REKLAMA

"Napięcie nie spada aż do ostatniego kadru" - Andrzej Chyra opowiedział nam o wyjątkowości serialu "Sortownia"

"Sortownia" to polski serial bardzo unikalny w swym charakterze. Jest to bodaj pierwszy raz, gdy w głównej roli w produkcji odcinkowej możemy podziwiać Andrzeja Chyrę. Takiego bohatera rodzime seriale jeszcze portretowały - tym chętniej porozmawialiśmy o nim z cenionym aktorem.

sortownia serial andrzej chyra wywiad polsat box go canal plus
REKLAMA

16 czerwca swoją premierę miał nowy polski serial, który poruszaną przez siebie tematyką i bohaterami z pewnością wyróżnia się na tle większości rodzimych odcinkowych produkcji. Z tej okazji porozmawialiśmy z Andrzejem Chyrą, który w "Sortowni" gra główną rolę.

Czytaj także:

REKLAMA

Sortownia: wywiad z Andrzejem Chyrą

Michał Jarecki: Pochylmy się nad Jackiem. Chciałbym pana prosić, żeby trochę mi pan o nim opowiedział - ze swojej perspektywy. Jakim jest człowiekiem, jak go pan postrzega?

Andrzej Chyra: Jacek to facet w moim wieku - nie, tutaj nie udaję starszego czy młodszego - który dwadzieścia lat wcześniej przeżył coś bardzo dramatycznego, traumatycznego. I ta trauma, gdzieś się jątrząca cały czas, gdzieś we wnętrzu, nagle atakuje i doprowadza nas do wydarzeń, do których - gdyby był za nie odpowiedzialny człowiek panujący nad swoimi emocjami - normalnie na pewno by nie doszło.

Tu wchodzimy w sferę czegoś dla nas niejasnego, to znaczy: nikt z nas nie wie, na co go naprawdę stać. Serial jest właśnie trochę o tym, że mroczna część naszej osobowości często jest nam zupełnie nieznana. Możemy też ją demonizować, czy ją wyolbrzymiać, ale możemy też jej nie doceniać. W pewnym sensie "Sortownia" traktuje też o takim stanie emocjonalnym współczesnym, który panuje wszędzie wokół - stanie pewnego napięcia, nieufności, zwiększonej amplitudzie emocji. Po prostu jesteśmy bardziej emocjonalni, bardziej drażliwi. 

Ten SOR to jest tylko jeden z elementów filmu, ponieważ mój bohater jest lekarzem, ale tak naprawdę widzimy go nie tylko w pracy, lecz także wszędzie naokoło. Ja tutaj raczej będę ten mrok, który jest wpisany w serial, powiększał, niż go rozjaśniał. Niech to noir, czyli to, co jest gdzieś wyznacznikiem jakiegoś stylu tu, w tej produkcji, niech to noir będzie prawdziwe...

Co jest największą siłą "Sortowni"? Ta produkcja mocno wyróżnia się na tle współczesnych telewizyjnych trendów w naszym kraju... 

No, telewizyjnych - właśnie! To na pewno nie jest film do takiej telewizji - nazwijmy to - ogólnie dostępnej. To jest film mocny, nadający się rzeczywiście bardziej na platformę, kiedy ta dostępność jest ograniczona, a wybór nasz, świadomy. Idziemy w ten film, bo ma w sobie coś, co go wyróżnia: jest tu taka, nazwijmy to, dezynwoltura realizacyjna. To znaczy, że ten film nie próbuje być czymś czystym gatunkowo, bardzo wystudiowanym obrazem, prawda? On jest bardzo precyzyjnie wykonany. 

Natomiast w sposobie opowiadania, montowania i tak dalej, może i nawet w sposobie gry, "Sortownia" zawiera w sobie pewnego rodzaju zagrywki, które mi osobiście kojarzą się najbardziej z serialami koreańskimi. Kino koreańskie święci teraz wielkie triumfy; oni prowadzą tę narrację troszeczkę inaczej, zwłaszcza w serialach pozwalają sobie na częste zmiany nastroju, gatunku oraz takie specyficzne techniczne zagrywki. Nikomu nie przeszkadza to, że coś powiemy wprost, a później jesteśmy bardzo tajemniczy przez długi czas. I "Sortownia" też jest takim pewnego rodzaju rollercoasterem, prawda?

Nie widziałem jeszcze serialu w całości - tylko początek - ale mam w pamięci scenariusz. I mogę powiedzieć jedno: napięcie w tym filmie nie spada do samego końca, do ostatniej sceny, niemal do ostatniego kadru. Ale, jak mówiłem, nie widziałem jeszcze wszystkiego, więc jestem ciekaw tego serialu, chętnie bym go obejrzał - choć sam w nim zagrałem. Nie wiem przecież, jaki będzie miał ostateczny kształt. 

Sortownia

Chciałem też spytać o sposoby i środki uwiarygodniania tych wszystkich procesów szpitalnych. Jak to wyglądało w przypadku "Sortowni" od kuchni? Szkolenia, konsultanci?

Tak, mieliśmy ludzi, którzy się na tym znają i którzy te wszystkie procedury i czynności nam bardzo dokładnie pokazywali - dzięki temu mogliśmy je powtórzyć. Myślę, że pod tym względem niczym nie różnimy się od wszystkich tych seriali, które przecież już specjalizują się w medycznych tematach. Staraliśmy się rzeczywiście zachować wiarygodność - tak, by nikt nie odniósł wrażenia, że to jakaś ściema. Bo każda ściema w wypadku takiego filmu powoduje, że przestajemy wierzyć w to, co dzieje się na ekranie, napięcie umyka.

A zatem chodziło o to, żeby było to jak najbardziej wiarygodne. Ale sęk tkwi, myślę, raczej nie w tej fachowości naszego stosowania precyzyjnych, medycznych procedur czy sposobów wykonywania zabiegów, ale w tym, co jest w człowieku: skupienie, zaangażowanie, nerw ludzi, którzy są w tak trudnych sytuacjach, czyli sióstr, lekarzy... no i pacjentów oczywiście.

Zdjęcia były robione w zamkniętym skrzydle właśnie takiego oddziału ratunkowego, szpitalnego, nie w studiu. Więc wszystko jest tu prawdziwe, co pomaga osiągnąć tę autentyczność. Wiadomo, trzeba było odrobić trochę "lekcji", a kręcenie longiem w szpitalu przez ponad miesiąc - powstała tam jedna trzecia zdjęć - bywało trudne. Ale z drugiej strony stało się tak, że to miejsce stało się w pewnym sensie również "nasze".

Co jeszcze stanowi o sile tego serialu? Myślę, że jest naprawdę nieźle zagrany, mówię ogólnie. Jest tu kilka naprawdę bardzo fajnych ról, nawet objawień, bo zagrało też kilku młodych aktorów - myślę, że moja serialowa córka, którą gra Natalia Jędruś, to jest na pewno mocna postać, ale Jaśmina Polak, która już trochę istnieje na ekranie, też ma świetną rolę. Wszyscy tu to są naprawdę dobrzy aktorzy - i myślę, że sprawdzają się dobrze w tej produkcji. Złapaliśmy dobrą tonację.

Wspomniał pan o trudnościach. Z pańskiej perspektywy - co okazało się największym wyzwaniem? Może coś w jakiś sposób różniło się od pracy na planie pańskich poprzednich projektów? 

Nie wiem, czy to było jakoś w tym sensie wyjątkowe. Tutaj gram główną rolę, co stanowi pewną odpowiedzialność; mój wpływ na rzeczywisty obraz tego, co będziemy za chwilę oglądać, był większy. I to jest na pewno pewna trudność, ale jednocześnie okoliczność, która pozwala znaleźć się odrobinę bliżej sedna opowieści. Sam nie wiem, co to dokładnie znaczy, ale właśnie: być bliżej źródła. Móc je określić. 

A co było najtrudniejsze? Z pewnością bardzo męczące było to, że kręciliśmy w różnych porach dnia i w dość długim okresie - to jest potwornie wyczerpujące. Niełatwo było to znieść, dlatego że każda scena to nowe napięcie. Jeśli tych scen wykonujemy, nie wiem, dziesięć dziennie - czy sześć, w zależności od ich długości - i w tych scenach powinno być na przykład napięcie, albo nerwy, emocje, to może trudno w to uwierzyć, ale to naprawdę wymaga niezłej kondycji psychicznej i fizycznej. Ale poza tym nie było aż tak trudno - nie musiałem jeść żywych robaków, ani niczego takiego, więc dałem radę!

REKLAMA
Andrzej Chyra

A zatem gdyby miał pan powiedzieć, czym według pana jest ta esencja "Sortowni", czy to byłoby to, o czym pan wspomniał na początku - ten mrok? A może szarość - bycie pomiędzy, bo przecież w tym serialu niemal nikt z głównych postaci nie jest ani do końca dobry czy pozytywny, ani wyłącznie zły?

Właśnie, myślę, że to jest w tym serialu bardzo interesujące. Wychodzimy z pewnego paradygmatu i stereotypu - z tego przyzwyczajenia, że dobre jest dobre i wygrywa, a złe jest złe i przegrywa. Jasne, czasem jest na odwrót, ale wiemy, co jest dobre, a co jest złe. A w tym filmie mamy taką nieco inną podnietę, ja przynajmniej mam... I to był jeden z elementów decydujących o tym, że chciałem zagrać w tym serialu: fakt, że nie umiemy znaleźć jasnej odpowiedzi i powiedzieć, co jest tutaj dobre, a co jest złe, nawet jeżeli posiada jakieś znamiona jednej, albo drugiej sytuacji. To mi się wydaje bardzo interesujące, ambiwalentność świata, jego migotliwość, jego zaskakująca i trudna w wyborach konstrukcja, złożoność, problemy, które się pojawiają. 

Te odczucia umacnia fakt, że przeżycia czy biografie pojawiających się tu postaci są bardzo złożone, skomplikowane. I myślę, że to jest coś takiego, co odpowiada naszej rzeczywistości. Teraz, kiedy jesteśmy w dużej części zmanipulowani przez środki masowego przekazu, przez wielu wpływowych ludzi, przez Kościół, tak naprawdę to, co jest dobre, a co złe, stało się w Polsce bardzo dyskusyjne.

I to jest chyba dla mnie w tym filmie najważniejsze. Plus to, że nikt z nas nie wie, co w nim samym drzemie - to jest dla mnie ciekawa rzecz, emocjonująca. A w gruncie rzeczy chodzi w tym filmie właśnie o emocje. Bo co sobie z tego wysnujemy, to jest osobna kwestia - przede wszystkim chcielibyśmy przeżyć emocjonującą godzinę, czy czterdzieści parę minut. I obiecuję, tak jak już wcześniej powiedziałem, że do ostatniego momentu napięcie nie spada. Mam nadzieję, że to będzie tym najważniejszym czynnikiem, który zatrzyma widzów, zachęci do obejrzenia kolejnego epizodu - jeśli już przyciągnie ich wcześniej do ekranów, komputerów, projektorów. Emocje, emocje, emocje! Zapewniam, że tego będzie sporo. Będzie trochę seksu, trochę młodości, trochę starości, absolutny miszmasz, jak to w Polsce. Zapraszam.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA