Ten znakomity polski film skupia się na człowieku. „Biała odwaga" to nie ideologiczny wykład z historii
Marcin Koszałka i Łukasz M. Maciejewski wzięli pod lupę niezmiennie delikatny, a dla wielu wręcz drażliwy temat, jakim jest Goralenvolk. Zamiast jednak uczynić z niego fundament pod zdjęty z taśmy produkcyjnej historyczny film-wykład, w którym nie może przecież zabraknąć męczeństwa, patosu, idei większych niż życie oraz moralnych ocen, postanowili obudować go wokół człowieka: czującego, pełnokrwistego, autentycznego. To właśnie na człowieku skupia się „Biała odwaga”; na tym, jak trudy jego (ich) codzienności przekształcają się w okoliczności ekstremalnie dramatyczne, skomplikowane i bolesne.
OCENA
„Biała odwaga” rozgrywa się na Podhalu na przestrzeni sześciu wojennych lat. Grany przez Jakuba Gierszała Wolfram von Kamitz zapoznaje swojego nowego góralskiego druha oraz rezydującego w Zakopanem gubernatora z ideą Goralenvolk. Posilając się m.in. teorią metalowych góralskich spinek (w rzeczywistości pisał o niej prof. Włodzimierz Antoniewicz), które miały być jednym z dowodów na wpływy germańskie na Podhalu, przekonywał rozmówców, że w góralach i Niemcach płynie ta sama krew. Jego zdaniem podczas wędrówki ludów i najazdu Hunów część Gotów schroniła się w Kotlinie Zakopiańskiej i okolicach.
Akcja Goralenvolku była, rzecz jasna, akcją niemiecką, prowadzoną bez inicjatywy społeczności góralskiej. Przerażenie, groźby (wysiedlenie, śmierć), obietnice (zapowiedziano na przykład, że władze niemieckie uczynią „zadość woli tych Górali, którzy chcą stanowić odrębny szczep") znacząco wpłynęły na agitację na rzecz tej inicjatywy; ostatecznie część mieszkańców Podhala - choć wcale nie tak liczna - współpracowała i kolaborowała. Rzadko z własnej, nieprzymuszonej woli. A jednak po upływie kilku lat do najeźdźców dotarło, że nie mogą liczyć na masowe poparcie górali. Współpraca nie przynosiła oczekiwanych owoców, a próba utworzenia góralskiego legionu SS skończyła się fiaskiem. Ocaleli kolaboranci musieli zatem obawiać się zarówno Niemców, jak i członków AK.
Czytaj więcej o filmowych nowościach na łamach Spider's Web:
Biała odwaga - recenzja filmu
W tej historycznej scenerii dochodzi do konfliktu dwóch braci. Pierwszy z nich, Jędrek, to znakomity taternik; uwielbia ryzykowną wspinaczkę, co jednak nie do końca podoba się ojcu jego wybranki. Zakochany w Bronce góral nie przypuszcza, iż na skutek „rodzinnej” decyzji ręka dziewczyny zostanie oddana jego starszemu bratu - spokojniejszemu, poważniejszemu Maćkowi. Jędrek dochodzi do wniosku, że nie ma już czego szukać na ojcowiźnie - odchodzi, zarabia na wspinaczkowych popisach w Krakowie, romansuje. Pewnego dnia spotyka wspomnianego wcześniej Wolframa, z którym szybko się dogaduje. Gdy wybucha wojna, a Niemcy proponują Podhalanom współpracę, Maciej i kilka innych góralskich rodów odrzucają ofertę. Przekonany przez Wolframa Jędrek widzi w niej jednak szansę na ocalenie swojej społeczności (widok bezwzględnie wymordowanych przedstawicieli inteligencji okazał się argumentem ostatecznym), a przy okazji, kto wie, być może i odzyskanie ukochanej. Tak oto bracia stają po przeciwnych stronach barykady, zmuszeni do podjęcia szeregu trudnych, bolesnych decyzji.
Oniemiające zdjęcia wspaniale ilustrują potęgę Tatr - widzimy sięgające chmur strome szczyty, majestatyczne iglice rysujące się na błękicie lub bieli nieba. Miniona dzikość, ale nieśmiertelne piękno. Górskie pejzaże są, siłą rzeczy, istotnym elementem „Białej odwagi”. To urzekające, milczące kadry - olśniewają, przykuwają wzrok, zachwycają i niepokoją zarazem.
Taka właśnie jest „Biała odwaga” - wydobywa z widza wspomniane zachwyt i niepokój, rezerwując czas na smutek czy wzruszenie na po seansie. Koszałka wie, jak pozyskać uwagę widza: łapie ją już w pierwszych minutach i nie odpuszcza aż do samego końca. Widoki, przekonujące i niejednoznaczne postacie z krwi i kości (Julian Świeżewski i Filip Pławiak w roli braci zaproponowali jedne z najciekawszych aktorskich kreacji w rodzimym kinie na przestrzeni co najmniej ostatniego roku), w końcu: opowieść. Z jednej strony pełna rozpoznawalnych tropów i zabiegów, z drugiej: zaskakująco świeża, unikająca leniwych rozwiązań, daleka od banału.
Rodzinny konflikt i pękające serce doskonale wpasowały się w ten historyczny kontekst - to przecież opowieść o trudnych i bolesnych decyzjach, o poszukiwaniu słusznej drogi wśród ścieżek, z których każda wydaje się zgubna. Całe szczęście: nikt nie prowadzi tu mdłego historycznego wykładu, nie wskazuje paluchem, nie ocenia, nie piętnuje, nie moralizuje. Jednocześnie „Biała odwaga” pozostaje rozbrajająco szczera, zachowując niemal dokumentalny obiektywizm, drobiazgowo dbając o uzyskanie przekonującego efektu końcowego - wspomnę tylko, że całość została napisana i zagrana w gwarze góralskiej, a obraz wielokrotnie pozwala zanurzyć się w tamtejszej indywidualności kulturowej. Nie mam wątpliwości: to jeden z najambitniejszych i najlepiej zrealizowanych polskich fabularnych projektów ostatnich lat.