REKLAMA

Wszystkie grzechy "Plotkary". Reboot kultowego serialu nie dorasta oryginałowi do szpilek

Po dziewięciu latach od zakończenia oryginalnej historii "Plotkara" powraca na ekrany. Reboot, który można już znaleźć z ofercie HBO GO, przeniósł motyw internetowych plotek ze sfery blogów tradycyjnych na grunt mediów społecznościowych.

plotkara 2021 hbo recenzja opinie
REKLAMA

Serial "Plotkara" powraca w 2021 roku, by ponownie opowiedzieć historię grupy uczniów prestiżowego liceum Constance Billard. Po raz pierwszy od blisko dekady w sieci znów pojawiają się wpisy autorstwa tajemniczej "Gossip Girl", która publikuje niewygodne zdjęcia i ujawnia sekrety najpopularniejszych licealistów. Nowa tytułowa plotkara (w narracji z offu ponownie słyszymy głos Kristen Bell) nie korzysta już, rzecz jasna, z bloga - w dobie social mediów jej narzędziem stał się Instagram.

W centrum opowieści znalazły się dwie siostry - Zoya i Julien. Dziewczęta dorastały w dwóch diametralnie różnych światach - w innych miastach, środowiskach i warunkach ekonomicznych, wychowywane przez różnych ojców. Julien to prawdziwa gwiazda, zamożna nowojorska influencerka, tymczasem Zoya jest niewyróżniającą się z tłumu uczennicą, która otrzymuje artystyczne stypendium i przeprowadza się do Nowego Jorku.

Dotychczas dziewczyny, które łączy jedynie nieżyjąca już matka, komunikowały się ze sobą jedynie przez Internet - teraz Julien chce wprowadzić siostrę do swojego świata i elitarnego kręgu rządzących szkołą dzieciaków, jednak sprawy szybko się komplikują, a nowe relacje przeradzają w konflikty. Siostrami i ich otoczeniem wkrótce interesuje się nowa plotkara, która - wzorem dawnego ucznia szkoły - wzięła pod lupę życie osobiste uczniów, postanawiając odsłonić je przed światem. Tajemniczy autor szybko zyskuje kolejnych followersów chętnie dostarczających mu pożywienia w postaci sekretów koleżanek i kolegów.

REKLAMA
Plotkara 2021 na HBO GO - recenzja

Plotkara 2021 już na HBO GO: recenzja serialu

To brzmiało całkiem sensownie: sięgnąć po znaną i lubianą markę, jaką stała się "Plotkara", i dostroić oryginalny pomysł do życia nastolatków w dobie social mediów. Równie trafne wydawało się skupienie fabuły na losach dwóch nieznających się sióstr - ten zabieg stanowi przecież doskonałą bazę pod potencjalnie interesujący wątek międzyklasowych zgrzytów, który aż prosił się o poprowadzenie w kierunku nietypowych, emocjonujących rozwiązań. Osobiście kibicuję sięganiu po znane i lubiane pomysły, które można przearanżować i uaktualnić - efektem może być dzieło o podobnym pomyśle wyjściowym, wyrastające jednak na zupełnie innej glebie i sięgającym po pokrewną, a jednak inną tematykę. Oddzielone dekadą światy nastolatków to przecież często zupełnie inne rzeczywistości.

Oryginalna "Plotkara" była, oczywiście, serialem o uprzywilejowanych dzieciakach - przede wszystkim zaś o ich problemach i bolączkach, które scenarzyści potrafili uczynić angażującymi i przekonującymi. Kolejnymi komponentami fenomenu produkcji byli charyzmatyczni bohaterowie i możliwość podejrzenia niedostępnego dla zwykłych śmiertelników świata elit - jasne, wykreowanego na potrzeby serialu, ale z założenia bliskiego rzeczywistości. Niestety, w przypadku nowej "Plotkary" ten ostatni element nie ma racji bytu (w 2021 roku dzieciaki mogą podglądać prawdziwych bogaczy niemal 24 godziny na dobę dzięki instastories czy tiktokom), a o pierwszych dwóch w ogóle nie ma mowy.

Nowa "Plotkara" to podręcznikowy przykład leniwego scenopisarstwa.

REKLAMA

Scenarzyści nowego serialu nie potrafili wykreować niemal ani jednego prawdziwie interesującego i choć odrobinę przekonującego problemu czy konfliktu. I nie chodzi o to, że zgryzoty zamożnych dzieciaków mogą wydawać się widzom oderwane od rzeczywistości - oryginalny serial posiadał pewnego rodzaju pomost między światami, nie bojąc się ani przyziemności, ani abstrakcji, a zatem umożliwiając utożsamienie się z bohaterami znacznie szerszej publiczności.

W nowej "Plotkarze" prawie wszystko rozbija się o temat popularności, poza którą niemal nic nie ma znaczenia. I nie przeczę - w świecie rzeczywistym z pewnością nie brakuje uczniów, dla których rozpoznawalność i sława to absolutny szczyt ambicji, ale robienie z nich głównego silnika napędowego całego serialowego sezonu i wszystkich bohaterów najzwyczajniej w świecie się nie sprawdza. Już pierwszy epizod zapowiada, z jakim poziomem scenariusza będziemy mieli do czynienia - główny konflikt (ten między dwoma siostrami) jest wywołany w sposób rażący sztucznością. Pocieszenia próżno szukać nawet w sympatii do bohaterów, którzy - nieciekawie napisani i nieciekawie zagrani - pozostają widzowi obojętni właściwie przez wszystkie sześć odcinków.

Zawodzi również nastawienie na współczesną świadomość polityczną (oczywiście, że panseksualny bohater musi być na permanentnym haju i ograniczać swoje zainteresowania do seksu). Sporym rozczarowaniem dla fanów oryginału może też okazać się absolutne wykluczenie aury zagadkowości - dziesięć lat temu widzowie wciąż dywagowali nad prawdziwą tożsamością Gossip Girl, w nowym serialu poznajemy ich (tak, to cała grupa osób) już w pierwszym epizodzie. Ich motywacje i sposób działania są, eufemistycznie pisząc, krępujące i absurdalne.

A zatem: niechlujna narracja, kiepskie aktorstwo, irracjonalne rozwiązania fabularne. Ostatecznie serialowi brakuje choć cienia napięcia; czegokolwiek, co mogłoby zapewnić odrobinę przyzwoitej rozrywki. Pozostali tylko atrakcyjni ludzie, ładne kadry i wzruszenie ramion.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA