Stracicie głowę dla tego mrocznego kryminału historycznego Disneya. Tak jak ofiara brutalnego mordercy
Brakowało mi trochę takich seriali - ponurych i odprężających zarazem. Sprawnie splatających wątki kryminalne z historycznymi, o wartkiej akcji i pełnej intryg oraz przygód fabule. A „Shardlake” dowozi to wszystko. I trochę więcej.
Serial „Shardlake” to adaptacja pierwszego tomu bestsellerowej serii kryminalnych powieści C.J. Sansoma (który, przykro pisać, zmarł zaledwie cztery dni przed premierą). Akcja produkcji rozgrywa się w XVI-wiecznej Anglii Tudorów. Głównym bohaterem jest adwokat Matthew Shardlake (Arthur Hughes), który egzekwuje reformy religijne Henryka VIII z ramienia Thomasa Cromwella, rozwiązuje zagadki kryminalne i robi wszystko, by nie dać się wciągnąć w polityczne intrygi. A te zdają się go prześladować.
Rok 1537 w Anglii to czas wydarzeń bezprecedensowych. Wspomniany Cromwell (w tej roli Sean Bean), doradca i minister króla, który odrzucił zwierzchnictwo papieża, został przez niego mianowany wikariuszem generalnym Kościoła anglikańskiego. Jego działania doprowadzą do spisania kościelnych majątków, rozwiązania klasztorów, przejęcia lub zniszczenia części katolickich dobytków. W tym celu Cromwell utworzył grupę specjalnie przeszkolonych urzędników - ich głównym zadaniem jest teraz przeprowadzenie kontroli i zamknięcie klasztorów. Duchowni i wierni, rzecz jasna, próbują stawiać opór, w związku z czym konflikt eskaluje i coraz częściej dochodzi do aktów przemocy.
W jednym z benedyktyńskich klasztorów zostaje popełniona przerażająca zbrodnia - na jego terenie znaleziono zbezczeszczone i bezgłowe ciało komisarza Singletona. Cromwell zleca tę sprawę wspomnianemu Shardlake’owi - miksowi Wilhelma z Baskerville z Sherlockiem Holmesem, wielkiemu zwolennikowi reform i świetnemu prawnikowi. Ten - wspierany przez charyzmatycznego Jacka Baraka (Antony Boyle) - rusza tropem zabójcy. Łatwo nie będzie, a na jednym morderstwie się nie skończy.
Shardlake - opinia o nowym serialu Disney+
„Shardlake” ogrywa to wszystko dokładnie tak, jak można tego oczekiwać od jakościowej produkcji w tym klimacie. Nastrój, polityka, galeria fantastycznych kreacji i charyzmatyczny Arthur Hughes. Warto dodać, że Hughes był pierwszym niepełnosprawnym aktorem, który kiedykolwiek zagrał Ryszarda III dla Royal Shakespeare Company (urodził się bowiem z dysplazją promieniową prawej ręki). Niewątpliwie zatem rozumie codzienność i dumę mierzącego się z tą rzadką zmianą tkanki kostnej Shardlake’a w obliczu zewnętrznych ocen. Jestem znany ze swojego chodu. To jestem ja i akceptuję to - mówi.
Taka autoafirmacja jest, rzecz jasna, bardzo nowoczesna i pomimo wielu wiernych tamtemu okresowi aspektów, serial jest pełen takich współczesnych oddźwięków - zwłaszcza w portrecie Cromwella, który twierdzi, że przemawia w imieniu ludu, ale w rzeczywistości działa w imieniu elity. Tego typu odniesienia zaimplementowane są jednak na tyle zgrabnie, że nie trącą rujnującym klimat anachronizmem, a pozwalają lepiej wczuć się w postacie i opowieść.
Hughes jest zresztą fenomenalny od początku od końca; nasyca bohatera uczciwością i przyzwoitością, wchodząc w fantastyczną, nieco skontrastowaną dynamikę z łobuzerskim Jackiem Barakiem Boyle'a. Ekstrawersja Jacka pięknie komponuje się z napiętym Shardlake’em, którego uśmiech przypomina raczej grymas.
Anglia w czasach Tudorów to jeden z najwdzięczniejszych okresów w historii, jeśli chodzi o osadzanie w nich kryminalnych historii. Ten „setting” to idealne warunki dla mrocznych, pełnych zwrotów akcji opowieści z odrobiną historycznej fikcji, detektywistycznych tropów oraz unikalnych, barwnych złoczyńców. Tym bardziej doceniam, że produkcja stawia na tajemnicę i rozrywkę - ani przez moment nie sprawia wrażenia suchej korepetycji na temat historii tego okresu.
Jasne, nie wszystko działa tu tak, jak bym sobie tego życzył. Fabuła bywa nieco zbyt zwodząca i labiryntowa; niechętnie podrzuca widzom drobne, ale pomocne wskazówki. Twórcy wolą rozdmuchiwać atmosferę nierozwiązywalnej zagadki, nie dając odbiorcy zbyt wielu narzędzi, by ten chętniej podejmował próbę snucia przypuszczeń - przynajmniej przez dłuższy czas trwania produkcji. Fajnie, że całość stopniowo nabiera tempa, a wątki wiążące się z prawdziwą historią tego okresu są podawane w intrygujący sposób. Sam Shardlake lubi zresztą zadumać się nad tym, co właśnie dzieje się w jego kraju. Niestety, wiąże się z tym pewna scenariuszowa wada: Shardlake dzieli się z widzami swoimi wątpliwościami, mówiąc do siebie na głos, gdy jest sam w pokoju. Nie wygląda to zbyt przekonująco.
Czytaj więcej o serialowych nowościach w Spider's Web:
Pal to licho. W moim odczuciu główni bohaterowie to świetni przewodnicy po XVI-wiecznej Anglii, a założenia fabularne są naprawdę atrakcyjne. Na oklaski zasługuje przekonujące ukazanie tego, jak Shardlake i Jack stają się coraz bardziej uciskani przez otaczające ich potężne siły. Obaj uważają, że postępują słusznie, pomagając Cromwellowi w przejęciu katolickiego bogactwa, sądząc, że powinno ono trafić do niezliczonej rzeszy biednych mieszkańców Anglii. Jednocześnie zdają sobie sprawę, że pracują dla bezwzględnego polityka, który być może odegrał kluczową rolę we wrobieniu Anny Boleyn (jej ścięcie jest istotnym komponentem fabularnym).
„Shardlake” to o pięknie zagrany spektakl, zgrabnie budujący atmosferę (nie zawsze przekonującą historycznie). Główny bohater, który nie kryje swej niechęci do katolików, musi przedrzeć się przez kolejne warstwy kłamstw i tajemnic; czyni to, rzecz jasna, w klasycznym detektywistycznym partnerstwie z inną interesującą personą. Szukacie miniserialu na weekend? Właśnie go znaleźliście.
Shardlake: serial znajdziecie w ofercie Disney+.