Wiktory 2022 rozdane - no, przynajmniej w teorii, bo w praktyce zdecydowana większość nagrodzonych nie pojawiła się na imprezie, by odebrać nagrodę. To spektakularny, historyczny bojkot, który chyba mało kogo dziwi. Z drugiej strony była to chyba najciekawsza gala od bardzo, bardzo dawna - tak groteskowa, że aż fascynująca.
Gala wręczenia Wiktorów 2022 w TVP za nami. To pierwsza impreza rozdania nagród Akademii Telewizyjnej od 2015 roku (wcześniej były przyznawane nieprzerwanie od 1985). Honoruje się nimi osobowości małego ekranu, które w jakiś sposób (czy to artystycznie, czy za sprawą osobowości i charyzmy) zapisały się w historii polskiego medium i pamięci odbiorców.
Jak wyszło w tym roku? Cóż, zdecydowanie lepiej, niż przypuszczałem - rzecz jasna nie ze względu na poziom organizacji ceremonii, a dlatego, że większość nagrodzonych zbojkotowała galę Telewizji Polskiej i nie przyjęła statuetki (ergo - zachowała się, jak należy). O bojkocie było zresztą głośno od kilkunastu ostatnich dni - dziennikarze i artyści nie zostawiali na gali suchej nitki, zachęcając nominowanych do protestu. Apele musiały dotrzeć nawet do zagranicznej gwiazdy wieczoru - Stinga, który sześć dni przed wydarzeniem odwołał swój koncert.
Wiktory 2022, czyli satysfakcja i smutek
Nominowani dali stacji jasno do zrozumienia, gdzie mają reaktywację Wiktorów i całe TVP. W bojkocie wzięli udział m.in. Robert Janowski, Maciej Stuhr, Robert Makłowicz, Magda Mołek, Monika Olejnik, Marcin Dorociński, Maria Dębska, Jan Holoubek, Sanah, Andrzej Seweryn, Karol Strasburger i inni. O rezygnację z koncertu do Stinga apelowali Mariusz Szczygieł czy Maciej Orłoś.
Jak śpiewał klasyk - "show must go on".
Brytyjskiego legendarnego muzyka zastąpiła, jakżeby inaczej, Edyta Górniak, ulubienica TVP. Miło, że imprezę otworzył występ pochodzącej z Ukrainy Jamali, a rozdanie nagród rozpoczęto od przyznania honorowego SuperWiktora prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu (statuetkę odebrał Dymytro Kułeba, minister spraw zagranicznych Ukrainy). Następnie przypomniano jedno z przemówień Zełenskiego do świata.
Później czas antenowy wypełniano nagraniami wideo, czołobitnością wobec Jacka Kurskiego i kolejnymi występami (na gali pojawił się m.in. nasz eurowizyjny reprezentant, Karol Ochman, który podziękował za uhonorowanie go "Odkryciem roku"). Uczucie niezręczności rosło z każdym momentem, w którym okazywało się, że zwyciężczyni czy zwycięzca nie zamierza odebrać swojej nagrody. W wielu przypadkach gospodarze zbywali to milczeniem, z rzadka tylko wprost informując publiczność o nieobecności wyróżnionej osoby na ceremonii.
Ostatecznie na gali nie pojawił się prawie nikt z nagrodzonych, a i w sieci wielu internautów krytykowało wznowienie wydarzenia - zwłaszcza w tym okresie. To było bardzo satysfakcjonujące, ale i kuriozalne. Zjednoczenie w bojkocie ma w sobie coś budującego, ale pustki na ceremonii niosły ze sobą odrobinę smutku - to przecież niezmiernie przykre, że Polacy zmuszeni są pokazywać Telewizji Publicznej środkowy palec. Cóż - sama sobie na to zasłużyła.