Przeszłam osobisty rozwój dzięki temu serialowi Disneya. Zadziało się tu coś pięknego
Szaleje ten Disney w ostatnim czasie. Platforma prezentuje swoim odbiorcom coraz to ciekawsze tytuły. Nie chodzi już tutaj jedynie o filmy, ale przede wszystkim o seriale. Niedawno swoją premierę miały pierwsze dwa odcinku produkcji „Szogun”, którym to praktycznie od razu udało się zyskać ogromną popularność. Odbiór jest naprawdę dobry i nie ma się co dziwić. Jednak nie jest to jedyna przyciągająca uwagę propozycja serwisu. Pod koniec lutego na platformie Disney+ pojawił się francuski serial oryginalny o tytule „Jeszcze będzie dobrze”. Wziął on widzów z zaskoczenia, ale była to naprawdę pozytywna niespodzianka.
Jeszcze w lutym wiele osób urzekł tytuł „Suncoast”. Film opowiadał historię rodziny, a w szczególności dojrzewającej dziewczyny, która musi sobie radzić z poważną chorobą dziecka. Była to historia przede wszystkim o kształtowaniu się samoświadomości nastolatki oraz przejmowaniu przez nią kontroli nad własnym życiem. Tematyka tej produkcji jest delikatnie zbliżona do tego, co przedstawia serial „Jeszcze będzie dobrze”. W tym przypadku również występuje podobny motyw, jednak nie można go nazwać wiodącym. To pryzmat, przez który śledzimy losy poszczególnych członków rodziny chorej dziewczynki.
Jeszcze będzie dobrze, chociaż rokowania mówią inaczej
Francuski serial Disneya przedstawia perypetie rodziny zmagającej się z bardzo ciężką sytuacją. U małej dziewczynki zdiagnozowano białaczkę. Pierwszy raz możemy zobaczyć dziecko na szpitalnym oddziale, gdzie lekarze tłumaczą jej, na czym polega przeszczep szpiku. W tej trudnej chwili towarzyszą jej członkowie rodziny – ciocie, wujkowie, babcia i dziadek. Każdy z nich odbiera to tragiczne wydarzenie w inny sposób, ale stara się jak najlepiej wspierać dziewczynkę pomimo własnych problemów. Na szczęście już na początku serialu dowiadujemy się, że znalazł się dawca, więc do przeszczepu szpiku dochodzi stosunkowo szybko. To jednak dopiero początek niezwykle ciężkiej i stresującej przeprawy. Białaczka nie znika przecież jak gorączka. Stres związany z przebywaniem w szpitalu okazuje się nie być wcale najgorszym uczuciem, z którym od teraz wszyscy będą musieli się mierzyć.
Czytaj więcej o produkcjach Disneya na łamach Spider's Web:
Strach przed pogorszeniem się stanu zdrowia dziecka, skrajna wrażliwość na wszystko, co tylko mogłoby zwiastować jakiekolwiek objawy odrzucenia przeszczepu, brak czasu na cokolwiek, co nie miałoby nic wspólnego z chorobą dziewczynki. Tak wygląda teraz życie dwójki rodziców – Marion (Sara Giraudeau) i Stéphane’a (Yannik Landrein). Para ma także drugą córkę, która nie do końca rozumie jeszcze, dlaczego nie znajduje się już w centrum uwagi. W jednej chwili zaczęła się sypać znana małżeństwu rzeczywistość. Ich główną opoką jest siostra kobiety, Claire (w tej roli Virginie Efira). To właśnie ona pomaga im najbardziej. Praktycznie codziennie opiekuje się chorą dziewczyną, rozmawia na jej temat z lekarzami i jest dostępna pod telefonem całą dobę. Podczas sensu poznajemy także dość roztrzepaną i ekscentryczną postać babci (Nicole Garcia) – poczytnej autorki książek o tematyce psychoterapeutycznej. Jest to postać dla całej historii bardzo istotna, ponieważ to właśnie ona rodzi sobie z trudną sytuacją w dość specyficzny, nieodpowiadający całej reszcie sposób.
Opowieść o zderzeniach różnych osobowości
Na samym początku serial „Jeszcze będzie dobrze” może wydać się lekko przytłaczający. Już od pierwszych scen mamy do czynienia ze starciem skrajnie różnych charakterów. Tak to już bywa w rodzinie, prawda? Każdy ma coś do dodania, wypowiada się na pewne tematy pomimo tego, że nikt o tą opinię nie prosił. Niektórzy starają się funkcjonować w miarę normalnie, zachowując bezpieczny dystans do trudniejszych pod względem emocjonalnym rozmów. Inni z kolei, mniej lub bardziej świadomie, ubiegają się o atencję i stosowanie się do udzielanych przez nich rad. Rodzi się ogromne zamieszanie, które zdecydowanie nie pomaga w tak strasznej sytuacji. Na szczęście tytuł nie daje tego aż tak bardzo odczuć. Idealnie skupia uwagę na losach poszczególnych jednostek, starając się zachować płynność historii. Trzeba przyznać, że przy obranej formie naprawdę ciężko jest nie stworzyć wrażenia chaosu. A jak wiadomo, gdy widz gubi się w opowieści pomimo usilnych prób łączenia wątków na własną rękę, szybko zniechęci się do danego tytułu. W przypadku „Jeszcze będzie dobrze” takie ryzyko nie występuje.
Owszem, jest to obraz przedstawiający kilka skrajnie różnych osobowości. Wśród nich znajdą się osoby o bardzo twardym charakterze, przekonane o własnej wartości, ale pojawią się też jednostki bardziej skryte, chowające swoje prawdziwe „ja” pod maską lekkiego uśmiechu i nieświadomości. Mimo tego nie czuć przesytu. Serialowa bateria socjalna nie zostaje wyczerpana. Wśród przedstawionych bohaterów bardzo łatwo jest znaleźć sobie swoich ulubieńców, ale też wkurzać się z powodu poczynań osób, które powiedzmy, że przypadły do gustu nieco mniej. Jedno trzeba przyznać – „Jeszcze będzie dobrze” to produkcja niesamowicie angażująca. Oglądając ją czujemy się bardziej jak uczestnicy ekranowych wydarzeń niż bierni obserwatorzy. Jeżeli znajdą się tutaj osoby, które lubią posiadać z konkretnym tytułem emocjonalną więź, to jest to propozycja idealna dla was.
„Jeszcze będzie dobrze” to nie oklepana historia o cierpieniu. Nie ma co liczyć na to, że będziemy świadkami potoków łez, krzyków rozpaczy czy scen rodem z filmu „Słodki listopad”. Francuski serial jest idealnym przykładem na to, że przy odrobinie chęci można efektywnie przedstawić naprawdę silne emocje w delikatny i stonowany sposób. Jest to tytuł racjonalny i wzbudzający skrajne odczucia jednocześnie. Może to zasługa konstrukcji samej w sobie, może artystycznej wizji twórczyni (Camille de Castelnau), może świetnej gry aktorskiej. A może wszystkiego na raz. Nie warto skupiać się na docieraniu do źródła. Lepiej jest otworzyć się na przeżycia i chłonąć je tak długo, jak tylko jest nam dane. Z tą historią trzeba płynąć. Ramię w ramię.
Nie ma miejsca na sentymenty
„Jeszcze będzie dobrze” bardzo subtelnie, ale przy tym też dosadnie, ukazuje widzom, co dzieje się w ludzkim umyśle, gdy przepełnia go uczucie niepokoju, z którym nie jest w stanie sobie poradzić. Często można złapać się na tym, że poddajemy pod wątpliwość pewne zachowania bohaterów. Dlaczego matka chorej dziewczynki tak bardzo chce wyjechać? Przecież powinna non stop zajmować się swoim dzieckiem. Łatwo się mówi, a tym bardziej ocenia. Takie sytuacje są zawsze o wiele bardziej skomplikowane. W szczególności dla jej uczestników, będących cały czas w centrum tragedii, próbujących poukładać sobie nową rzeczywistość. Na tym właśnie skupia się francuska produkcja Disneya. Nie stara się umoralniać, nie upiększa wątków, które mają być i są zwyczajnie brzydkie. Oddaje w nasze ręce kompletny pakiet realiów. Czy nam się to podoba, czy nie.
Serial jest momentami surowy, nie ma w nim zbędnych dialogów. Wszystko dzieje się po coś. Konkretne słowa mają za zadanie ukazanie szerszej perspektywy odbiorcom. Każda scena przybliża nas do danych postaci. Nie ma tutaj miejsca na przypadek. Jednak pod tą wierzchnią warstwą oschłości kryje się niesamowicie ciepłe wnętrze. Przede wszystkim prawdziwe. Idealizacja nie następuje tutaj nawet przez moment. I bardzo dobrze, ponieważ ten tytuł nie miał być „wyciskaczem łez”. To spektakl opowiadający o losach zagubionej rodziny, który jest widzom przedstawiony i pozostawiony do interpretacji własnej.
„Jeszcze będzie dobrze” w doskonały sposób ukazuje, jak skomplikowaną postacią jest jednostka ludzka. Dosłownie rzuca nam w twarz faktami, które w codziennym funkcjonowaniu jednak staramy się ignorować. Nie jesteśmy zawsze tacy sami, gubimy się we własnych wartościach, kluczowe wydarzenia w naszych życiach bardzo nasz kształtują, często nie zgadzamy się sami ze sobą. A przede wszystkim – próbujemy się zrozumieć. A jest to proces trudny i długotrwały. W szczególności wtedy, gdy jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za siebie. Zabrzmi to błaho i nieco oklepanie, ale „Jeszcze będzie dobrze” to tylko i aż historia o życiu. Bez upiększeń, zbędnego rozwlekania wątków lub zmuszania do konkretnego odbioru poszczególnych scen na ekranie. Rzeczywistość w całej okazałości. Disney+ robi ostatnio naprawdę dobrą robotę, oby tak dalej.