Wersow nie ma szczęścia. Internauci oskarżają ją, że sprzedaje chińskie klapki z Alibaby
Po aferze z logo sowy Wersow – jedna z członkiń Ekipy – mierzy się z kolejnymi oskarżeniami. Tym razem na cenzurowanym jest sklep youtuberki, internauci twierdzą, że sprzedaje tam klapki, które mogą pochodzić z chińskiego sklepu Alibaba. I to sprzedaje ze sporą przebitką.
Grupa założona przez Friza stała się obiektem krytyki po filmie Sylwestra Wardęgi. Youtuber nazwał ich „hipokrytami”, wytknął plagiat piosenki oraz kradzież logo. Ekipa odpowiedziała na zarzuty, choć nie wypadła zbyt przekonująco. Nie mogą jednak spać spokojnie, bo na jaw wychodzą kolejne ich grzeszki.
Najwięcej oskarżeń ma na koncie Wersow. Jeśli zbierzemy je do kupy, to wyłoni się z nich albo obraz cwanej influencerki, albo biednej dziewczyny, za którą stoi jakiś biznesmen-manipulant, który w dodatku zachęca ją do picia energetyków, bo te „zadbają o naszą kondycję i umysł”. W styczniu została przyłapana na gorącym uczynku jak „inspiruje” się znaną instagramerką bez podpisywania zdjęć. To właśnie mniej więcej wtedy przestała też używać logo sowy, które sobie po prostu ściągnęła z internetu bez wykupienia licencji.
Najbardziej ironiczne w tym wszystkim jest to, że Wersow jest studentką prawa i internauci wyśledzili plan zajęć jej uczelni. Wynika z niego, że prawo autorskie miała na 5 semestrze. Po aferze wykupiła grafikę z sową w bazie zdjęć.
Stanowi ona... lustrzane odbicie poprzedniego logo i jest autorstwa innego artysty (nie wiadomo więc, czy i on nie podpatrzył sobie rysunku u twórcy DFT, który współpracował z Adidasem i Apple). W Rossmanie nadal można kupić kosmetyki sygnowane przez Wersow i jest na nich kradziona sówka.
Ekipie już wcześniej zarzucono, że do swojej płyty w wersji deluxe dodaje chiński szmelc za kilka dolarów.
Youtuberzy sprzedawali swoją płytę „Sezon 3” w wypasionej wersji za 420 zł. Były w nich rzeczy, które sprowadzili z Chin i tylko przyczepili do nich metki ze swoim logo. Później Wujek Łuki tłumaczył, że fani i tak kupowali ten box dla wejściówki na ekskluzywny koncert.
Dzieciaki otwierające paczkę mogły się jednak poczuć lekko oszukane, bo nie dostały produktów „premium”, a płacili w sumie niemałe pieniądze. Ich idole wożą się drogimi brykami i chodzą w ciuchach Givenchy i Gucci, a im wciskają chiński kapelusz za 8 zł i nerkę za 11 złotych.
Rzeczy z Chin Ekipa sprowadziła więcej. Ok, tak sprzedawcy w Polsce robią od lat przynajmniej 90. Przecież popularne klapki Kubota też przywędrowały do nas po „jedwabnym” szlaku (ich historię możemy przeczytać na stronie sklepu). Zawsze jednak były tanie jak barszcz i handlarze na giełdach nie mydlili nam oczu, że są towarem luksusowym.
Okazuje się, że produktów Made in China Ekipa może mieć więcej. Wersow zarzuca się sprzedaż klapek z Alibaby.
Tymczasem na stronie Wersow Store znajdziemy klapki za 159 złotych. Owszem, widziałem w sklepach droższe. Problem z nimi jest taki, że jeśli przypuszczenia youtuberów okażą się prawdą, są one warte o wieeeeeele mniej – nawet z przesyłką. Bardzo podobny model znajdziemy bowiem na Alibabie.
„Werka jest taka zajebista, że nawet chińczyki plagiatują od niej” — napisał internauta, który zauważył to podobieństwo 2 tygodnie temu. Opowiedział o tym też w swoim filmiku youtuber Revo.
Tak się składa, że internauci znaleźli bardzo podobny model klapek w serwisie Alibaba, który przy odpowiednio dużym zamówieniu kosztują jakieś 4 dolary. Co ciekawe firma ta oferuje nałożenie logo w dokładnie tych samych miejscach, w których są na klapkach Weroniki. Warto zaznaczyć, że ubrania z Wersow Store mają zapisek, że zostały wyprodukowane w Polsce, natomiast przy klapkach jest zapis, że zostały jedynie zaprojektowane w Polsce.
— mówi Revo.
Jeśli ktoś uważa, że warto zapłacić 160 złotych za klapki z logo Wersow, to nie ma problemu. Wiele znanych firm produkuje takie gadżety w Chinach. Po prostu warto mieć na uwadze, że być może to ten sam model
I jasne, to może być tylko zbieg okoliczności, ale ostatnia seria wpadek Wersow tylko sprawia, że trudniej takie oskarżenia bagatelizować. Ekipa nie ma (jeszcze) fabryki obuwia. Nie można więc ich winić za to, że sprowadzają rzeczy z Chin. Tak przecież robi większość firm sprzedających gadżety na całym świecie. Chodzi o to, by ich fani wiedzieli, że mogą po prostu słono przepłacać kupując „dizajnerskie” klapki i inne ciuchy.
Napisałem w tej sprawie na adres sklepu podany na stronie Wersow Store. Jeśli uzyskam odpowiedź, chętnie się nią podzielę.
* zdjęcie główne: screen z YouTube / Wersown, Wykop.pl