"Backdoor - wyjście awaryjne" to nowy serial komediowy nakręcony przez Polsat, ViacomCBS i Comedy Central. To polska wersja formatu wymyślonego przez brazylijską grupę youtuberów Porta Dos Fundos, która swego czasu wywołała burzę również w naszym kraju. Widziałem pierwszy odcinek na Polsat Box Go i przyznam szczerze, że nie raz, nie dwa, prychałem pod nosem. I to zupełnie na trzeźwo, co rzadko mi się zdarza na polskich komediach.
Polskie sitcomy przeżywają ostatnio renesans – szkoda, że nie udaje nam się stworzyć z powodzeniem własnych formatów, ale jeśli coś jest dobre, to jego korzenie już są mniej ważne. Nie tak dawno temu na Canal+ mieliśmy premierę "The Office PL", którego zwiastun wzbudził sporo mieszanych emocji, ale ostatecznie okazało się, że serial wyszedł całkiem zgrabny i zabawny. Teraz dostajemy sitcom nie z brytyjskim, a brazylijskim rodowodem: "Backdoor - wyjście awaryjne".
Jeżeli Porta Dos Fundos (czyli po polsku właśnie "tylne drzwi") wam niewiele mówi, to nic nie szkodzi. Ich kanał na YouTube ma 17 milionów subskrybentów, a ich filmiki obejrzano niemal 7 miliardów razy. Nagrywają przede wszystkim krótkie skecze, które nieraz wywoływały kontrowersje. Może obiło wam się za to o uszy, że Jarosław Gowin chciał usunąć z Netfliksa film "Pierwsze kuszenie Chrystusa" z gejem Jezusem i jarającą maryśkę Maryją. To właśnie ich sprawka.
Backdoor to polska wersja "brazylijskiego Monty Pythona". Serial składa się krótkich skeczy.
Porta Dos Fundos są u siebie porównywani do Monty Pythona. Bez przesady, nic się nie równa z Monty Pythonem, ale ich twórczość też opierała się głównie na krótkich skeczach. To zupełne przeciwieństwo rozwleczonych telenowel, z których słynie Brazylia. Podobnie jest z "Backdoorem" - w jednym 20-minutowym odcinku mieści się od 5 do 7 shortów. W czasach TikToka i czerpania wiedzy z nagłówków taka forma kilkuminutowych filmików jest bardzo pożądana.
Serial w przewrotny, ale inteligentny sposób portretuje współczesność. Pokazuje, jacy jesteśmy, obnaża hipokryzję. Czasem śmiejąc się z pruderii, jest bardzo odważny obyczajowo i jednocześnie jest blisko ludzi. Im bardziej wchodziliśmy w te historie, tym bardziej odkrywaliśmy, że ta skondensowana forma skeczowa jest też piekielnie trudna w realizacji. Dodatkowo ten serial, w swojej oryginalnej formie, funkcjonuje w internecie, który rządzi się swoimi prawami. Łącznie spośród ponad 1000 skeczy wybraliśmy ponad 80, które są przystępne i przekładalne na język telewizyjny. W czasie prac okazało się, że każdego z nas śmieszą zupełnie inne historie i myślę, że jest to siłą tego serialu
- wspomina Paweł Biniek, producent.
Paweł Biniek jest "weteranem sitcomów", bo wyprodukował około 700 odcinków "Miodowych lat" (swoją drogą to amerykański format na bazie "The Honeymooners") i "Kasię i Tomka". Reżyserem Backdoora jest z kolei Norweg Sindre Sandemo. Studiował na łódzkiej Filmówce i jest mężem Pauliny Gałązki, która gra główną rolę w "Dziewczynach z Dubaju". Bycie obcokrajowcem w Polsce z pewnością pozwoliło mu spojrzeć na niektóre rzeczy z dystansu.
Przez wiele lat obserwowałem, ale i myślałem o polskiej kulturze. Możliwe, że przez to mam niekoniecznie lepsze, ale inne spojrzenie. Starałem się zaufać sobie w tym, że to, co mi się wydaje stereotypowe, to faktycznie takie jest. I to, co mnie śmieszy, będzie też śmieszne dla innych
– zapewnia reżyser Sindre Sandemo.
"Backdoor" to nie polskie kabarety. Niektóre skecze są serio śmieszne
Podchodziłem do "Backdoora" z dystansem, szczególnie po tym, jak ostatnio oglądałem na Polsacie nowy serial komediowy "Akademik" i się załamałem. Takiego krindżu nie załapałem nawet wchodząc na stronę komixxy.pl w 2021 roku. Mocne 1/10. Nowy sitcom to zupełnie inna liga. Formułę skeczy obrzydziły nam polskie kabarety czy youtuberzy w stylu Abstrachujów czy wip bros, ale "Backdoor makes skecze funny again", parafrazując klasyka.
Na początku pierwszego odcinka trudno mi było przegnać pierwsze wrażenie, choć serial jest nieźle zrealizowany (w gruncie rzeczy to prosta konwencja, ale nie takie rzeczy da się spitolić), ale potem uległem. I zaśmiałem się po raz pierwszy, a potem drugi i tak dalej. Nie wszystko mnie ruszyło, ale było całkiem sporo momentów prychania jak na te 20 minut.
Najwidoczniej nie mam zbyt wyrafinowanego poczucia humoru, ale najbardziej uśmiałem się na skeczach o tematyce erotycznej i narkotykowej. W pierwszym tuż po seksie kobieta prawi swojemu kochankowi antykomplepementy o jego niezbyt okazałym penisie "al dente", który nie sprawiał jej tyle bólu i męczących orgazmów jak "pęto kiełbasy śląskiej" byłego.
W drugim rodzice odkryli zioło w rzeczach syna i nie zawahali się go użyć - to był chyba najbardziej naturalny zjarany dialog w polskiej kinematografii od czasów monologów Laski w "Chłopaki nie płaczą". W tym miejscu zwrócę uwagę na aktorów: praktycznie nikogo nie kojarzę, a wywiązali się ze swego zadania bezbłędnie. Nieopatrzone, ale utalentowane twarze to z pewnością plus "Backdoora".
Serial ma więc i żarty skierowane do widowni starszej niż przeciętny tiktoker, ale i takie, które starszaki mogą nie do końca docenić – jak skecz o tworzeniu hip-hopowej piosenki z autotunem, która brzmi jak połowa nowego polskiego rapu. Historie, przez zagraniczny format, są bardziej uniwersalne, ale twórcom udało się przemycić polskie smaczki. W pierwszym odcinku nie było żadnego jechania po bandzie czy "bluźnierstw" jak w Porta Dos Fundos, ale zobaczymy co będzie dalej. Zamierzam obejrzeć cały sezon i już w sumie nie mogę się tego doczekać.
Pierwszy, 10-odcinkowy sezon "Backdoor" jest od dziś w całości online na Polsat Box Go. W telewizji pojawi się wiosną 2022 na Super Polsat i Comedy Central.