Adamczycha wraca na Netfliksa z sarmackim humorem, codziennymi problemami szlachty i nutą krytyki współczesności. Czy nowy sezon "1670" wciąż daje radę?

Nowy sezon, nowi bohaterowie, ale Adamczycha niemal taka sama. Wieś spokojna, wieś wesoła w świeżutkiej odsłonie serialu nie ulega zachodnim modom, nie dotykają jej dziejowe zawirowania, ale jej szlacheccy mieszkańcy nie są już tacy sami.
Zaczyna się od tego, co widzieliście na zapowiedziach, czyli dożynek królewskich, które spadły na Jana Pawła jak grom z jasnego nieba. Nasz bohater postanowił je zorganizować, gdyż zdobycie publiczne stanowiska, chwały i sławy to spełnienie jego sarmackich marzeń, które – kto wie! – może zakończą się kiedyś i wygraną elekcją na króla Polski. Problemy z elekcją to jednak dopiero pieśń przyszłości, na razie głupiutki Jan Paweł musi poradzić sobie z problemami bardziej przyziemnymi.
1670 – recenzja serialu serwisu Netflix
Szlachcic na zagrodzie może i mógł celować w najwyższe stanowiska, ale na ziemię ściągały go inne problemy, zwykle bytowe. 2. sezon znacznie chętnie eksploruje właśnie tę przyziemną rzeczywistość szlachecką i z humorkiem pokazuje ekonomiczne problemy małych gospodarstw i ich mieszkańców. Oczywiście to dalej serial bardzo krytycznie patrzący na szlachtę I Rzeczpospolitej, więc zaniedbania i trudności bytowe obserwujemy w dużej mierze z perspektywy chłopów. Obserwujemy marazm i beznadzieję, z której nieboracy próbują się wykaraskać każdym za wszelką cenę.
Humor operuje tu na 2 najważniejszych poziomach. Po pierwsze to żarty ze szlachty i całego systemu polityczno-ekonomicznego Polski sarmackiej. Figura Jana Pawła jest kluczowa, aby każde osiągnięcie tych czasów, każdy przejaw edukacji czy kultury obśmiać, a przynajmniej sprowadzić do absurdu. Drugi poziom to te wszystkie elementy współczesne wplecione w historyczny kostium. I na obu poziomach widoczne są pewne problemy, które, choć nie przeszkadzają w odbiorze, to warto je zauważyć.
Krytyka oczywiście nie dotyczy bezpośrednio polski sarmackiej. Serial w gruncie rzeczy korzysta z tego kostiumu, aby komentować Polskę współczesną. Mówi to zresztą sam Jakub, gdy trafia do escape roomu (nie pytajcie, oglądajcie). Polsce szlacheckiej dostaje się jednak rykoszetem. Są takie momenty w 2. sezonie, że figura Jana Pawła sprawia wrażenie, jakby uległa wyczerpaniu. Kolejne perypetie, z których rodzina Adamczewskich wychodzi obronną ręką, ale w ostatniej chwili durny szlachcic niweczy wszystkie dotychczasowe starania, staje się na tyle powtarzalna, że aż nudna.

Archetypiczny szlachcic zamiast parodiować wady epoki staje się nieznośną parodią samego siebie.
Na drugim poziomie też funkcjonuje sobie humor bardzo powtarzalny, bo zasadzający się na napięciu między współczesnym językiem, a odległą przeszłością. Podobnie jak „Plebs” czy „Norseman”, tak „1670” momentami w tym humorze grzęźnie, a to wrażenie potęgowane jest jeszcze, jeśli cały serial ogląda się ciągiem. W zasadzie cały pierwszy odcinek, to niekończący się festiwal żartów z Polaków na wakacjach, z tym że nie odwiedzają Turcji a Imperium Osmańskie i że noszą kontusze. Na szczęście serial jest na tyle sprawnie napisany, aby z tego problemu wykaraskać się błyskotliwym dialogiem, czy zaskakującym zwrotem akcji.
Scenariusz jest bowiem bardzo wysokiej próby. Produkcja kręci się w pobliżu tych samych motywów i żartów, a jednocześnie cały czas przyspiesza kroku. Problemy z powtarzalnością formuły twórcy odrzucają rozwojem bohaterów, a krytyczne komentarze o takim a nie innym portretowaniu I Rzeczpospolitej kąśliwą uwagą skierowaną do krytyków.
Świadczy to nie tylko o tym, że serial jest żywy, ale też, że jego scenarzysta Jakub Rużyłło doskonale wie, co robi.
Wynika z tego bardzo odważna decyzja, aby produkcję zamknąć cliffhangerem, który wywali Adamczychę w powietrze (metaforycznie oczywiście). Celem tego zabiegu nie jest jednak wywołanie drżenia u widza o losy bohaterów, ale jasne pokazanie, że serial zmierza własną drogą i nie wpada w koleiny tak głębokie, że woźnica może puścić lejce.
Zresztą serial cały czas bardzo przyjemnie się ogląda. Jest wysmakowany wizualnie, ma piękne kostiumy i nawet jeśli gdzieś tam zatrzeszczą efekty komputerowe, to chciałoby się, aby polskie produkcje historyczne i kostiumowe wyglądały właśnie tak. I były tak zagrane, bo obsada, w której odrobinę brakuje Michała Balickiego, dała w tym sezonie spektakularny pokaz swoich umiejętności.
„1670” to po prostu jedna z najbłyskotliwszych polskich produkcji komediowych i razem z „The Office PL” czy „Minutą Ciszy” dystansuje się od konkurencji, ale też przypominaja, że humor bardziej niż cokolwiek innego może kształtować rzeczywistość. Choćby z tego powodu warto patrzeć na serial Netfliksa nie tylko jak na dobrze napisany żarty. Bo to coś więcej.
Więcej o produkcjach Netfliksa przeczytacie na Spider's Web:
- Użytkownicy Netfliksa mają nowy ulubiony serial. W Polsce o nim cicho
- Strzeżcie się nowego thrillera Netfliksa. Można zanudzić się na śmierć
- Polska komedia prosto z kin ekspresowo trafi na Netfliksa
- Będzie spin-off Wednesday. O kim opowie nowy serial z uniwersum Tima Burtona?
- Netflix wspaniale kończy 2025 rok. Wielkie hity nadchodzą