Idzie nowe? Tego jeszcze nie wiem, ale na pewno: idzie lepsze. W Stanach, niemal równo rok temu, wprowadzono zasadniczą zmianę w metodologii obliczania popularności utworów na Billboardzie: zaczęto brać pod uwagę odtworzenia z YouTube'a. W Polsce, co prawda, OLiS jeszcze nie bierze pod uwagę tego, ale - jak dowiedzieliśmy się w mijającym tygodniu - ZPAV, organizacja przyznająca złote/platynowe/diamentowe płyty, będzie posiłkować się streamingiem przy przyznawaniu wyróżnień!
Wszystko jednak odbywa się w oparach niezłego absurdu. Jakkolwiek bowiem nie byłoby fajnym to, że mocno betonowa organizacja, pełna leśnych dziadków i mentalnie mocno tkwiąca w minionej epoce, zaczęła próby nad nadgonieniem otaczającej ich rzeczywistości, tak też ich matematyka jest dość mocno zdumiewająca. Ile bowiem streamów będzie potrzeba, by zakwalifikować internetowe odsłuchania, jako sprzedaż jednej płyty - 15? 50? 100? A może 200?
Cóż - jeśli postawiliście na którkąkolwiek z tych opcji - minęliście się z prawdą, i to wyjątkowo mocno. Jak bowiem możemy przeczytać w oficjalnym komunikacie ZPAVu: "Ilość 2500 szt. streamingów któregokolwiek z tytułów albumu jest równoznaczna ze sprzedażą 1 albumu CD lub DVD audio". Liczba ta zapewne wzięła się stąd, że np. Spotify płaci - podobno - $0.006 do $0.0084 za jedno odtworzenie. Tym samym więc, jeśli dana płyta miałaby pokryć się złotem za pośrednictwem samego streamingu (10 tys. sprzedanych egzemplarzy w przypadku płyt zagranicznych, 15 tys. w przypadku płyt polskich), musiałaby być odtworzona - bagatela - od 25,000,000 do 37,500,000 razy. Dla tych, którzy dostali oczopląsu: "dwadzieścia pięć milionów" do "trzydziestu siedmiu milionów pięciuset tysięcy" razy. W kraju, ktory pi razy drzwi 40 milionów obywateli miał kilkanaście lat temu - zanim całkiem pokaźnej wielkości miast kilka dało susa do Holandii, za Odrę i do Londynu.
Zmiany, zmiany - ale beton jak stał, tak stoi.