Najpierw trzymający w napięciu kryminał. Potem - krwawy horror. Ten film z HBO Max nieraz was zaskoczy
Lubię przeglądać oferty popularnych serwisów streamingowych w poszukiwaniu mniej popularnych, niepromowanych tytułów, które większość subskrybentów omija wzrokiem - w istocie wiele z nich to świetne obrazy, które giną w zalewie droższych amerykańskich produkcji. Szkoda, ale od czasu do czasu warto o nie powalczyć By wesprzeć te produkcje i ocalić przed zaginięciem w otchłani zapomnienia, z chęcią polecam tego typu filmy. Tym razem mój wzrok zawiesił się na „Wenus”, którą znajdziecie w HBO Max.
„Wenus” obejrzałem jakieś dwa lata temu w ramach jednego z filmowych festiwali. Film w reżyserii Jaume Balaguero przedstawia się jako thriller akcji z domieszką horroru i elementów nadprzyrodzonych, ale w gruncie rzeczy mamy tu do czynienia z (udaną!) mieszanką wielu gatunków. Całość jest luźno oparta na opowiadaniu H.P. Lovecrafta pt. „Sny w Domu Wiedźmy”. Twórca przeniósł elementy tej historii w brudny, ale i nowoczesny setting - na obrzeża Madrytu, skupiając się przede wszystkim na budynku w Villaverde Sur.
Główna bohaterka to tancerka z klubu nocnego, Lucia, która decyduje się zwiać z dużą ilością wartych majątek narkotyków należących do jej pracodawców - rzecz jasna gangsterzy, którym je zwędziła, nie zamierzają puścić tego płazem. Kobieta kryje się w pewnym zrujnowanym mieszkaniowym kompleksie wraz z siostrą i siostrzenicą. Cała ta już wystarczająco problematyczna sytuacja staje się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy siostra znika, mafia odkrywa ich kryjówkę, a w trzewiach ponurego budynku zdaje się czyhać coś znacznie bardziej przerażającego, niż grupa uzbrojonych po zęby kryminalistów.
HBO Max: co obejrzeć? Polecamy film Wenus
Początkowo Balaguero na pierwszym planie stawia konflikt Lucii z właścicielami skradzionych drągów - jedynie drobne, subtelne wskazówki sugerują, że z budynkiem „Venus” jest coś nie tak. Narracja skupia skupia się na teraźniejszości: nie poznajemy szczegółów burzliwej przeszłości Lucii czy jej racji z siostrą. W porządku: twórca nie karmi nas retrospekcjami czy dialogową ekspozycją (choć niewątpliwie nieco większa dawka wiedzy mogłaby korzystnie wpłynąć na zaangażowanie widza). To, czym operuje - z naciskiem na małą Albę - wystarcza, by zbudować stawkę, wartość emocjonalną i wiarygodne motywacje. Konkrety. Cenię.
Z czasem groza - w iście Lovecraftowskim stylu - stopniowo się ujawnia. Początkowo jedynie niewyraźnie majaczy, by ostatecznie pogłębić horror. Gdy opowieść wkracza w akt trzeci, otrzymujemy coś nieoczekiwanego: subtelny niepokój przekształca się w groteskowy obłęd. Posoka zalewa ekran, akcja nabiera tempa, koniec igraszek i niepewności, oto krwisty stek, wybuchowy, brutalny i niebywale satysfakcjonujący finał. I to wlanie ten finał jest najpiękniejszym, co daje widzowi „Wenus”. Z kolei w słabszych chwilach aktorstwo i momenty, w których Lucia nawiązuje więź z siostrzenicą, rekompensują braki.
Czytaj więcej o horrorach w Spider's Web:
„Wenus” nie straszy zanadto w tradycyjnym stylu kina grozy - generuje jednak sporo emocji (w tym niepokoju), które zapadają widzowi w pamięć. To bardzo umiejętnie skomponowany horror akcji, w którym różnorodność ciekawych konceptów oraz brudnych, ponurych, makabrycznych obrazów składa się się we wrzynający się w mózg kolaż. Świetnie się to ogląda. W tym pojemnym worze znajdziemy przyjemny pastisz, trzymający w napięciu i brutalny thriller, hektolitry krwi, szaleńczą kreatywność, czarną komedię, no i fantastyczną główną bohaterkę - wspaniały hołd dla najtwardszych zawodniczek w historii straszaków. Być może reżyser nie sprawuje nad swoją narracją pełnej kontroli (wydaje się, że pewne rozwiązania lepiej prezentowały się na papierze), ale sprawnie porusza się w scenografii horroru, serwowaniu zastrzyków adrenaliny i podrasowaniem ekscytującej akcji. Dobra rzecz.
Wenus znajdziecie w ofercie HBO Max.