REKLAMA

Scenarzysta "Wiedźmina" sam się wkopał. Nawet nie chciało mu się zajrzeć do książki Sapkowskiego

3. sezon „Wiedźmina” za nami - zauważalny skok jakości okazał się niewystarczający, by udobruchać zniechęconych fanów. Niestety, pracujący przy serialu twórcy zdają się robić wszystko, by jeszcze bardziej zirytować odbiorców - ubierając obronę produkcji w wyjątkowo niefortunne słowa. Teraz oliwy do ognia dolał Javier Grillo-Marxuach, scenarzysta i producent wykonawczy tytułu.

wiedźmin 3 serial scenarzysta książki fani-krytyka netflix
REKLAMA

Javier Grillo-Marxuach, jeden ze scenarzystów 3. sezonu „Wiedźmina”, w ostatnim czasie musiał mierzyć się z niesłusznymi zarzutami. Z okazji premiery finałowych odcinków nowej odsłony twórca opublikował na X (nowa, kuriozalna nazwa dawnego Twittera) wpis promujący serial. Internauci zaatakowali producenta, wytykając mu łamanie strajku. Grillo-Marxuach usunął swojego posta, ale napisał później - zgodnie z prawdą - że jego działania były całkowicie zgodne z zasadami protestów gildii, przypominając przy okazji, że starał się utrzymać kontakt z fanami z własnej woli, a nie na prośbę korporacyjnych zwierzchników. Inni twórcy stanęli w obronie kolegi - potwierdzili, że gildia już nie zabrania promowania swoich produkcji; władze związku zdają sobie sprawę, że wielu fanów nie kojarzy scenarzystów z ich twórczością, a to bezpośrednio w nich uderza.

Niedługo później Grillo-Marxuach wdał się jednak w konflikt z fanami „Wiedźmina”. Ci zarzucali twórcy i jego współpracownikom, że nie znają i nie szanują materiału źródłowego - czyli prozy autorstwa Andrzeja Sapkowskiego.  

Czytaj także:

REKLAMA

Wiedźmin, sezon 3. Scenarzysta kontra fani

Dla tych, którzy twierdzą, ze nie czytamy/nie szanujemy książek - szkic scenariusza do szóstego odcinka trzeciego sezonu "Wiedźmina" zaczynał się od Dijkstry trzymającego Geralta na czubku noża, gdy ten sikał na roślinę. Mamy strony, które to udowodnią!

Problem polega na tym, że scenarzysta sam się wkopał. To oczywiście niezbyt duża pomyłka, ale wystarczająca, by polec w tej dyskusji. Jedna z osób przedstawiła nawet dokładny opis z polsko i anglojęzycznej wersji książki, przypominając, że Geralt wcale nie nasikał do żadnej doniczki.

Wówczas widzowie zaczęli drwić („dowód, że byłeś nieprzygotowany, a teraz nawet nie chce ci się złapać za książkę i sprawdzić ponownie”; „to nie ich wina, po prostu przeczytali złą książkę!”) oraz dopytywać o kolejne różnice między oryginałem a adaptacją. Komentowano zmianę historii Filavandrela czy sugerowano, że twórca w ogóle nie rozumie sagi; dodano, że fani wcale nie chcieli, by serial dodawał nowe wątki, podczas gdy zabrakło w nim wielu znaczących elementów książek. Tymczasem producent zaczął się odgrażać, że "hejterzy" zgarną bany.

Ale... Geralt nie nasikał do doniczki w tej scenie w książkach. Napisano tam, że inni mężczyźni po prostu wysikaliby się do pobliskiej doniczki, ale on miał skrupuły i wyszedł w poszukiwaniu miejsca odpowiedniego do sikania; takiego, które nie znajdowałoby się tuż obok śpiącej Yen.

Zablokujesz mnie za to? Po prostu powiedziałem, co faktycznie wydarzyło się w książkach (...). To nawet nie była krytyka. Oto odpowiedni fragment z książki, mylę się?

Wreszcie scenarzysta zakończył dyskusję, w pewnym sensie potwierdzając słowa Tomasza Bagińskiego. Ten wielokrotnie wyjaśniał przyczyny zmian - w mniej lub bardziej przekonujący sposób. Oczywiście, pewne modyfikacje bywają konieczne, rzecz w tym, że na poziomie 2. sezonu serialu zrobiło się ich zbyt wiele. I nikt nam nie wmówi, że były one niezbędne choćby najdrobniejszym stopniu.

Kiedy serial jest robiony dla ogromnej rzeszy widzów, z różnymi doświadczeniami, z różnych części świata, a dużą ich część stanowią Amerykanie, to pewne uproszczenia nie tylko mają sens, ale są konieczne

- raz jeszcze powtórzył Tomasz Bagiński.
REKLAMA

oto dlaczego nie odpowiadam na pytania "dlaczego zmieniłeś to/tamto". praca musi mówić sama za siebie. jeśli nie trafia do ciebie, to twoja odpowiedź.

nie jest to ani bardziej, ani mniej skomplikowane: nasze powody są na ekranie.

- napisał na koniec Grillo-Marxuach.
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA