Ten film obraża cały naród. Ale chyba nie nasz, prawda? Prawda?! Nie przywiązywałbym się zbytnio do faktu, że "Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata" opowiada o współczesnej Rumunii. Przedstawione w produkcji wydarzenia, rymują się z naszymi doświadczeniami. Możecie się o tym z łatwością przekonać, bo najnowsze dzieło Radu Jude właśnie trafiło na Max.
Radu Jude to obecnie czołowy przedstawiciel Rumuńskiej Nowej Fali, która uwagę krytyków i widzów na całym świecie zwróciła w połowie lat 00'. Twórca "Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata" zgodnie z zasadami nurtu od początku swojej kariery poddaje rumuńską rzeczywistość krytycznej analizie, ale nie znosi powagi znanej z nagrodzonych Złotą Palmą "4 miesiącach, 3 tygodniach i 2 dniach" czy "Pozycji dziecka". On woli przybierać pozę szydercy, błyskotliwego ironisty. Jego kolejne filmy, choć ze swego ducha to komedie, ogląda się niczym dramaty. Tak samo w kraju ich powstania, jak i w Polsce.
Żeby nie cofać się za daleko, w swoim poprzednim filmie Jude przedstawiał historię nauczycielki prestiżowego liceum, zmagającej się z konsekwencjami wypłynięcia sekstaśmy z jej udziałem. W "Niefortunnym numerku lub szalonym porno" Emi musi zmierzyć się z zacietrzewieniem części społeczeństwa, która zamiast problemami społecznymi wchodzi ludziom do łóżek. Reżyser zgodnie z tytułem serwuje nam w ten sposób porno, ale nie tyle seksualne, co polityczne, klasowe i religijne. Obnaża w ten sposób hipokryzję konserwatystów. Pokazuje, co kryje się pod wykrzykiwanymi przez nich szlachetnymi hasłami, w których pobrzmiewają echa wypowiedzi naszych oficjeli.
Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata - gdzie obejrzeć jeden z najlepszych filmów roku?
W "Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata" również możemy przejrzeć się niczym w krzywym zwierciadle, choć tym razem Jude nie tyle interesują kwestie moralne, co ekonomiczne. Weźmy jednak pod uwagę, że jako kraje postkomunistyczne i pod tym względem mamy ze sobą wiele wspólnego. Z łatwością rozpoznamy się więc w Angeli, która przypominając Adasia Miauczyńskiego z "Dnia świra" budzi się z soczystymi przekleństwami na ustach. Czeka ją bowiem kilkunastogodzinna zmiana, jako menadżerka od wszystkiego w zatrudniającej ją firmie produkcyjnej. Monotonię jej codzienności podkreślają czarno białe zdjęcia, przerywane co jakiś czas kolorowymi ujęciami z rumuńskiej produkcji z 1981 roku - "Angela idzie dalej". Swoją drogą, łatwo sobie w ich miejscu wyobrazić fragmenty z rodzimych "Zmienników".
Przekaz jest jasny: pomimo upływu lat niewiele się zmieniło. Współczesną Rumunię drąży komunistyczna mentalność, uznająca pracę za najwyższą wartość. Dlatego ludzie zaharowują się na śmierć, tym razem w imię kapitalizmu. Angela uwija się jak w ukropie, psu z gardła wyrywa chwile na drzemkę, kiedy boi się zasnąć za kierownicą, wykonując kolejne powierzone jej zadania. W międzyczasie próbuje jeszcze swoich sił jako influencerka, nagrywając na media społecznościowe krótkie i wulgarne filmiki z filtrem, przemieniającym ją w Andrew Tate'a - kontrowersyjnego influencera, aresztowanego w 2022 roku w Rumunii za handel ludźmi, gwałt i organizowanie sieci prostytucji.
W swoich wideo Angela wypowiada się z charakterystyczną dla Tate'a mizoginią i zmyśla historie o uprawianiu seksu w towarzystwie króla Karola. Dlaczego? Jak sama mówi w jednej ze scen: krytykuje poprzez groteskę. To właśnie idea przyświecająca Jude. W "Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata" wszystko jest pogrubione, przerysowane i lekko zniekształcone. Jak każda dobra satyra wyrasta jednak z uniwersalnych i gorzkich prawd. Odnajdziemy je już w historiach szeregowych pracowników, których po wypadku zagraniczna korporacja pozostawiła samym sobie, zamiatając kolejne sprawy pod dywan.
"Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata" jest wyczulony na klasę i sytuację maluczkich, a przy tym bardzo wściekły. Jude wyciąga tu oskarżycielski palec w stronę zagranicznych korporacji. Nie dość że zabijają lokalne biznesy, to jeszcze robią to w masce dobrodziejów. Reżyser obnaża tu ich hipokryzję. Produkcja składa się bowiem z dwóch części. W pierwszej z nich Angela jeździ po Bukareszcie, szukając poszkodowanych w wypadkach pracowników, którzy byliby chętni wystąpić w filmie, zachęcających innych do przestrzegania przepisów BHP. W drugiej, zdecydowanie krótszej, widzimy, jak powstaje to propagandowe wideo, mające na celu dbać przede wszystkim o dobry wizerunek firmy.
"Czas na bunt mas" - zdaje się mówić reżyser, kiedy bezpośrednio odnosi się do występującego zresztą na ekranie Uwe Bolla. Nie bez powodu przecież jako jego największe dzieło wskazuje "Mściciela z Wall Street". Obok, oczywiście, bokserskich walk z nieprzychylnymi mu krytykami. Dlatego właśnie niemiecki twórca, znany głównie z marnych adaptacji gier wideo, urasta do symbolu społecznego gniewu, wyzwania rzuconego establishmentowi. Jude nie ma jednak złudzeń, że mogłoby dojść do rewolucji. W jego filmie obserwujemy przecież tytułowy koniec świata, koniec historii, koniec wszystkiego.
Apokalipsa według Jude jest taka, jak rzeczywistość ekonomiczna, jaką sobie stworzyliśmy - mdła, nijaka, szara i pesymistyczna. Różnice klasowe ciągle się pogłębiają, bo podczas gdy same korporacje się bogacą, ich pracownicy są przepracowani, źle opłacani i pozbawieni należytej opieki. To błędne koło, z którego reżyser wyjścia nie widzi. Na koniec staje się więc jasne, że innego końca świata nie będzie.
Więcej o nowościach Max poczytasz na Spider's Web:
- Nowy (pewnie ostatni) film Clinta Eastwooda właśnie trafił na Max zamiast do kin
- "Lady Love" od Max jest jak egoistyczna kochanka - wiele wymaga, ale niewiele daje
- Nareszcie. Jest data premiery 3. sezonu serialu "Biały Lotos"
- Przy tym filmie zrelaksujesz się jak w wygodnym fotelu. Max dowiózł
- "Beetlejuice Beetlejuice" nareszcie w streamingu. Film obejrzycie bez żadnych dodatkowych opłat
- Tytuł filmu: Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata
- Rok produkcji: 2023
- Czas trwania: 163 minuty
- Reżyser: Radu Jude
- Aktorzy: Ilinca Manolache, Ovidiu Pirsan, Nina Hoss
- Nasza ocena: 8/10
- Ocena IMDB: 7,4/10