REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Dzieje się /
  3. Media

Jestem katoliczką i nie oburza mnie wizerunek Maryi w maseczce z błyskawicą

Najnowsze wydanie „Wysokich Obcasów” wywołało medialną burzę: wszystko przez zamieszczoną w magazynie grafikę, na której widnieje Maryja w maseczce z błyskawicą, czyli symbolem Strajku Kobiet. A ja nadal nie mogę wyjść z szoku, jak łatwo striggerować Polaków.

21.12.2020
17:40
wysokie obcasy maryja maseczka opinia
REKLAMA
REKLAMA

Dwa zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa (na mocy art. 196 KK, czyli tego odnoszącego się do „obrazy uczuć religijnych”) i medialna burza — oto konsekwencje zamieszczenia przez redakcję „Wysokich Obcasów” (weekendowy dodatek do „Gazety Wyborczej”) na łamach magazynu kontrowersyjnej grafiki. Co wywołało aż tak silne emocje u części czytelników i internautów?

„Nawet Matka Boska założyła maseczkę z błyskawicą”

Na grafice autorstwa Marty Frej (cenionej ilustratorki, która od lat w swojej twórczości porusza tematykę praw kobiet) widnieje Maryja w maseczce z błyskawicą (symbolem Ogólnopolskiego Strajku Kobiet) i czarną parasolką (która z kolei stała się symbolem demonstracji przeciwko zaostrzeniu ustawy o aborcji).

Rysunek ze słowami „WO życzy wszystkim kobietom wolności — w Boże Narodzenie i nie tylko” został opublikowany na drugiej stronie magazynu „Wysokie Obcasy” tuż obok wstępniaka redaktorki naczelnej Aleksandry Klich, a na stronie „WO” grafika została dodatkowo opatrzona komentarzem „Nawet Matka Boska założyła maseczkę z błyskawicą”.

To wystarczyło, aby wywołać medialną burzę. Przez cały weekend śledziłam inbę, jaka rozkręciła się w internecie wokół kontrowersyjnej ilustracji i nadal nie mogę wyjść z szoku, jak łatwo strollować tudzież striggerować polską opinię publiczną. Zwłaszcza że na mnie, zaangażowanej w życie Kościoła katoliczce, rzeczona grafika nie zrobiła większego wrażenia.

Nie oburzyła mnie „Matka Boska Tęczochowska”, tak samo jak nie robi na mnie wrażenia Maryja z błyskawicą.

Tak jak trudno mi było zrozumieć zeszłoroczną nagonkę (a tym bardziej interwencję policji — sic! — w tej sprawie) na Elżbietę Podleśną, autorkę wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej z tęczową aureolą (nazywanego „Matką Boską Tęczochowską”), tak obecnie przecieram oczy ze zdumienia na widok alergicznych reakcji, jakie wywołał opublikowany przez „Wysokie Obcasy” rysunek Marty Frej.

Z jednej strony rozumiem, że religijność i życie duchowe każdego człowieka jest bardzo delikatną (a nawet wręcz intymną) dziedziną i w momencie, gdy ktoś „obraża” ważne dla nas symbole, możemy czuć smutek, złość czy rozczarowanie. Z drugiej jednak, coraz częściej mam przekonanie, że powracające regularnie w naszej debacie wojenki na tle religijnym (niezależnie, czy dotyczą „znieważenia” Matki Bożej, Jana Pawła II czy samego Jezusa) są jednym wielkim teatrem, który zdaje się mieć niewiele wspólnego z traktowaniem wiary na serio.

Katolicy jej NIENAWIDZĄ. Jedną grafiką podzieliła Polaków. Zobacz jak [ZDJĘCIA]

Towarzyszy mi nieodparte wrażenie, że przy okazji tego typu awantur, wszystkie strony sporu odgrywają świetnie opanowane role: oto kojarzona z opozycją i antyrządowym przekazem „Gazeta Wyborcza” przejeżdża metalowym prętem po klatce, w której czai się rozdrażniony lew w postaci polskiej prawicy.

Pojawiają się dające się z góry przewidzieć głosy oburzenia: tak, tak, dziadersi już zdążyli napisać co myślą o Maryi promującej protesty kobiet, a wspomniane zawiadomienia do prokuratury zapowiedzieli już — i tu znowu zero zdziwienia — poseł Dominik Tarczyński i Bartosz Lewandowski z Ordo Iuris (wiecie, to ta organizacja, o której członkach nie wolno pisać, że to opłacani przez Kreml fundamentaliści).

Cała Polska potrzebuje psychologa?

Scenariusz znany od lat po raz kolejny spełnia się na naszych oczach i mało kogo stać na chwilę refleksji, by zadać sobie pytania: O co tak naprawdę mi chodzi? O co mogło chodzić drugiej stronie? Dlaczego takie grafiki wywołują we mnie tak silne emocje?

Cóż, rozumiem jednak, że napisać emocjonalnego, obrażającego adwersarza tweeta jest dużo szybciej i prościej, niż zajrzeć do własnego wnętrza i zastanowić się nad swoimi motywacjami. Niewiele pomylił się zespół Happysad, którego wokalista niegdyś śpiewał „cały mój kraj potrzebuje psychologa”. Szkoda, że zamiast wglądu we własne przeżywanie świata, nadal tak duża część z nas wybiera pseudoterapię w postaci wyżywania się na Twitterze, Facebooku czy Instagramie.

Tak, chodzę do kościoła. Nie, mojej wierze nie zagraża grafika Marty Frej

Zdaję sobie sprawę z tego, że to może mało popularna postawa (choć wiem, że w swoich intuicjach nie jestem odosobniona — i Bogu dzięki), ale nerwowe (by nie napisać „histeryczne”) reakcje części środowisk katolickich na tego typu „prowokacje” (nie znam dobrze środowiska „WO”, więc trudno mi jednoznacznie odczytać intencję — z jednej strony cała sprawa faktycznie może wyglądać na chęć wsadzenia kija w mrowisko, ale kojarzę również redaktorkę naczelną magazynu, czyli Aleksandrę Klich z — uwaga— świetnych wywiadów z katolikami, a ponadto sama uczestniczyłam niedawno w prowadzonym przez tę dziennikarkę spotkaniu on-line wokół tematu roli kobiet w Kościele Rzymskokatolickim), są dla mnie niczym innym, jak właśnie odgrywaniem z góry ustalonej roli.

Sama mam trochę tak, że staram się budować i rozwijać swoją wiarę na nieco trwalszych fundamentach, niż cudze opinie. Nie chcę przez to powiedzieć, że moje przeżywanie duchowości i relacji z Bogiem jest przez to lepsze, ale towarzyszy mi pytanie o siłę wiary tych, którzy panikują i rozdzierają szaty w obliczu mniej lub bardziej wyrafinowanych kontrowersji.

Abstrahując od tego, że zarówno grafiki z Matką Bożą (aż strach pomyśleć, gdyby poseł Tarczyński dowiedział się, że w sieci furorę robią świeczki w kształcie „maryjek” i inne artefakty kojarzone z ludowym podejściem do wiary), jak i pomniki Karola Wojtyły (jak chociażby ten autorstwa Jerzego Kaliny, który także wywołał niemałe poruszenie), czy inne wątki religijne pojawiające się w sztuce, nie od razu są „atakiem na katolików” — czasami są tylko (albo aż) punktem wyjścia do dyskusji i refleksji.

Patriarchalne misie z Twittera łatwo Maryi nie oddadzą

Przeczucie, że cała „obrona” Matki Bożej przed „lewackim atakiem” zainicjowanym ilustracją Marty Frej jest de facto obroną patriarchalnej wizji świata przez tzw. katolików kulturowych (już sobie wyobrażam te modlitwy „wynagradzające za bluźnierstwo” odprawiane przez Żołnierzy Chrystusa i Straż Narodową na metalowych różańcach z linki spadochronowej) wzmaga narracja, z jaką mamy do czynienia w mediach społecznościowych.

Zastanawia fakt, że największa fala oburzenia płynie od mężczyzn, i to tych otwarcie sympatyzujących z konserwatywnym obozem. Komentarze, jakie w sobotę i niedzielę zalały Twittera były jak bujny wykwit mansplainingu i (czy w polsokiej wersji: panjaśnienia) w jego najczystszej postaci.

Całe to zacietrzewienie, a niekiedy realna agresja i przemocowy przekaz płynące ze strony twitterowiczów (często tych z hasztagiem #BabiesLivesMatter w loginie) wpisuje się raczej w walkę o utrzymanie patriarchalnego status quo, niż obronę „dobrego imienia” Matki Boskiej.

Maryja też mogła powiedzieć „nie”

Jest w tym również jakaś niesamowita przewrotność, że właśnie wczoraj, gdy spór wokół grafiki Marty Frej osiągnął apogeum, w Kościele czytaliśmy Ewangelię o zwiastowaniu. W tym fragmencie Biblii młoda i pobożna Miriam odpowiedziała aniołowi Gabrielowi swoje słynne fiat, czyli „tak”, godząc się na to, aby począć i urodzić Jezusa. Wiecie, co najbardziej ujmuje mnie w tej scenie? To, że miała wybór.

Na koniec jeszcze jedno — w moim mieszkaniu wisi portret Marii Skłodowskiej-Curie autorstwa Marty Frej. Widnieje na nim cytat z polskiej noblistki ze słowami: „Niczego w życiu nie należy się bać. Należy to tylko zrozumieć”. I właśnie to zrozumienie (nie mylić z akceptacją czy rezygnacją z własnych poglądów) wydaje mi się tu kluczowe: gdybyśmy mieli go dla siebie wzajemnie odrobinę więcej, to być może bylibyśmy mniej sfrustrowanym narodem.

REKLAMA

*Zdjęcie główne: Marta Frej/„Wysokie Obcasy”

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA