REKLAMA

Netflix zrobił serial fantasy. Jak wyszło? Świetnie

Scenariusz „Wilczego króla”, nowego animowanego serialu Netfliksa, mieli garść rozpoznawalnych motywów - przy okazji opowiada jednak swoją historię w sposób, który przykuwa do ekranu i sprawia, że ani się obejrzysz, a twoim oczom ukażą się napisy końcowe finałowego odcinka.

wilczy król serial netflix recenzja opinie
REKLAMA

Witajcie w świecie, którym rządzą zmiennokształtni - oto Siedem Królestw, kraina zdominowana przez ludzi zmieniających się w przerośnięte szczury, dziki, lwy, niedźwiedzie czy wilki. Dwie ostatnie nacje w komitywie zapewniały niegdyś Królestwom pokój, jednak pewnego dnia potężny lew pokonał wilka i przejął władzę.

Głównym bohaterem „Wilczego króla” nie jest jednak żaden z wpływowych lordów, a Drew Ferran - wiodący spokojne życie wraz z rodzicami i bratem chłopak, który pewnego dnia nieoczekiwanie pod wpływem księżycowego światła zmienia się w bestię. Mimo że potrafi się kontrolować, na skutek nieporozumienia jego ojciec i brat są przekonani, że Drew w szale zamordował swoją matkę. Ta, raniona przez innego tajemniczego zmiennokształtnego, który wdarł się do ich domu, przed śmiercią wręcza synowi imponujący miecz i nakazuje: znajdź diuka Bergana. Tak oto rozpoczyna się pełna niebezpieczeństw wędrówka chłopaka, który nie ma pojęcia, co go czeka, skąd pochodzi i jak wielka odpowiedzialność spoczywa na jego barkach.

Wilczy król - recenzja serialu Netfliksa

REKLAMA

„Wilczy król” to serial, który powinien zaangażować widzów w każdym wieku, choć nierówny ton może czasem przeszkadzać tym starszym. Z jednej strony wiele postaci pada tu trupem, przemocy nie brakuje, niektóre leśne kreatury są naprawdę niepokojące (pajęcza bogini to straszliwa maszkara!), a i tematyka potrafi uderzyć w poważniejsze nuty. Z drugiej: zachowania czy wypowiedzi niektórych postaci bywają nieco infantylne i w treści, i w formie  - i tak na przykład wybuchający co i rusz nieudolnie złowieszczym śmiechem książę lwów niemożebnie frustruje.

Są to jednak frustracje okazjonalne. Najtrudniejszy pod tym kątem jest początek, który - choć emocjonalny i emocjonujący - opiera się na nieporozumieniach i niedomówieniach. Nic to. Produkcja szybko zagęszcza akcję, stawiając przed naszym bohaterem i jego nowymi towarzyszami coraz to bardziej wymagające przeszkody. Walki, pościgi, zwroty akcji - sporo tu tego, co ważne: zaserwowanego w sposób, który nieustannie pobudza zainteresowanie.

Wilczy król

Świat przedstawiony jest ciekawy, ale nieprzyjazny i niepokojący. Każda podróż między głównymi lokacjami w królestwach niesie ze sobą niebezpieczeństwo - serial dba o to, by poczucie zagrożenia wisiało nad nim i bohaterami niemal nieustannie. Bohaterowie w ogóle mają tu ciągle pod górkę, a produkcja nie pieści się z nikim. Co ważne, nikt nie jest tu kryształowy, każdy nosi w sobie zadrę lub popełnia błędy. Każdy ma drogę do przejścia, a kolejne etapy podróży w jakiś sposób wpływają na jego zachowanie i charakter. Nasz tytułowy heros powoli oswaja się z drzemiącą w nim bestią; początkowo jest przerażony, by wkrótce stać się zafascynowany, ba, momentami nawet buńczuczny w związku z szerokim wachlarzem nowych możliwości.

Podoba mi się też sposób zarysowania tego świata. To prawdziwa rzadkość: twórcy nie bawią się w pośpieszne streszczenia historii Siedmiu Królestw, nie faszerują nas licznymi retrospekcjami i, co najważniejsze, nie wciskają nadmiaru ekspozycji w usta swoich bohaterów. Stopniowo, krok po kroku, z naturalnie brzmiących dialogów poznajemy kolejne szczegóły dotyczące rozkładu sił, polityki, legend, bestiariusza, konfliktów, dawnych dziejów. Wiele najnowszych produkcji fantasy czy science fiction mogłoby (i powinno) uczyć się od reżysera Toma Brassa i jego ekipy scenarzystów, wśród których znalazł się również sam Curtis Jobling - autor książkowego oryginału („Wereworld”) i producent adaptacji.

Czytaj więcej:

Bohaterowie są interesujący, niekoniecznie jednoznaczni, czasem antypatyczni lub wręcz przeciwnie - „Wilczy król” przedstawia nam grupę naprawdę różnorodnych postaci, które nie pozostawiają obojętnym. Poza tym całość składa się z baśniowych wątków starych jak świat, nie sili się też na przedstawienie odkrywczych morałów, politycznych złożoności czy metafor, ale to nic nie szkodzi - młodsi widzowie znajdą tu wystarczająco pouczających treści, a cała reszta doceni sprawnie prowadzoną narrację, porywające przygody, fenomenalną głosową obsadę i wreszcie: rewelacyjną animację. Stwory sportretowane są w sposób kreatywny i nieraz budzący emocje; lokacje są zróżnicowane i pełne szczegółów. Najmniej dopracowane bywają odległe tła, ale rzadko mamy czas, by zwrócić na to uwagę. Dodajmy do tego obłędną ścieżkę dźwiękową: z jednej strony podkreślającą fantastyczno-baśniowy charakter opowieści, z drugiej - posilającą się elektronicznymi brzmieniami, ekscytująca lub niepokojącą. 

„Wilczy król” wyrywa się też z pewnego schematu współczesnych animacji dla dzieciaków: nie męczy niskich lotów slapstickiem i gagami. To poważniejsza, głębsza rozrywka, przemyślana i dopracowana. Ma swoje wady, ale i bawi. Solidnie bawi, dodam. 

REKLAMA
  • Tytuł serialu: Wilczy król/Wolf king
  • Lata emisji: 2025-
  • Liczba sezonów: 1
  • Twórcy: Curtis Jobling, Tom Brass
  • Obsada: Ceallach Spellman, Nina Barker-Francis, Paterson Joseph
  • Nasza ocena: 7/10
  • Ocena IMDB: 6,6/10
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-03-27T14:33:31+01:00
Aktualizacja: 2025-03-27T13:30:28+01:00
Aktualizacja: 2025-03-27T12:55:24+01:00
Aktualizacja: 2025-03-27T10:04:38+01:00
Aktualizacja: 2025-03-26T13:22:58+01:00
Aktualizacja: 2025-03-26T08:43:57+01:00
Aktualizacja: 2025-03-25T17:34:00+01:00
Aktualizacja: 2025-03-25T08:57:47+01:00
Aktualizacja: 2025-03-24T14:06:53+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA