REKLAMA

„Shrek” zaczął erę fatalnych filmów animowanych. Ale z okazji jego 20. urodzin odczepcie się od zielonego ogra

Dokładnie 20 lat temu do amerykańskich kin trafił „Shrek”. Produkcja studia DreamWorks Animation szybko stała się globalnym hitem. Wielu widzów uważa jednak, że fatalnie się zestarzała i nie zasłużyła na tak wielki uwielbienie. Czy mają słuszność?

shrek 20 lat
REKLAMA

„Shrek” pojawił się na ekranach kin w USA 18 maja 2001 roku. Polscy widzowie na pierwsze spotkanie z zielonym ogrem, gadającym osłem i znającą sztuki walki księżniczką Fioną musieli poczekać nieco dłużej (do 13 lipca), ale z dzisiejszej perspektywy ta różnica nie wydaje się zbyt istotna. Bo „Shrek” to absolutnie globalny fenomen, którego rozmiary na gruncie animacji można porównywać tylko z szaleństwem wokół „Króla Lwa”, „Toy Story”, „Jak wytresować smoka” czy „Krainy lodu”.

REKLAMA

Nie mam zresztą żadnych wątpliwości, że to film bardzo udany. Wcale nie najlepszy w serii, bo ten tytuł należy się bezapelacyjnie „Shrekowi 2”, ale zasługujący na więcej szacunku niż mu się obecnie oddaje. Nie tylko dlatego, że „Shrek” doczekał się fanatycznej grupy fanów działających wokół wydarzenia zwanego Shrekfest. I nawet nie z powodu jego popkulturowej żywotności, którą napędzają memy oraz bardzo niepoprawna politycznie copypasta.

Shrek” opowiada uniwersalną historię, która przemówiła do milionów ludzi na całym świecie.

W kontekście obchodzącego dzisiaj 20. urodziny filmu DreamWorks Animation można bardzo często przeczytać, że ten film fatalnie się zestarzał. Ścieżka dźwiękowa jest fatalna, wybory aktorskie jak z poprzedniej epoki, a humor oparty na mieszance popkulturowych nawiązań i niewybrednych żartach nie jest zabawny. Podobne głosy są na tyle częste i głośne, że niemal można im uwierzyć. Ale w takiej sytuacji, czy tysiące wiernych fanów „Shreka” mylą się w swojej ocenie? A może cała ta sprawa jest trochę bardziej skomplikowana?

Wydaje się, że istnieje kilka racjonalnych wytłumaczeń dla zjawiska bezlitosnej krytyki wobec „Shreka” po latach od jego premiery. Po części to wynik pewnego historycznego niedopasowania. Wiele osób ocenia bowiem produkcję DreamWorks Animation z dzisiejszej perspektywy i bez właściwego zrozumienia kontekstu.

Studio DreamWorks Animation powstało jako afront wobec Disneya. Dlatego „Shrek” miał za zadanie wyśmiać klasyczne produkcje tej wytwórni.

I wykonał to zadanie bardzo dobrze. Opowieść o nieprzywykłym do towarzystwa zielonym ogrze sprawdza się doskonale jako satyra na grzeczne opowiastki o pięknych księżniczkach i dzielnych książętach tworzone niegdyś taśmowo przez Disneya. Pod to nastawienie podpadała też ścieżka dźwiękowa, która miała się pod każdym możliwym względem odróżniać od musicalowego stylu filmów konkurencji. Dlatego zamiast oryginalnych utworów śpiewanych przez bohaterów dostaliśmy serię popularnych wówczas piosenek. Które w dodatku miały za zadanie sprawić, by cała opowieść nie wydawała się widzom zbyt poważna.

Nikt w DreamWorks Animation nie liczył, że premiera „Shreka” będzie przełomowym momentem w historii kina. Projekt znajdował się w produkcyjnym piekle przez wiele lat, a animatorzy oddelegowani do pracy nad nim z innych powstających w międzyczasie filmów studia nazywali to „zesłaniem do gułagu” lub „byciem zeshrekowanym”. To niezobowiązujące podejście przemówiło jednak do widzów niezwykle mocno, a pomogło w tym, że Shrek, Osioł i Fiona są grupą bardzo interesujących i niejednoznacznych bohaterów. To historia samoakceptacji przedstawiona w taki sposób, że każdy z nas jest w stanie się z nią utożsamić.

Oczywiście nie byłoby sukcesu „Shreka”, gdyby nie fenomenalna obsada. To jeden z naprawdę niewielu filmów z tamtego okresu, które chętnie oglądam tak z oryginalną ścieżką dźwiękową, jak i oryginalnym dubbingiem. I wiem, że wielu widzów robi podobnie. Bo jakkolwiek Zbigniew Zamachowski, Jerzy Stuhr, Agnieszka Kunikowska i Adam Ferency wykonali fantastyczną robotę, to jest coś bardzo niepowtarzalnego również w słuchaniu Shreka ze szkockim akcentem Mike'a Myersa czy Osła mówiącego głosem Eddiego Murphy'ego. Ale skoro było tak dobrze, to skąd tak mieszane oceny dzisiaj?

„Shrek” płaci cenę za „Rybki z ferajny”, „Film o pszczołach”, „Potwory kontra obcy” i lata innych fatalnych kopii.

Bo DreamWorks Animation wyciągnęło z sukcesu „Shreka” i „Shreka 2” wszystkie najgorsze pod słońcem wnioski. Szefowie zarządzający firmą uznali, że miarą sukcesu tej marki nie są wyjątkowi bohaterowie, uniwersalna historia czy sensownie dopasowani do ról aktorzy. Zamiast tego postawili na popkulturowe nawiązania, toaletowy humor i celebrytów łamiących czwartą ścianę w małych cameos. A później jeszcze to nastawienie podkręcili.

shrek 20 lat class="wp-image-1722289"

Oczywiście wszystkie wspomniane elementy stanowiły część DNA „Shreka”, ale w ramach parodii klasycznych baśni i ich disneyowskim odpowiedników. Bo „Shrek” pomimo wszystkich swoich żartów należał wciąż do tego samego gatunku. „Rybki z ferajny” będące parodią włoskich filmów o mafii czy „Turbo” żartujący z „Szybkich i wściekłych” nie miały tego punktu zaczepienia. A ponieważ wszystkie shrekopodobe kopie ignorowały rolę fabuły i bohaterów, to stawały się tym bardziej nieznośne dla widzów.

REKLAMA

Niestety, z czasem część widzów zaczęła kojarzyć „Shreka” z podobnych grzechów, do czego bardzo wydatnie przyczynił się „Shrek Trzeci”, czyli jeden z najgorszych filmów DreamWorks. Absolutna porażka tej produkcji najbardziej wydatnie pokazała, co stanowiło prawdziwe serce tej serii. I bez czego nie może ona tak naprawdę funkcjonować. Wyprodukowany w 2010 roku „Shrek Forever” był już znacznie lepszym sequelem, ale nie zdołał odwrócić istniejącego trendu. Widzowie odczuwali ogromne zmęczenie tworzonymi na jedno kopyto produkcjami amerykańskiego studia i potrzebowali nowego otwarcia. Okazał się nim film „Jak wytresować smoka”, który trafił do kin zaledwie dwa miesiące przed 4. częścią „Shreka”. Ale jego sukces nie mógł naprawić mocno nadszarpniętej opinii widzów na temat cyklu o zielonym ogrze.

Dlatego tak ważne jest, żeby przypominać i kultywować legendę „Shreka” właśnie w dniu 20. rocznicy początku tej historii.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA