REKLAMA

Lockdown zabrał mu pracę, więc obejrzał ponad 1000 filmów w rok. Teraz na tym zarabia

W czasie lockdownu stracił pracę i obejrzał, uwaga, ponad tysiąc filmów - zajęło mu to rok. Syn byłego kinooperatora sam siebie nie nazywa kinomanem, a geekiem. Później stworzył swój podcast i został współpracownikiem jednego z filmowych serwisów. Do Phila Wattsa - bo o nim mowa - dotarło BBC, by opowiedzieć jego historię.

obejrzał 1000 filmów w rok phil watts lockdown
REKLAMA

Phil Watts, znany w sieci jako "Not George Lucas", pracował niegdyś w firmie stolarskiej Yandles. W listopadzie 2020 wysłano go na przymusowy urlop, a dwa miesiące później zwolniono.

Trwał lockdown. Watts, siłą rzeczy, spędzał cały czas w domu, pracując nad innymi projektami i nieustannie oglądając filmy. Wiosną 2021 roku zdał sobie sprawę, że ogląda naprawdę dużo produkcji, zaczął więc sporządzać notatki, by pamiętać o każdym tytule. Gdy dobił do czterech setek, stwierdził, że z łatwością może zrobić tysiąc w ciągu roku. Zdarzało się bowiem, że oglądał po siedem filmów jednego dnia. Zaliczył m.in. maratony produkcji z cykli "Star Trek", "Gwiezdne wojny", "James Bond" czy "Szybcy i wściekli".

REKLAMA

Phil Watts wykorzystał lockdown po swojemu

Phil Watts: Not George Lucas

28 grudnia Watts obejrzał tysięczny film - "Przeminęło z wiatrem", którego nie widział nigdy wcześniej. W rozmowie z BBC opowiedział, że zdarzały się dni, kiedy z powodu pracy lub innych zajęć nie obejrzał żadnego tytułu, ale kiedy indziej mógł na przykład zaliczyć maratony kilku wczesnych filmów o potworach Universala naraz (trwają one około 70 minut, a sprawiły kinomaniakowi kupę frajdy). Pod koniec roku zwiększył liczbę oglądanych filmów, co może wydawać się pracochłonne, ale dla niego seanse to najlepszy sposób na relaks.

Co ciekawe, kino płynie we krwi Wattsa. Jego ojciec, Roger, pracował w kinie w Plymouth, a od 1992 roku Phil sam prowadzi firmę, w której przegrywa domowe nagrania na DVD. Przyznał, że jego pierwsze wspomnienie z lat 70. wiąże się z tatą, który specjalnie przebudował garaż, by uczynić z niego małą salę kinową. Umieścił w nim osiem foteli ze starych kin, które odpowiednio przerobił, zadbał też o projektor i żyłki, na których wieszał zasłony - kurtynę, którą rozsuwał i zasuwał przed ekranem.

Watts przyznał też, że oglądanie tak wielu filmów czasami uniemożliwiało mu zaznanie odpowiedniej ilości pełnowartościowego snu (zwłaszcza, gdy siedział do późna, by dokończyć jakiś dobry horror), ale poza tym w żaden sposób nie wpłynęło na jego życie. Od zawsze używał filmów jako formy ucieczki.

Ponieważ i tak wszyscy tkwili w zamknięciu, spędzanie takich ilości czasu przed ekranem nie miało wpływu na jego życie społeczne i relacje z innymi. Udało mu się nawet nawiązać kilka nowych, ciekawych znajomości w mediach społecznościowych - z ludźmi o podobnych gustach. Co więcej, jego żona w pełni akceptuje stopień poświęcenia tej pasji.

Część filmów obejrzała wraz z nim, ale poza tym mają dość różne gusta - sama woli spędzać czas w ogrodzie. Watts siedział raczej w środku, zasłaniając zasłonami okno, by światło nie padało na ekran telewizora. Żona czasami rozsuwała je, a on wówczas udawał, że promienie go palą - niczym wampira.

Okej, wiem, to nie brzmi zbyt dobrze - trudno mi uwierzyć, że podobne obsesyjne maratony nie odbiły się w żaden sposób na jego relacji z partnerką czy zdrowiu, ale najwyraźniej właśnie tego Watts chciał najbardziej. I zrobił to.

REKLAMA

Phil Watts: od hobby do pracy

Gdyby miał wybrać jeden najlepszy film, byłoby to "Cinema Paradiso". Historia o młodym chłopcu uczącym się sztuki filmowej od kinooperatora w pewnym sensie - jak twierdzi - odzwierciedla jego własne życoe. Dorastał w świecie kina, a tata nauczył go, że jeśli chcesz wiedzieć, po której stronie taśmy filmowej znajduje się emalia, to przykładasz do niej usta - tego samego bohater nauczył się od operatora.

Pasja Wattsa sprawiła, że został współautorem recenzenckiego serwisu "The Last Movie Outpost", dla której prowadzi wywiady z aktorami i reżyserami oraz uczestniczy w cotygodniowych programach dyskusyjnych. Z tej historii nie wynika nic poza tym, że czasem może ci się poszczęścić, a wówczas pozornie beznadziejną sytuację przekujesz w coś dla ciebie fantastycznego. I choć życie raczej rzadko kiedy postanawia kogoś podobnie rozpieścić, to jednak - zdarza się. I jakoś tak cieplej się robi na sercu, kiedy się o tym pomyśli.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA