REKLAMA

"Nie czas umierać" zrobił ledwo 700 mln dol. Bez waszych szczepień lepiej nie będzie

W Hollywood nastał moment delikatnego optymizmu. "Nie czas umierać" przebiło granicę 700 mln dol. na świecie, "Venom 2" zgarnął już ponad 200 mln dol. w USA, a "Eternals" stali się kolejną wysokobudżetową produkcją z 100 mln dol. w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Wszystko to pokazuje wzrost, ale też górną granicę, której bez powszechnych szczepień niemal nikt nie przebije.

nie czas umierać james bond box office
REKLAMA

Pierwsze symptomy poprawy sytuacji kin można było dostrzec już na początku października, gdy na premierach "Nie czas umierać" i "Venom 2: Carnage" pojawiły się tłumy. Taki obrazek nie był częstym widokiem w erze pandemii koronawirusa, bo poza filmami Marvela oraz nową częścią "Szybkich i wściekłych" żaden tytuł nie mógł liczyć na naprawdę dobry wynik w box office. Zresztą nawet wyniki najlepiej zarabiających produkcji bledły w porównaniu z osiągnięciami ich poprzedników. Powodów takiego stanu rzeczy było kilka i one tak naprawdę się nie zmieniły, choć październik i listopad ogółem są lepszymi miesiącami dla kin.

Najchętniej oglądanym filmem poprzedniego tygodnia byli "Eternals", ale Marvel Studios wcale nie ma powodów do otwierania szampana. Weekend otwarcia w wykonaniu nowej produkcji MCU był względnie niezły, ale w 2. tygodniu zanotowała ona spadek zarobku o 61 proc. Czyli nieco mniej niż "Czarna Wdowa" i więcej niż "Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni". Można więc z góry założyć, że "Eternals" nie zbliżą się nawet do miana najlepiej zarabiającego filmu Marvel Cinematic Universe w erze pandemii i to pomimo lepszej sytuacji kin. Kilka milionów do swoich dotychczasowych wyników dołożyły też "Venom 2", "Diuna" i "Nie czas umierać". Warner Bros. wciąż płaci wysokie frycowe za decyzję o równoczesnej premierze w kinach i na HBO Max, dlatego adaptacja powieści Franka Herberta wciąż jeszcze nie przekroczyła granicy 100 mln dol. w Stanach Zjednoczonych.

REKLAMA

Nie czas umierać - ile zarobił film?

"Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni" najlepiej poradził sobie w USA, a "Nie czas umierać" oraz "Szybcy i wściekli 9" na świecie.

  1. Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni - 224,4 mln
  2. Venom 2: Carnage - 202,7 mln
  3. Czarna Wdowa - 183,7 mln
  4. Szybcy i wściekli 9 - 173 mln
  5. Ciche miejsce 2 - 160,3 mln
  6. Nie czas umierać - 150,5 mln
  7. Free Guy - 121,6 mln
  8. Eternals - 118,8 mln
  9. Wyprawa do dżungli - 117 mln
  10. Godzilla vs Kong - 100,6 mln
Nie czas umierać - box office

Tak prezentuje się lista tytułów, które przekroczyły uznawaną niegdyś za znośną w przypadku blockbusterów granicę 100 mln dol. zarobku w USA. Spośród nich trzy były też od razu dostępne na VOD, co siłą rzeczy ograniczyło ich potencjał (chodzi o "Godzilla vs Kong", "Wyprawę do dżungli" i "Czarną Wdowę"). Są oczywiście pewne powody do optymizmu, bo większość produkcji na liście trafiła do kin w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Co ważne, lepsze wyniki odbiły się pozytywnie na kondycji finansowej kin. Jak donosi portal Deadline, druga największa sieć kin na świecie Cineworld zakończyła październik na plusie. Box office za ten miesiąc w placówkach firmy stanął na poziomie 90 proc. analogicznego okresu w 2019 roku.

Wyniki 700 mln dol. na świecie dla "Nie czas umierać" i 200 mln dol. w USA dla "Venom 2" pokazują górną granicę box office'u.

Nowa produkcja o Jamesie Bondzie wciąż jest dostępna w wielu kinach, więc ma duże szanse na wyprzedzenie "Szybkich i wściekłych 9" (z wynikiem 721 mln dol.) i stanie się najlepiej zarabiających filmem czasu pandemii. Nie przebije jednak szklanego sufitu, a o zbliżeniu się do miliarda dolarów nawet przez moment nie mogło być mowy. W obecnej sytuacji tylko jeden tytuł ma szansę na przekroczenie granicy 800 mln dol. i to pod warunkiem debiutu w Chinach. Chodzi oczywiście o "Spider-Man: Bez drogi do domu", czyli najważniejszy tytuł Marvela w 2021 roku. Zapowiedziany na koniec grudnia hit będzie swoistym papierkiem lakmusowym całego rynku. Jeżeli nawet on nie przekroczy oczekiwań, to lepiej niż w tej chwili po prostu nie będzie.

Warto też dodać, że w tej dyskusji o blockbusterach gubią się mniejsze filmy, kino artystyczne oraz animacje. Obecnie widać bardzo duży problem z dostępnością tego typu produkcji. Z powodu pandemii kina mają do zaoferowania mniej miejsc i nie są tak skłonne do ryzyka jak dawniej. Dlatego dostęp do filmów art house'owych jest znacząco utrudniony i wyraźnie odbija się na osiąganych przez nich wynikach.

Inny problem mają animacje. Produkcje Pixara, Illumination czy DreamWorks nie przez przypadek nie pojawiły się na liście najlepiej zarabiających tytułów ostatnich miesięcy. Statystyki wyraźnie pokazują, że rodziny z małymi dziećmi najmniej chętnie wróciły do kin. Obawa o bezpieczeństwo jest w tej grupie najwyższa, dlatego pandemia ostro uderzyła po kieszeni producentów familijnych animacji. Jak podaje portal Variety, nieźle w ostatnim tygodniu poradził sobie "Clifford. Wielki czerwony pies", ale wynik 16 mln dol. na otwarcie w USA jest daleki od osiągnięć innych blockbusterów tego typu.

REKLAMA

Wszystko to prowadzi do konkluzji, że bez większej otwartości na szczepienia branży kinowej grozi stagnacja.

Obecnie w środowisku panuje nastrój optymizmu i trudno mu się dziwić. Po tak wielu załamujących miesiącach każde zauważalne odbicie musi zostać przyjęte z zadowoleniem. Obecny wzrost zachorowań w wielu częściach Europy i USA pokazuje jednak wyraźnie, że pozbycie się COVID-19 bez większego wyszczepienia populacji nie jest możliwe. A dopóki koronawirus będzie harcować, dopóty wiele hollywoodzkich produkcji będzie mieć problem z dotarciem do widzów. Osobiście słabo wierzę w cudowny efekt jednego filmu, nawet jeśli pompowany od miesiecy "Spider-Man: Bez drogi do domu" przebije wszelkie oczekiwania analityków. Następny krok na drodze ku normalności w branży kinowej zależy od nas i naszej odpowiedzialności.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA