Chociaż na festiwalu w Opolu nie spodziewałam się fajerwerków, to ze stolicy polskiej piosenki wyjechałam z pozytywnymi odczuciami, ale też paroma wnioskami. Najważniejszy z nich brzmiałby chyba tak, że zmiana władzy zdecydowanie wyszła temu muzycznemu wydarzeniu na dobre - Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki z politycznej szopki stał się bowiem atrakcją, która, zgodnie z hasłem przewodnim, znów połączyła.
61. Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu był wydarzeniem wyjątkowym, a powodu chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć. Już sam fakt, że na miejscu pojawiły się zaproszone po raz pierwszy od kilku lat redakcje, którym wcześniej cofnięto akredytacje, a na scenie wystąpiły gwiazdy, które do tej pory nie zamierzały gościć w Amfiteatrze Tysiąclecia, mówi sam za siebie. Po odejściu PiS-u od władzy cały festiwal został gruntownie przemeblowany. Nie można powiedzieć, że było idealnie, ale wydaje mi się, że można przymknąć oko na drobne wpadki - atmosfera wynagrodziła wszystko.
To był mój pierwszy i na pewno nie ostatni festiwal w Opolu
Jeśli miałabym w trzech słowach opisać to, jak wyglądał Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki, powiedziałabym: autentyczność, szczerość i luz. Już tłumaczę, dlaczego. Pierwszego dnia, kiedy miał miejsce koncert Premier i Debiutów oraz recital Michała Bajora, byłam poruszona. Na opolskiej scenie pojawili się artyści, którzy bez żadnych udziwnień i playbacków wyszli na scenę, zaśpiewali i widać było, że sprawia im to autentyczną przyjemność. Debiuty zaskoczyły mnie najbardziej - ich poziom był w tym roku naprawdę wysoki i z przyjemnością oglądało się młodych i otwartych artystów debiutujących na opolskiej scenie.
We wzruszenie wprawił mnie najmocniej recital Michała Bajora, który już od dzieciństwa związany był z Opolem. Nie było zatem lepszego miejsca do świętowania 50-lecia kariery scenicznej. Wszystko wyszło po prostu pięknie, a ja ze ściśniętym gardłem słuchałam, jak Opolanin dedykuje Karolinkę swoim rodzicom. W powietrzu czuć było, że muzyk po prostu zjednoczył się z publicznością, która była zachwycona jego występem. Zwieńczeniem jubileuszu Michała Bajora było także odsłonięcie muralu autorstwa Natalii Rak, a była to tylko jedna z wielu okołofestiwalowych atrakcji, w których mogli wziąć udział zarówno przyjezdni, jak i mieszkańcy Opola.
W sobotę wyluzowali już wszyscy, a to za sprawą Kabaretonu.
Amifiteatr Tysiąclecia wypełnił się stęsknionymi za kabaretami widzami, którzy przez kilka lat czekali na ich powrót na scenę w Opolu. Pojawili się tam: Kabaret Skeczów Męczących, Kabaret Moralnego Niepokoju, Zbigniew Zamachowski, Zenon Laskowik, Kabaret Młodych Panów, Jerzy Kryszak, Kabaret Nowaki, Kabaret K2 i Grupa MoCarta. Ten segment poprowadził Marcin Wójcik, który w ostatniej chwili zastąpił Piotra Bałtroczyka. Nie zabrakło oczywiście żartów o obecnej opozycji i widać było, że kabaretowi artyści naprawdę cieszą się z tego, że mogli rozbawiać po tej długiej przerwie zarówno opolską publiczność, jak i telewidzów.
Warto wspomnieć też o tym, że na festiwalu pojawiły się wyjątkowe gwiazdy, które bojkotowały wówczas muzyczne wydarzenie lub po prostu nie były na nie zapraszane. Wśród nich była oczywiście Kayah, która wraz z Andrzejem Piasecznym poprowadziła pierwszy dzień KFPP, czy wybitna Sława Przybylska, która nie została zaproszona na jubileuszową edycję, a w Opolu wystąpiła po raz pierwszy w 1964 r. Serca fanów punka z pewnością zabiły szybciej za sprawą występu zespołu Proletaryat, który został zaproszony do Opola po raz pierwszy od 37 lat swojej kariery muzycznej.
Mimo drobnych niedociągnięć w związku z organizacją, wpuszczaniem widzów do obiektu czy skrytykowaną parą prowadzących, uważam, że pierwsza po zmianie władzy, a tym samym odświeżona edycja opolskiego festiwalu udała się naprawdę dobrze. Kiedyś mocno upolitycznione wydarzenie, które chciało konkurować z popowymi festiwalami innych stacji, w tym roku stało się po prostu świętem polskiej piosenki, gdzie muzyka rzeczywiście łączyła. I oby tak dalej.
O festiwalu w Opolu piszemy więcej w Spider's Web: