Po obejrzeniu „Yellowstone” już wiem, dlaczego Amerykanie tak uwielbiają uniwersum tego serialu
Wraz ze SkyShowtime w polskim streamingu zadebiutowało serialowe uniwersum "Yellowstone" - tytuł główny i (jak na razie) jego dwa prequele. Biorąc pod uwagę fabularną chronologię, pierwsze jest "1883". Początek sagi Duttonów skupia się na wielomiesięcznej wędrówce bohaterów z Teksasu do Oregonu. Po drodze muszą mierzyć się z wieloma przeciwnościami losu.
Po seansie "1883" już rozumiem, czemu widzowie ze Stanów Zjednoczonych pokochali uniwersum "Yellowstone" tak bardzo, że jego twórcy otrzymali mandat nie tylko do wieloletniego kontynuowania serialu głównego, ale też realizacji jego dwóch prequeli. To serial na wskroś amerykański, który dotyka tematów fundamentalnych dla społeczeństwa USA. A skoro odpowiada za niego Taylor Sheridan, robi to na swój, specyficzny sposób.
Sheridanowi daleko do piewcy amerykańskiego stylu życia. On woli wywlekać na wierzch jego flaki, analizować mity, na jakich się opiera. Spogląda na nie krytycznym okiem, rozkładając jednocześnie na części pierwsze. Często jest to powodem niezrozumienia ze strony odbiorców. "Yellowstone" przyciąga bowiem widzów o konserwatywnych poglądach, co nie do końca jest w smak twórcy, któremu niecenzuralnymi słowami zdarzało się określać byłego prezydenta USA Donalda Trumpa.
Czytaj także:
1883 - o czym jest prequel Yellowstone?
"Yellowstone" niesłusznie określane jest mianem "red state drama", czyli produkcji skierowanej do republikanów. Nietrudno jednak zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. W centrum zainteresowań twórców stoi bowiem prawo własności. W końcu John Dutton jak lew walczy w nim o swoje rodzinne ranczo. Jednocześnie jednak, jak zauważa sam Sheridan, serial krytykuje m.in. chciwość współczesnych korporacji i gentryfikację Zachodu. Z racji osadzenia akcji w tytułowym roku "1883" nie mierzy się z wymienionymi tematami, ale nie ma do powiedzenia nic pozytywnego chociażby o sankcjonowanej prawnie grabieży ziem rdzennych Amerykanów. W dodatku świat przedstawiony jest inkluzywny, a główną bohaterką okazuje się dorastająca Elsa Dutton - silna kobieca postać.
"1883" to po części opowieść inicjacyjna. Elsa buntuje się przeciwko rodzicom i przeżywa pierwsze miłostki. Kiedy ją poznajemy, jest niewinna, delikatna i bujająca w obłokach. W miarę rozwoju akcji Sheridan sprowadza protagonistkę na ziemię. Bohaterka uczy się, że ta ziemia, którą tak kocha, chce ją zabić, nie ma dla niej żadnej litości. Co jednak gorsza, musi mierzyć się też z najmroczniejszą stroną ludzkiej natury i brutalnie walczyć o swoje. Świat przedstawiony jest szorstki i wystawia ją na najcięższe możliwe próby.
Sheridan jak zwykle grzebie w bebechach społeczeństwa USA, posiłkując się poetyką najbardziej amerykańskiego gatunku. "Yellowstone" to bowiem western osadzony we współczesnych realiach, a w "1883" występuje w swej bardziej tradycyjnej formule, tylko nabiera charakteru rewizjonistycznego. Bo nie brakuje tutaj twardzieli, którzy są gotowi wpakować kulkę w każdego, kto się nawinie. Tylko tak Shea Brennan jak i James Dutton, to faceci mierzący się z demonami. Co ciekawe podczas wojny secesyjnej stali po przeciwnych stronach barykady (pierwszy w barwach Unii, a drugi - konfederatów), ale teraz są tak samo zniszczeni psychicznie. Twórca spogląda bowiem na Stany Zjednoczone w całości, a w podziałach społeczeństwa szuka wspólnego mianownika.
1883 - doskonały prequel Yellowstone
Brud, znój i krew - tymi słowami można by najszybciej streścić "1883". Świat przedstawiony jest lepki, wrogi, nieprzyjemny i brutalny. Seans serialu nie należy więc do najłatwiejszych, bo to opowieść duszna, podawana bez estetycznego znieczulenia. Przekłada się to na naturalistyczny, trochę surowy charakter produkcji. Sheridan nie zna bowiem litości. Każe nam przedzierać się przez dziewicze tereny Ameryki, brodzić w jej rwących rzekach, tarzać w błocie i piasku. Zanim pobiegniemy zmyć z siebie to wszystko, musimy jeszcze popatrzeć, jak ktoś komuś nogę na żywca odcina. Przemoc rządzi na ekranie, osacza nas z każdej strony, nie pozwala złapać oddechu.
"1883" to serial pełen złości, gniewu, bólu i niemocy. Nie ma tu żadnego katharsis, oczyszczenie nie nadchodzi. Sheridan bezlitośnie obnaża bowiem fundamenty amerykańskiego stylu życia, pokazując, że ten piękny sen zbudowano na bazie przemocowego koszmaru. On ziszcza się na naszych oczach i wsiąka w społeczeństwo USA. Dlatego Duttonowie będą musieli mierzyć się z jego powidokami tak w "1923" jak i "Yellowstone".
"1883" obejrzycie na SkyShowtime.