REKLAMA

Piękny Wschód na Max - recenzja świetnego filmu

Solowy debiut reżyserski aktora, operatora, montażysty i producenta Seana Price’a Williamsa, który niedawno trafił do oferty Max, zabiera widza w podróż, z której nie chce się wracać. „The Sweet East” - „Piękny Wschód” - to wspaniały obraz.

the sweet east piękny wschód film opinia max co obejrzeć weekend recenzja
REKLAMA

„The Sweet East” to dramat, ale przede wszystkim satyryczno-surrealistyczny film drogi; film-podróż, który przygląda się palecie tożsamości współczesnych Stanów Zjednoczonych Ameryki. Opowiada historię Lillian (Talia Ryder) - młodej dziewczyny z Południa, która po ucieczce z wycieczki szkolnej do Waszyngtonu (i po tym, jak - uwaga - uzbrojony mężczyzna atakujący lokalną restaurację, przekonany, że jest ona siedzibą tajnej siatki pedofilskiej) rozpoczyna pełną nieprzewidywalnych zdarzeń podróż po wschodnich Stanach. Lillian spotyka na swojej drodze całą gamę barwnych postaci - idealistycznych anarchistów, przez zagubionych intelektualistów, niebezpiecznych fanatyków - które stają się katalizatorami jej wewnętrznej przemiany.

REKLAMA

Max: co obejrzeć w ten weekend? Polecamy The Sweet East - Piękny Wschód

Oko (to znaczy: wizja) i sposób opowiadania obrazem Williamsa - dotychczas znanego głównie jako wybitny operator - czynią z „The Sweet East” pożywkę niemal duchową. Estetyczne doznania w połączeniu z festiwalem nieprzewidywalnych, nieraz niemal abstrakcyjnych wydarzeń i związanych z nimi postaciami zawierają w sobie - tak myślę - całą esencję tego dziwnego, olbrzymiego, niebezpiecznego, fascynującego, pogubionego i nieraz źle interpretującego pojęcie wolności kraju. Mówimy o filmie absolutnie nieszablonowym, czy to realizacyjnie, czy treściowo - tym bardziej, że reżyser jak mało kto potrafi zgrać ze sobą na przykład czarny humor z surowym realizmem, a potem przypudrować to całkowicie surrealistyczną atmosferą.

Piękny Wschód
REKLAMA

Jasne, obraz Williamsa ma w sobie sporo z satyry, ale nie chodzi w nim o drwiny - fabuła służy mu za punkt wyjścia do zabiegów, które obnażają zarówno absurdy, jak i piękno Ameryki. Twórca z wyczuciem i sporą dozą odwagi maluje portret państwa różnorodności i sprzeczności. Lilian - niczym współczesna Alicja od Lewisa Carrolla - ściera się z całą tą plejadą ekscentryków, reprezentujących różne poglądy na życie, wartości, politykę i świat w jak najszerszym tego słowa znaczeniu. Każda z nich dodaje do tej opowieści coś istotnego, zazwyczaj wymykając się jednoznacznej ocenie. I dobrze.

Cała ta odyseja w „The Sweet East” to droga przede wszystkim tożsamościowa - wędrówka przez muzeum narodowych przywar i dumy, sympatii i antypatii, subkultur, imprez, pasji. Zachwyty i abominacje. Piękno i brzydota. Doskonała równowaga, kompletny pejzaż, prawdziwy hołd dla różnorodności. A zatem nie tylko film drogi w sensie dosłownym, ale i metaforyczna podróż przez labirynt perspektyw. To naprawdę piękne doświadczenie.

Film obejrzycie tutaj.

A tutaj przeczytacie więcej o ciekawych filmach i serialach:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA