlepszym dowodem. Co jakiś czas dochodzą nas słuchy o kolejnych modyfikacjach - kilka dni temu pisaliśmy o wysłanej wewnętrznie do pracowników notatce, według której do końca roku na platformie pojawią się reklamy - w ramach nowego, tańszego pakietu. Dziś sieć obiegła zupełnie nowa informacja - a właściwie cały oficjalny dokument.
Netflix: mniej cenzury, mniej wydatków
Transformacji uległa filozofia firmy - co sugeruje oficjalnie opublikowany przez platformę Netflix nowy zestaw priorytetów. Jest to pierwsza aktualizacja zbioru wewnętrznych zasad od 2017 roku. Najciekawszymi elementami dokumentu, którego nowa nazwa brzmi "Netflix Culture - Seeking Excellence", wyróżnia się zdecydowanie postulat większej oszczędności.
W obliczu gwałtownego spadku cen akcji i toczącego się postępowania sądowego ze strony niektórych inwestorów, podobne założenie nie dziwi ani trochę. W dokumencie znajdziemy wzmianki o "mądrym wydawaniu pieniędzy subskrybentów" - stosunek danych do intuicji, identyfikacja systemowych problemów, kierowanie się efektem długoterminowym, a nie krótkoterminowym. W skrócie: chodzi o "finansową odpowiedzialność".
Interesujący jest też rozdział związany z cenzurą. Mowa tu o uszanowaniu "artystycznej ekspresji". Dowiadujemy się, że - choć "niektórym może się to nie spodobać" - serwis nie będzie cenzurować wybranych artystów i ich wypowiedzi, nawet jeśli część pracowników uzna je za szkodliwe. Padają tu dość mocne słowa: "Jeśli masz problem z zaakceptowaniem rozpiętości naszego kontentu, możliwe, że Netflix nie jest miejscem dla ciebie". Nieźle.
Upublicznienie podobnego dokumentu - który sam w sobie nie wprowadza, wbrew pozorom, żadnych rewolucyjnych zmian - zapewne ma też za zadanie ściągnięcie na siebie przychylnych spojrzeń. Nowe rozdziały nie oznaczają jeszcze drastycznej zmiany polityki - a ci z was, którzy liczą na mniej "politycznej poprawności" (w rozumieniu czegoś tak naturalnego, jak reprezentacja), powinni natychmiast ochłonąć. W dokumencie znajdziemy bowiem rozdział pt. "Reprezentacja ma znaczenie", według którego widzowie chcą oglądać rozmaite historie i bohaterów, a firma powinna odzwierciedlać tę różnorodność. I jest to stuprocentowa prawda.
Niewątpliwie jednak serwis czeka seria modyfikacji - miejmy nadzieję, że obejmą one również jakość netfliksowych produkcji.