REKLAMA

Sequel "365 dni" poniewierany przez krytyków jak Laura przez Massimo. Na Rotten Tomatoes ma okrągłe 0 procent

"365 dni: Ten dzień" to sequel "pierwszego polskiego erotyka" na podstawie książek Blanki Lipińskiej. Film miał wczoraj premierę na Netfliksie i został zjechany przez krytyków od góry do dołu. Całkiem słusznie, bo wszyscy zgodnie przyznają, że jest jeszcze gorszy od jedynki. A to naprawdę sztuka, podobnie jak zdobycie 0 proc. na Rotten Tomatoes.

365 dni ten dzien netflix recenzje opinie
REKLAMA

"365 dni" było najpopularniejszym filmem na Netfliksie w 2020 roku. Nie tylko w Polsce, ogółem najpopularniejszym. Dlatego nie dziwi nikog, że serwis postanowił przygarnąć kurę znoszącą złote jajo i kontynuację nakręcił już pod swoimi skrzydłami. Film "365 dni: Ten dzień" jakimś cudem okazał się jeszcze gorszy od poprzednika. W pierwszych minutach jest więcej scen seksu niż na stronie głównej PornHuba, fabuła praktycznie nie istnieje, a jeśli już się pojawia, to urąga naszej inteligencji.

Tylko co z tego, skoro "365 dni: Ten dzień" już jest na pierwszym miejscu najchętniej oglądanych filmów na platformie i z pewnością zagości tam nie dłużej. Ponownie, nie chodzi tylko o Polskę. Produkcja zadebiutowała na czele rankingu niemal we wszystkich krajach, gdzie działa Netflix. Według portalu Flixpatrol wyłamały się tylko Bangladesz, Indie, Japonia, Malediwy, Oman, Pakistan, Korea Południowa i Sri Lanka. Ale nawet tam (poza Japonią) sequel "365 dni" trafił na podium.

REKLAMA

Recenzje "365 dni: Ten dzień". Co piszą o filmie za granicą?

Na stronie Rotten Tomatoes, która zebrała anglojęzyczne recenzje, "365 dni: Ten dzień" wykręciło okrągłe 0 proc. pozytywnych tekstów. Nie jest ich za dużo, bo zaledwie pięć, ale pochodzą z tak znanych portali jak Variety czy IndieWire. Ten pierwszy m.in. "docenił" finał filmu, który ma jedną z najśmieszniejszych strzelanin w zwolnionym tempie w historii.

Bez względu na marginalnie transgresywne akty seksualne, to czarno-złote wibratory i prześcieradła oraz skomplikowana bielizna Laury są tak naprawdę podstawą tej nużącej fantazji erotycznej. Podobnie jak w przypadku "50 twarzy Greya", z którego rażąco zrzyna, te filmy kładą mniejszy nacisk na seks, a bardziej na rzeczy. Garnitury, okulary przeciwsłoneczne, wilee, skutery wodne, sklepy, szpilki, Lamborghini i Corvetty

– napisała Jessica Kiang w Variety.

IndieWire dał filmowi ocenę D+, czyli nasze szkolne 2 z plusem. Szok, prawda? Gdzie recenzentka znalazła zalety? Bardzo trudno było mi wydłubać cokolwiek, bo nawet sceny seksu zostały skrytykowane jako mało seksowne, a czasami wręcz śmieszne. Porównała je do lalkowego filmu "Ekipa Ameryka: Policjanci z jajami", ale tamto to była przecież parodia. Pochwaliła za to postać Olgi granej przez Magdalenę Lamparską, która jako jedyna wprowadza pewien realizm do filmu:

Białowąs i Mandes mocno opierają się na filmowych pejzażach (od Włoch po Hiszpanię) i popowym soundtracku, które są jedynym nośnikiem emocji w filmie bez chemii, fabuły, reżyserii czy nawet dbałości o szczegóły. Nigdy wcześniej mdłe piosenki nie wzbogacały tak scenariusza

- napisała Kate Erbland w IndieWire.

Druga część "365 dni" jest jeszcze gorsza. Jak to możliwe?

A co tam słychać nad Wisłą? U nas nastroje podobne. Nasza redakcyjna koleżanka Asia Tracewicz wystawiła filmowi ocenę 1/10, ponieważ film ją obraził, wkurzył i zażenował. Dawid Muszyński z NaEkranie napisał: "Seans tego filmu to zmarnowane dwie godziny. Nie sądziłem, że twórcy mogą jeszcze bardziej obniżyć loty, ale udowodnili mi, że się myliłem. A jeszcze nas czeka trzecia część tego spektaklu…". Z kolei w podobnie krytycznej recenzji w Onecie możemy przeczytać, że w drugiej części filmu, chociaż główna bohaterka Laura przestała być seks-marionetką w rękach Massimo (to pewnie po części zasługa Netfliksa i nie piszę tego złośliwie):

REKLAMA

Widać też, że twórcy próbowali odpowiedzieć na zarzuty, które pojawiły się po pierwszej części: wielu odbiorców twierdziło, że Laura jest kobietą zniewoloną, zmuszaną do czynności seksualnych przez faceta noszącego broń za paskiem. W drugim filmie z cyklu w jednym zdaniu zostaje poruszony wątek porwania Laury - ona mówi wprost, że początki znajomości z Massimem były "chore", on odpowiada, że trzymanie jej w zamknięciu wynika z potrzeby ochrony - sprawa załatwiona, rozmowa nie trwa więcej niż dwie minuty

- napisała Joanna Joanna Barańska w Onecie.

"365 dni: Ten dzień" zbiera też słabe oceny od zwykłych widzów. Na IMDb ma 2,9/10, a na portalu Filmweb jeszcze mniej, bo 2,3/10. Pierwsza część jest o punkcik lepsza w obu serwisach. Jeżeli więc tendencja się utrzyma, to nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jak zła będzie trzecia część.

Film "356 dni: Ten dzień" możemy oczywiście obejrzeć online na Netfliksie.

* zdjęcie główne: kadr z filmu "365 dni: Ten dzień" / Netflix

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA