Drugi sezon "Orphan Black" zakończył się zaskakującą wiadomością. Oto okazało się, że Sarah Manning i jej siostry uwikłane są w jeszcze większe niebezpieczeństwo. Projekt "Castor" wydał na świat męskich potomków o takich samych twarzach, którzy są dla córek DYAD-u zarówno zagrożeniem jak i tajemnicą, którą te pragną zgłębić.
Debiut trzeciego sezonu "Orphan Black" można uznać za udany, choć piętrzące się kłopoty i coraz to nowe intrygi wprowadzają do fabuły zamęt. Gdzieś rozmył się najważniejszy wątek serialu i widz, który dawno temu zakończył oglądanie dwóch pierwszych sezonów, może nieco się pogubić. Na bok odsunięte zostały emocje związane z odnajdywaniem przez Sarę nowych sióstr.
Na pierwszy plan wysunęły się męskie klony, a także uratowanie Heleny, Cosimy i Alison.
Jedyne na czym zależy Sarze to zapewnić bezpieczeństwo swoim najbliższym i odnaleźć Helenę, która została porwana przez osoby związane z projektem "Castor". Zapanowanie nad chaosem będzie bardzo trudne, ponieważ dziewczynom zagrażają nie tylko męskie klony, ale i sam DYAD, który postanowił raz na zawsze się z nimi rozprawić.
W pierwszym odcinku dochodzi do kolejnej zamiany ról i jesteśmy świadkami prawdziwego teatru. Klony wcielają się w siebie nawzajem, co choć ma im zagwarantować bezpieczeństwo, jest przyczyną niezłego zamieszania. Jak zwykle wszystko dzieje się "o włos" i z opresji siostry ratuje tak naprawdę łut szczęścia.
Początek sezonu zapewnia solidną dawkę emocji. Jednak mimo tego że serial zdaje się trzymać poziom, ma się wrażenie, iż czegoś jest tu po prostu za dużo.
Za dużo klonów? Za dużo tajemnic? Cóż, może jedno i drugie. Kolejne wątki nawarstwiają się, stare postacie witają nowe, będące znajomymi z przeszłości. Dołączanie do fabuły bohaterów, którzy uwikłani są w zdarzenia sprzed lat, jest prostą taktyką na wprowadzanie kolejnych (nie zawsze świeżych) wątków do fabuły i tym samych przedłużenie żywotności produkcji. Jak na razie twórcom "Orphan Black" udaje się to wcale nieźle, choć nie wiem czy serial udźwignie ciężar problemów i motywów.
Męskie klony (jednego z nich dość dobrze poznaliśmy w sezonie drugim jako Marka Rollinsa) są interesującym wątkiem, choć mimo wszystko wolałabym chyba, aby serial skupił się na kolejnych siostrach Sary.
Tych jednak nie można przecież odszukiwać w nieskończoność, więc pomysł, że lata temu wojsko pragnęło stworzyć armię jednakowych nadludzi, wydaje się całkiem udany i dobrze koresponduje z ideą żeńskich klonów.
Czego nie można odmówić "Orphan Black" to doskonałe aktorstwo Tatiany Maslany, która jest doskonała zarówno jako Sarah, Alison czy Rachel. Każda jej postać, mimo posiadania tych samych rysów, jest inna, charakterystyczna i nieważne, czy dobra, czy zła, po prostu świetna. Miejmy nadzieję, że produkcja z Kanadyjką w roli głównej nie zacznie zjadać własnego ogona. Byłoby szkoda zmarnować taki potencjał, zarówno aktorski jak i scenariuszowy.