James Bond ma nowy dom, ale „No Time to Die” i tak obejrzymy w kinie. Amazon wydał 9 mld dol. i idzie na wojnę z Netfliksem
Amazon kupił właśnie wytwórnię MGM za 8,45 mld dol. z myślą o wzmocnieniu swojego serwisu wideo na żądanie. Można rozsądnie założyć, że nowym domem dla Jamesa Bonda i spółki niedługo stanie się Prime Video, a pozostali gracze na rynku VOD mogą się zacząć obawiać o swoją pozycję.
Dojrzewające rynki mają to do siebie, że często powstaje na nich duopol. Dwóch ogromnych Goliatów, zwykle różnych jak dzień i noc, goni czasem znacznie od nich mniejszy Dawid, podczas gdy pozostali gracze to już typowy plankton. Przykładów nie trzeba zresztą daleko szukać i wystarczy spojrzeć na rynek komputerów osobistych: od lat mamy tu hegemona w postaci Windowsa i nieco mniej popularnego macOS-a, podczas gdy Linux i bazujący na nim ChromeOS majaczą się gdzieś w tle.
Podobną dynamikę mamy w przypadku mobilnych systemów operacyjnych, gdzie karty rozdają Google (lider pod względem ilościowym) z Apple’em (lider pod względem finansowym), bo Microsoft zwinął żagle. Konsole do gier? Tort dzielą PlayStation z Xboksem, a podgryza go Switch. Social media? Facebooka i Twittera goni TikTok, który zastąpił Snapchata. Komiksy i superbohaterowie? Marvel kontra DC (plus niezależni wydawcy). Muzyka? Spotify vs Apple Music. I tak dalej, i tak dalej.
Sytuację na rynku VOD można opisać z kolei słowami: „to skomplikowane”.
Pomijając już nawet te lokalne serwisy wideo na żądanie pokroju naszego Playera lub Ipli, w skali makro mamy aż czterech naprawdę liczących dostawców treści, którzy konkurują o nasze pieniądze oraz (być przede wszystkim) o nasz czas. Pierwszym z nich jest bez dwóch zdań Netflix, czyli największy serwis z filmami i serialami online na świecie, który swoją działalność rozpoczął w 1997 roku jako… wypożyczalnia wideo. Dopiero po dekadzie wykonał pivot i w 2007 roku ruszył z VOD.
Warto też zaznaczyć, że Netflix po zmianie profilu działalności udostępniał klientom przez internet filmy i seriale licencjonowane od innych dostawców, ale obecnie clou oferty są produkcje własne z serii Netflix Original. Firma wydaje na nie miliardy dolarów rocznie, ale to właśnie dzięki tym inwestycjom w 2021 roku mogła pochwalić się 208 mln użytkowników, którzy miesiąc w miesiąc opłacają wcale nie tak tani abonament i sprawiają, że biznes się kręci.
Na drugiego hegemona świata wideo na żądania wyrasta znacznie młodszy Disney+.
Usługa istnieje dopiero od niecałych dwóch lat i nie jest jeszcze dostępna w Polsce, ale globalnie już teraz jest hitem — głównie za sprawą katalogu produkcji, jaki jest w niej dostępny. Myszka Miki, która niedługo skończy 100 lat, tak jak Netflix stawia na treści własne, a filarami jej VOD-a są serie „Gwiezdne wojny” i „Marvel Cinematic Universe” oraz treści National Geographic i wytwórni Fox. Dzięki nim usługa zdobyła już ponad 100 mln subskrybentów.
Takim underdogiem jest tutaj z kolei zmierzający do nas HBO Max, należący do koncernu Warner Media. Usługa wystartowała oficjalnie rok temu i ma obecnie 40 mln użytkowników, ale tak naprawdę jest kolejną iteracją takich platform jak HBO Now i naszego rodzimego HBO GO. Jej głównymi atutami również są treści własne od istniejącej już od lat 70. ubiegłego stulecia komercyjnej stacji HBO i od wytwórni Warner Bros., do których zaliczają się adaptacje komiksów DC, seria „Harry Potter” i „Gra o tron”.
Z powyższą trójką cały czas walczy Amazon ze swoim Prime Video.
Firma założona pod koniec ubiegłego wieku przez Jeffa Bezosa ma w dodatku aż 175 mln subskrybentów swojego VOD-a, aczkolwiek trzeba pamiętać, że dostęp do niej jest dorzucany do abonamentu Amazon Prime (czyli protoplasty naszego rodzimego Allegro Smart). Z tego powodu Prime Video jako osobny byt cały czas jest tak jakby w cieniu zarówno Disneya, jak i HBO (i to nawet z naszej perspektywy, chociaż Disney Plus cały czas nie dotarł do naszego kraju!).
Z bólem muszę przy tym stwierdzić, że Prime Video działa na polskim rynku od zawsze tylko tak na pół gwizdka — cały czas nie widać w bazie produkcji własnych w języku polskim, a do tego w przypadku wielu produkcji ze świecą szukać tu polskiego lektora. Amazon nie prowadzi też w naszym kraju praktycznie żadnych działań marketingowych związanych z usługą wideo na żądanie, a będący koniem pociągowym tego VOD-a abonament Prime nie jest dostępny u nas w pełnym wymiarze.
Trzeba jednak pamiętać, że Amazon na rynku VOD jest obecny znacznie dłużej od swoich największych konkurentów, w tym nawet od Netfliksa.
Problem w tym, że Jeff Bezos to pierwsze starcie z dzisiejszym liderem… przegrał. Mimo to firma się nie poddaje i już od 2013 roku inwestuje coraz śmielej w produkcje własne. Doczekała się nawet kilku prawdziwych hitów z „Człowiekiem z wysokiego zamku”, „The Boys” i „Invincible” na czele, a tak jak nie mówi się o nich dziś (jeszcze?) z taką samą estymą, jak o „House of Cards”, „Wiedźminie”, „Grze o tron” i „Mandalorianinie”, tak Amazon ma kilka asów w rękawie.
Twórcy największego internetowego supermarketu online zachodniego świata bynajmniej nie kryją się z tym, że wydają furę pieniędzy na odcinkową adaptację „Władcy Pierścieni” (mogliby zawstydzić twórców „Gry o tron”). Do tego do oferty Amazona dołączą w niedalekiej przyszłości ekranizacje „The Wheel of Time”, gier z cyklu „Fallout” (!), a także kolejna, trzecia już wersja „Dziewczyny z tatuażem”. Obok takich marek widzowie po prostu nie będą mogli przejść obojętnie.
Jakby było mało, Amazon przejął właśnie… wytwórnię MGM.
Internetowy gigant będzie właścicielem jednego z tuzów Hollywoodu, którego historia sięga 1924 roku Dzięki temu Prime Video może za chwilę okazać się nowym domem nie tylko Jamesa Bonda, ale również bohaterów 4 tysięcy filmów i 17 tysięcy seriali, które w ostatnich stu latach wyprodukowało Metro-Goldwyn-Mayer. Wśród nich, prócz serii o agencie 007, znalazły się m.in. „Rocky”, „Creed”, „Milczenie owiec”, „Gwiezdne Wrota”, „Tomb Raider”, „Fargo” i „Opowieść podręcznej”.
Zakup wytwórni MGM jest drugim największym przejęciem w historii Amazona; droższe było jedynie Whole Foods, które wpadło w łapy giganta w 2017 roku. W dłuższej perspektywie czasu ten ruch zaś nie tylko wzmocni Prime Video, ale również… osłabi konkurentów oferujących filmy i seriale Metro-Goldwyn-Mayer. Pamiętajmy jednak, że dotychczasowe umowy nadal obowiązują, a Barbara Broccoli i Michael G. Wilson zapowiedzieli, iż „No Time to Die”, czyli nowy Bond, i tak zadebiutuje w kinach.
Sytuacja zrobiła się właśnie niezwykle ciekawa, a wisienką na torcie jest 180 Oscarów i 100 nagród Emmy, jakie Amazon zgarnął niejako przy okazji. Biorąc z kolei pod uwagę ogłoszoną właśnie transakcję oraz ambitne plany Prime Video, trudno dzisiaj wyobrazić sobie, że na rynku VOD w przewidywalnej przyszłości zapanuje duopol lub model 2+1 — no, chyba że któryś z czwórki graczy, w postaci Netfliksa, Disneya, HBO lub Amazona, wykupi bezpośredniego konkurenta…
PS Jeśli zastanawiacie się, gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla Apple’a, który stał się jednym z moich ulubionych dostawców treści, to już kiedyś tłumaczyłem, że jego Apple TV nie jest bezpośrednią konkurencją dla Netfliksa i spółki (bo nigdy nie miało nią być).