REKLAMA

"Szogun": luty jeszcze się nie skończył, a już dostaliśmy prawdopodobnie najlepszy serial 2024 roku

„Szogun” od Disney+ to jeden z tych seriali, na które trudno było nie czekać z rosnącą niecierpliwością - każdy ujawniany element produkcji, od nazwisk twórców i obsady począwszy, na materiałach promocyjnych i fenomenalnie skrojonych zwiastunach kończąc, zdawał się krzyczeć: szykujcie się, oto nadciąga coś wyjątkowego. Istotnie, już seans pierwszych epizodów wystarczy, by poczuć, że właśnie nadciągnął serial na miarę tych największych, ikonicznych, flagowych. Być może nawet lepszy od wielu z nich. 

szogun recenzja opinie serial disney plus shogun 2024
REKLAMA

„Szogun” nie jest pierwszą produkcją bazującą na motywach powieści Jamesa Clavella z 1975 r., jednak nie ma wątpliwości, że twórcom udało się oddać jej pełną sprawiedliwość - z nawiązką. I nie chodzi tu wyłącznie o przyzwoity budżet, choć ten niewątpliwie otworzył przed Justinem Marksem i Rachel Kondo szeroką gamę możliwości - scenografie, pieczołowite oddanie realiów epoki, doskonałe aktorstwo czy świetny skrypt łączą się w obraz, który nie ma w sobie nic z blockbusterowej hollywoodzkości. Nic z tych rzeczy: mimo tego, że ekipa twórców składa się głównie z Amerykanów, całość oferuje nam przede wszystkim ducha i perspektywę Kraju Wschodzącego Słońca. Podobno „Szogun” zawdzięcza to aktorowi Hiroyukiemu Sanadzie, który miał stwierdzić, że naoglądał się już błędów popełnionych przez Hollywood w przekazywaniu jego kultury. Pozwolono mu zatem osobiście dopilnować, by tego typu błędy nie zagościły w nowej produkcji - w związku z tym zaangażował do pracy przy niej językowych doradców, tłumaczy, historyków i scenografów oraz japońską producentkę, którzy wraz z nim doglądali każdego szczegółu. Elementy kostiumów, fryzury, wszystkie drobiazgi wpływające na wiarygodność i zgodność historyczno-kulturową - to właśnie ich zasługa. 

Rzecz jasna - nie tylko wierność realiom i klimat czynią z „Szoguna” tak jakościowy tytuł - produkcja skrywa w sobie znacznie więcej wspaniałości. Zanim jednak zaczniemy je wymieniać, pochylmy się na moment nad pomysłem wyjściowym. Serial śledzi zderzenie trzech różnych żywiołów: Johna Blackthorne’a, angielskiego żeglarza, który rozbija się w Japonii; lorda Toranagi, potężnego daimyo skłóconego ze swoimi politycznymi rywalami z Rady Regentów oraz Mariko, tłumaczy i ostatniej przedstawicielki podupadłego rodu. Całość to fabularyzowana wersja prawdziwych wydarzeń (i tak na przykład postać Blackthorne’a jest luźno oparta na historycznym angielskim nawigatorze, Williamie Adamsie). Akcja rozgrywa się w 1600 r. u progu wielkiej wojny domowej.

Czytaj więcej opinii o filmach i serialach w Spider's Web:

REKLAMA

Szogun - recenzja serialu Disney+

„Szogun” nie stawia Blackthorne’a w centrum opowieści - czyni z niego natomiast bohatera równorzędnego do dwóch wspomnianych wcześniej postaci. W ten sposób serial proponuje znacznie szersze spojrzenie, a przeplatające się losy trzech jednostek składają się na misternie utkaną opowieść. To, jak zderzają się, różnią czy, przeciwnie, współgrają (psychologicznie, światopoglądowo, kulturowo), okazuje się czymś, co nadaje tytułowi blasku. Dynamika postaci staje się nie tylko ciekawsza, lecz także bardziej emocjonalna i wielowymiarowa. Produkcja pozwala nam zresztą zapoznać się z wieloma charakterami, o które twórcy zadbali - drugoplanowi bohaterowie potrafią tu stać się równie ciekawe, co trio z planu pierwszego. 

REKLAMA
Szogun

Obok tych sprawnie nakreślonych osobowości równie istotne są intrygi, w które są one uwikłane - te zaś prezentują się imponująco. Polityka, knowania, zależności, gęsta sieć spisków - w „Szogunie” jest tego całe mnóstwo, co, rzecz jasna, wymaga od widza uważności. Nie obawiajcie się jednak: śledzenie ich nie męczy, a ekscytuje. Dzieje się tu naprawdę sporo, ale każdy z wątków wciąga, ciekawi, angażuje. To jeden z najlepiej dopracowanych przykładów wielowarstwowej narracji, jakie widziałem w produkcjach odcinkowych od... dawna. No, przynajmniej na razie - niestety nie widziałem jeszcze całości.

Dyskusje są tu zresztą równie emocjonujące, co potyczki i bitwy. A inscenizacyjna spektakularność to kolejny komponent, który budzi podziw - wszystko jest tu wizualnie dopieszczone, a wspominana na początku kulturowa i historyczna autentyczność pozwala widzowi w pełni zanurzyć się w tych realiach (oczywiście, że Japończycy mówią tu po japońsku), nie pozostawiając miejsca na zwątpienie.

„Szogun” to unikalna propozycja w przewidywalnym krajobrazie serialowych nowości; wystawna wizualnie, szanująca kulturę i fabularnie pochłaniająca. Spora szansa, że okaże się najlepszą z odcinkowych propozycji tego roku.

Szogun: pierwsze dwa odcinki obejrzycie na Disney+.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA