REKLAMA

Zapomnij o „Morderstwie w Orient Expressie”. Disney zabierze cię na statek, gdzie śmierć jest wyjątkowo estetyczna

Disney ostatnimi czasy szaleje z premierami naprawdę wartych uwagi produkcji. Serial „Szogun” dopiero co się pojawił, a już zbiera bardzo pozytywne opinie. Nie jest to jednak jedyna propozycja platformy, na której warto zawiesić oko. „Śmierć i inne szczegóły” to nie tylko tytuł z kategorii „dobry”. Serial jest przede wszystkim skrupulatnie przeprowadzonym eksperymentem. Skąd takie porównanie?

Śmierć i inne szczegóły, recenzja serialu Disney+
REKLAMA

Wyobraźmy sobie grupę naukowców, którzy pracują razem, aby zrealizować wspólny cel. Każdy z nich jest zaangażowany, dokładny i skupia się na osiągnięciu zamierzonego rezultatu. Różnią się jedynie ich metody pracy. Jak to w większości przypadków bywa – jednostki działają wedle osobistych zasad i schematów. Tak przeprowadzony eksperyment może być albo niesamowitym sukcesem, albo ogromną porażką. Nic pomiędzy. Najnowszy serial Disneya na szczęście wyszedł z tego obronną ręką. Było to naprawdę trudne zadanie, ponieważ w tworzeniu „Śmierci i innych szczegółów” brało udział aż 6 reżyserów.

REKLAMA

Śmierć i inne szczegóły to policzek dla spokojnego życia w luksusie

Serial Disneya opowiada historię o tajemniczym morderstwie na luksusowym jachcie. Dokładnie wyselekcjonowana grupa niezwykle zamożnych jednostek wypływa na głębokie wody, aby świętować odejście na emeryturę prezesa ogromnej, znanej firmy. Nie jest to oczywiście jedyny powód. Tego typu podróż stwarza okazję do zawarcia znajomości z podtekstem biznesowym, podpisania istotnych umów czy knucia za plecami swoich współpracowników i członków rodziny. Relaks oraz dobra zabawa to jedynie wygodna wymówka. Każda osoba, która postawiła nogę na pokładzie, ma przygotowany dokładny plan działania. Doskonale wie, jak spędzi najbliższe 10 dni i co chce dzięki temu osiągnąć. Przedstawiciele społecznej elity z dumą zakładają swoje maski i prezentują się dokładnie tak, jak chcą być odbierani przez resztę. Nikt nie spodziewa się, że tragiczne wydarzenie doprowadzi do sytuacji, w której wiekowy już detektyw będzie chciał zakończyć ten bal przebierańców i odkryć prawdę.

Imogene (w tej roli Violett Beane) to młoda kobieta o smutnej przeszłości. Gdy była małym dzieckiem, straciła matkę. Najprawdopodobniej ktoś przeprowadził zamach na ich życia, a dziewczynka przetrwała go tylko dlatego, że zdążyła wysiąść z samochodu zaledwie kilka sekund przed katastrofą. Tajemniczą sprawą zainteresował się światowej sławy detektyw, Rufus Cotesworth (Mandy Patinkin). Obiecał Imogene, że zrobi wszystko, aby złapać osobę odpowiedzialną za śmierć jej mamy. Niestety z bliżej niewyjaśnionych przyczyn wyjeżdża z miasta, zostawiając pogrążoną w żałobie dziewczynkę bez odpowiedzi. Takiego zachowania nie była mu w stanie wybaczyć przez wiele lat. Już jako młoda kobieta wybiera się na luksusowy rejs wraz z rodziną swojej przyjaciółki Anny (Lauren Patten), która zajęła się Imogene, gdy została kompletnie sama. Szybko okazuje się, że na pokładzie znajduje się też znienawidzony przez nią detektyw. Jednak podczas podróży dochodzi do morderstwa jednego z pasażerów, a ostatnią osobą odwiedzającą zmarłego, była właśnie Imogene. Kobieta jest więc zmuszona do współpracy z Rufusem, aby uniknąć fałszywego oskarżenia.

Bal maskowy zakończony, można już mówić prawdę

„Śmierć i inne szczegóły” to produkcja, która na pierwszy rzut oka bardzo przypomina takie tytuły, jak np.: „Morderstwo w Orient Expressie” czy „Dom zbrodni”. Jest to jednak jedynie pierwsze wrażenie. Najnowszy serial Disneya prezentuje nieco lżejsze podejście do tematu śmierci, z nowoczesnym sznytem. Nie zrozumcie mnie źle – absolutnie nie jest to traktowanie poważnej kwestii bez oddania jej należytego szacunku. Mam na myśli zupełnie coś innego. „Śmierć i inne szczegóły” to produkcja, która zwyczajnie nie jest przepełniona zbędnym patosem. Morderstwo jednego z pasażerów statku inicjuje tutaj ciąg wydarzeń. Jest punktem wyjścia dla fabuły, a nie jej głównym elementem. Twórcy skupili się przede wszystkim na przedstawieniu sylwetek postaci, ponieważ każda z nich jest teraz podejrzana. Obserwujemy zatem to, jak się zmieniają, co mówią, kiedy zachowują się niespokojnie. Sam widz wciela się w rolę detektywa i prowadzi swoje prywatne śledztwo. Jesteśmy więc częścią tej zawiłej historii. Musimy być czujni i zaangażowani, aby nie dać się nikomu oszukać.

Śmierć i inne szczegóły - serial dostępny na platformie Disney+

Serial Disneya, co najważniejsze, jest świetnie skonstruowany. Każda scena i zawarte w niej szczegóły są dla odbiorcy istotne. Nic nie dzieje się tutaj przez przypadek. Dlaczego jest to tak istotne? Produkcja wciąga nas w intrygę, czy tego chcemy, czy nie. Zachęca do tego, aby każdy wyciągał własne wnioski z różnych sytuacji. Jeżeli twórcy obrali taką drogę, to muszą bardzo pilnować tego, co widzi i słyszy publika. Obraz może się zmieniać, ale rama zawsze jest taka sama. W takiej strategii łatwo jest o pomyłkę. Większą lub mniejszą. Na szczęście w produkcji takowe nie występują, a jeżeli tak, to są na tyle mikroskopijne, że nie robią żadnych szkód. Taka konstrukcja właśnie czyni ten tytuł wyjątkowym.

Nie zadziałaby jednak tak dobrze, gdyby charaktery postaci, z którymi się spotykamy, nie były interesujące. A są i to jak. Scenariusz „Śmierci i innych szczegółów” to najprawdopodobniej bardzo gruba księga, a ponad połowę jej treści stanowi charakterologia bohaterów i bohaterek. W trakcie seansu, ze względu na specyficzną budowę serialu, często przeskakujemy po różnych wątkach. Stykamy się z różnymi ludźmi i sytuacjami. Zazwyczaj bywa tak, że historie niektórych z nich są dla nas ciekawsze od pozostałych. Tutaj naprawdę ciężko jest odnieść podobne wrażenie. Odkrywanie kolejnych kart i ciągłe dociekanie, kim ktoś naprawdę jest, bardzo angażuje i sprawia, że ciężko jest oderwać wzrok od ekranu.

Kilkuodcinkowa nauka czytania

Serial „Śmierć i inne szczegóły” jest też bardzo interesujący pod względem psychologicznym. Dosłownie uczy widzów czytania, jednak zamiast liter na białej kartce papieru, mamy ludzi. Musimy zatem odszyfrowywać ich mowę ciała, załamania głosu czy sposób odgrywania roli. Bo przecież każdy pasażer luksusowego jachtu kreuje się na kogoś, kim w rzeczywistości nie jest. Ukrywa sekrety dotyczące swojego życia, które mogą okazać się bardzo istotne dla śledztwa. Jest to produkcja idealna dla osób uwielbiających stan zawieszenia i niepewności. A już w szczególności dla tych, których takie uczucia tylko motywują do tego, aby jak najszybciej znaleźć rozwiązanie nurtującej zagadki.

Produkcja Disneya jest też bardzo przemyślanie podzielona na rozdziały. Wiąże się to z faktem, że za całą narrację odpowiada głos detektywa Rufusa, który opowiadając historię, przy okazji pisze kolejną książkę. Jesteśmy więc poniekąd jej współautorami. Opowieść w opowieści? Jak najbardziej. Tytuł ten jest przepełniony metazabiegami tego typu. „Śmierć i inne szczegóły” to naprawdę głęboka opowieść, sprytnie ukrywająca się pod kolorową, przerysowaną momentami fasadą. Sprawia wrażenie pustej i małostkowej, ale to ostatnie określenia, których użyłabym w celu jej opisania. To tytuł przede wszystkim niesamowicie angażujący, a jeżeli ktoś lubi taki rodzaj estetyki, to może naprawdę się w nim zatracić. I nie ma w tym nic złego.

REKLAMA

Więcej o produkcjach dostępnych na platformie Disney+ czytaj na łamach Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA