Remigiusz Mróz nie chce kontynuacji "Chyłki" bez Cieleckiej: "Kłócą się z duchem historii"
Remigiusz Mróz Twórca "Behawiorysty" i "Chyłki" opowiada nam o serialowych projektach, które bazują na jego książkach. Jaka przyszłość je czeka? Mróz opowiada nam, jak widzi kontynuację "Chyłki", a także dzieli się przemyśleniami dotyczącymi "Behawiorysty".
Remigiusz Mróz opowiada o serialach "Behawiorysta" i 6. sezonie "Chyłki". Jaka przyszłość czeka produkcje powstałe na podstawie twórczości pisarza? Mróz w wywiadzie opowiedział nam o swoim stosunku do "Behawiorysty" i o tym, jak zapatruje się na kontynuacje serialu "Chyłka".
Serial "Chyłka" dobiegł końca wraz z 5. sezonem zatytułowanym "Chyłka - Oskarżenie". Od dłuższego czasu za kulisami mówi się jednak o ewentualnej kontynuacji bez Magdaleny Cieleckiej. Niechętny takiemu pomysłowi jest Remigiusz Mróz, który opowiedział nam w wywiadzie również o swojej reakcji na serial "Behawiorysta" i przyszłych planach twórczych.
"Behawiorysta" to najnowszy polski serial platformy Player i jednocześnie kolejna adaptacja twórczości Remigiusza Mroza. Twórcy i aktorzy biorący udział w projekcie zdradzili kulisy powstawania kryminału na specjalnie zorganizowanym spotkaniu prasowym. Pojawił się tam też najpoczytniejszy polski pisarz ostatnich lat. Porozmawialiśmy z nim o jego stosunku do 1. sezonu "Behawiorysty", zakończeniu poprzedniego serialu na "Chyłka - Oskarżenie" i następnej powieści.
"Chyłka", "Behawiorysta" i "Czarna Madonna" - Remigiusz Mróz opowiada o swoim stosunku do seriali:
Miałeś już okazję zobaczyć serialowego "Behawiorystę" w pełnej krasie. Skonfrontowanie swoich autorskich wyobrażeń z wizją przetworzoną przez czyjąś wyobraźnię bywa dla ciebie jakimś wyzwaniem?
Remigiusz Mróz: Nie, to dla mnie zawsze niesamowita frajda. Umywam od tego ręce na etapie oddania książki do druku, więc kiedy przychodzi do adaptacji, mogę zrelaksować się, usiąść wygodnie i doświadczać całości jak każdy inny widz. A jak coś nie wypali, zgodnie z prawdą mogę powiedzieć, że nie miałem z tym nic wspólnego. Mówiąc poważnie, to zupełnie po ludzku jestem ciekaw, jak to wszystko wypadło na ekranie. Scenarzyści mają zawsze wolną rękę, bo stoję na stanowisku, że to oni biorą odpowiedzialność, a więc muszą też mieć odpowiednio dużo swobody. Koniec końców wszystkie zmiany, których dokonują, to dla mnie zawsze wartość dodana, o ile nie uderzają w rdzeń historii. Materiał źródłowy w końcu znam aż za dobrze i oglądanie go w formie przeniesionej 1:1 na ekran byłoby dość dojmujące.
Jaką miałeś reakcję tym razem?
Jeśli chodzi o historię, jej przesłanie i aspekty psychologiczno-społeczne - zachwyt. Cały ten fundament został sugestywnie przeniesiony, a sama jakość produkcji to jak na warunki polskie po prostu kosmos. Z autorskiego punktu widzenia trochę frapujące są zaś zmiany w konstrukcji głównego bohatera. Książkowego Gerarda Edlinga polubiło kilkaset tysięcy czytelników, mimo że jest trochę nieprzystępny, oschły i od czasu do czasu się wywyższa. Niełatwo przedstawiać odbiorcom taką postać, bo istnieje ryzyko, że nie wzbudzi sympatii i stanie się odpychająca. W przypadku Chyłki oddano ją jednak dość wiernie i jaki był efekt, wszyscy widzieliśmy. W przypadku Edlinga być może zabrakło nieco odwagi. Ale to tylko łyżka dziegciu, za wszystko inne wylewam na twórców pełną beczkę miodu.
Jak blisko procesu tworzenia "Behawiorysty" starałeś się być? Niektórzy pisarze lubią trzymać bardzo uważną pieczę nad adaptacji swoich książek.
Nie ingeruję wcale. Daję tylko fundament, na którym producenci i scenarzyści mogą wznosić własne kondygnacje. Wydaje mi się to całkowicie uczciwe, jako że to oni odpowiadają za cały proces. W kolejnych adaptacjach mam zapewniony udział jako producent wykonawczy, więc może zaangażowanie będzie nieco większe - wciąż jednak będzie to dzieło kogoś innego. Ja staram się przede wszystkim nie przeszkadzać, bo wiem, jak wyglądają negocjacje budżetowe, rozmowy ze stacją i tak dalej. Ostatnim, czego potrzebuje ekipa, to autor stojący im nad głową.
Remigiusz Mróz zdradził, że fani trochę narzekają na wersję głównego bohatera w serialu "Behawiorysta".
Wspomniałeś o tym, że starasz się nie ingerować w prace twórców adaptacji, ale twoi fani siłą rzeczy utożsamiają z tobą kolejne seriale. Dostajesz od nich wiadomości w tych sprawach? Na ile byli zadowoleni z "Chyłki", na ile są z "Behawiorysty"?
Wiadomości jest dość sporo, wystarczy zresztą przejrzeć komentarze pod postami w mediach społecznościowych - dla mnie to zawsze gigantyczny komplement, bo pokazuje to, jak bardzo czytelnicy są przywiązani do historii i bohaterów. Rzadko oczywiście zdarza się tak, by ktokolwiek z nas był w stu procentach zadowolony z ekranizacji naszej ulubionej książki, choć "Behawioryście" obrywa się znacznie mocniej niż "Chyłce". Głównie ze względu na zmiany w konstrukcji Edlinga. Chyłka zawsze pozostawała Chyłką, czy to na kartach powieści, czy na ekranie. W tym wypadku jednak musimy chyba mówić o dalekim kuzynie Gerarda.
- Czytaj także: Jak my oceniliśmy polski kryminał? Naszą recenzję otwarcie serialu "Behawiorysta" znajdziecie na Rozrywka.Blog.
Znalazło się w "Behawioryście" coś, co cię zaskoczyło? Jakiś pomysł twórców serialu czy aktorów, który tobie samemu nie wpadłby wcześniej do głowy, a jak tylko go zobaczyłeś, to pomyślałeś: "Pasuje idealnie”?
Było nawet kilka takich momentów. I staram się teraz przypomnieć sobie któryś… ale za cholerę nie mogę. Wrócę w komentarzach, jak jeszcze raz obejrzę i odświeżę sobie pamięć. Ale mówiąc oględnie, wszystko, co twórcy i aktorzy zrobili z Beatą, Brygidą i naszym antagonistą, zasługuje na gromkie brawa. Te trzy kreacje moim zdaniem tworzą cały serial i sprawiają, że wchodzi na zupełnie nowy poziom.
Co dalej z "Chyłką"? Oficjalnie serial dobiegł końca, ale za kulisami mówi się o tym, że wcale nie musi to być ostatnie słowo.
No tak, scena po napisach jest zresztą dość sugestywna. Ale to naturalne, że kiedy kończy się serial, który zebrał 17 milionów widzów, od razu rozpoczynają się rozmowy na temat spin-offów, prequeli, sequeli, remake’ów i tak dalej. Ja jasno dałem do zrozumienia, że nie wyobrażam sobie Chyłki bez Chyłki. Decyzja Magdy była nieodwołana, postanowiła iść dalej w aktorskim żywocie i nie dać się zamknąć w jednej roli. Jeśli więc coś powstanie, to prawdopodobnie bez mojego udziału. Nie przemawia do mnie żaden z proponowanych projektów, bo w moim przekonaniu kłócą się z duchem historii, która została opowiedziana. Jedyne, co jestem w stanie sobie wyobrazić, to remake. Natomiast nie wcześniej niż za parę dobrych lat, bo w tej chwili nikt chyba nie jest w stanie zwizualizować sobie Chyłki i Zordona inaczej, niż poprzez kreacje Magdy i Filipa.
"Nie przemawia do mnie żaden z proponowanych projektów, bo w moim przekonaniu kłócą się z duchem historii, która została opowiedziana". Możesz zdradzić więcej na temat tych omawianych projektów? Myślę, że czytelnikom książek o Chyłce bardzo zależy na twojej opinii, a czują się trochę pogubieni w tym całym zamieszaniu wokół końca serialu.
Niestety nie mogę nic zdradzić, bo nic nie wiem - nie biorę udziału w żadnym projekcie. Jeśli producenci i stacja będą chcieli kręcić spin-off, to ich święte prawo, ale to ich trzeba pytać o szczegóły. Jeżeli powstanie oddzielna historia z jednym z bohaterów, to potraktuję to jako komplement, ale nie przyjmę żadnego honorarium, bo oprócz stworzenia samej postaci, nie będę miał z tym nic wspólnego.
Seria o Chyłce liczy znacznie więcej opowieści niż te, które posłużyły za fabułę pięciu dotychczasowych sezonów. Jak więc zareagowałeś na informację o skasowaniu produkcji? Czułeś się zawiedziony?
Trochę tak. Podobnie jak większość ludzi, którzy przy niej pracowali. Wszyscy nastawialiśmy się jeszcze na dwa sezony. Ale jak wspomniałem, była to suwerenna decyzja Magdy, którą każdy właściwie od razu zrozumiał. Nie jest łatwo siedzieć w postaci przez tyle sezonów i dawać jej tyle z siebie. Wchodzisz potem na plan jakiejś produkcji i okazuje się, że przyszedłeś w butach z poprzedniej. Dla żadnego aktora nie jest to dobra sytuacja. Nie wspominając już o tym, że szufladka z napisem "Chyłka" ma dość solidne zamknięcie i niełatwo z niej wyskoczyć.
Mówiąc nieco żartobliwie, sprzedawanie praw do adaptacji "weszło ci już w krew"?
Do pewnego stopnia tak, bo zdarza się, że książka jeszcze nie wyszła, a pojawiają się pierwsze propozycje. Ba! Ostatnio stało się tak w trakcie pracy nad jedną powieścią. Nawet jeśli dochodzi do takiej sytuacji, to dla pisarza zawsze sprawa drugorzędna. Liczy się tylko opowiedzenie historii najlepiej, jak się potrafi. Dopiero po ostatnich turach redakcji i korekty, gdy wszystko jest zamknięte, zaczynam w ogóle zastanawiać się nad ewentualnymi propozycjami.
"Czarna Madonna", a może "Wotum nieufności"? Co dalej z serialowymi adaptacjami?
Następna po "Behawioryście" będzie "Czarna Madonna", czy może szykujesz jakąś niespodziankę dla swoich fanów?
Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, to w przyszłym roku wchodzimy na plan czterech nowych produkcji - w tym oczywiście "Czarnej Madonny". Która będzie pierwsza? Nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że najszybciej będziemy mogli ogłosić start zdjęć do serii politycznej, która zaczyna się od "Wotum nieufności", bo jesteśmy już na etapie zamykania pierwszych ról w castingu.
O jakie jeszcze serialowe projekty chodzi?
Oprócz "Czarnej Madonny" i "Wotum nieufności" swego czasu ogłosiliśmy sprzedaż praw do książki z serii o komisarzu Wiktorze Forście i to właśnie ten projekt po latach wreszcie doczeka się rozpoczęcia zdjęć. Czwartą przyszłoroczną produkcję muszę jeszcze trzymać w tajemnicy, ale to jedna z nowszych książek. Jest też jeszcze Seweryn Zaorski, który zmienił swój streamingowy dom. Nie wiem, jaki jest tam przewidywany terminarz, ale przypuszczam, że zaczniemy kręcić dopiero w przyszłym roku. Jest w każdym razie na co czekać, bo to jeszcze nie wszystko, co filmowcy mają w zanadrzu.
Kiedy dowiemy się, gdzie będzie można obejrzeć "Czarną Madonnę”?
Trudno powiedzieć, bo działy marketingu pracują pełną parą nad dobraniem odpowiedniego terminu. Nikt też nie chce podkradać sobie medialnego szumu, a już szczególnie nakładać się z emisją, więc sprawa komplikuje się nieco bardziej. Dodatkowo istnieje spore niebezpieczeństwo, że "Behawiorysta" będzie kontynuowany, więc to też trzeba wziąć pod uwagę.
Gdy mówisz o "sporym niebezpieczeństwie", że "Behawiorysta" będzie kontynuowany, to traktujesz to niebezpieczeństwo żartobliwie? Czy może masz na myśli jakiś realny problem?
Realnym problemem to jest inflacja i Polski Ład. A to niebezpieczeństwo jest z gatunku tych przyjemnych - serial zaliczył bardzo dobry start, a my właściwie jeszcze przed emisją dostaliśmy informację, żeby zacząć prace scenariuszowe nad drugim sezonem. Jeśli więc wszystko jak należy, wydaje mi się, że nic nie stanie temu na przeszkodzie. Ostatecznie trzeba jednak poczekać na decyzję włodarzy.
26 stycznia wyszedł Projekt Riese - Remigiusz Mróz o nowej powieści
Jak wyglądają twoje najbliższe plany literackie? Celujesz bardziej w kontynuację którejś z serii czy coś zupełnie osobnego i nowego?
Już 26 stycznia wychodzi "Projekt Riese" - coś zupełnie nowego, o czym właściwie trudno powiedzieć wiele, bo większość rzeczy byłaby gigantycznym spoilerem. Zastanawia mnie, na ile uda się to wszystko utrzymać w tajemnicy, kiedy książka trafi już do pierwszych odbiorców. Mam nadzieję, że recenzje nie będą zawierały nawet śladowych ilości spoilerów. Właściwie najwięcej mówi sama okładka w stylu post-apo, a do tego tablica urzędowa z napisem: "WSTĘP WZBRONIONY. OBSZAR ZAKAŻENIA COVID-19. WEJŚCIE GROZI ŚMIERCIĄ”.
Na podstawie tego co powiedziałeś i informacji opublikowanych przez wydawcę można powiedzieć, że w "Projekt Riese" łączysz temat COVID-19 z klasycznym post-apo i tajemniczym nuklearnym projektem jeszcze z czasów nazistowskich Niemiec. To prawda?
Pudło. Ale tak by wynikało, prawda? Właśnie dlatego nie mogę nic powiedzieć, bo już w pierwszych rozdziałach wszystko… Zresztą okaże się. Ale fakt faktem, że pandemia jest kołem zamachowym, która wprawia fabułę w ruch.
Nie miałeś obaw, że może być jeszcze za szybko na podejmowanie tematu pandemii koronawirusa w rozrywkowej literaturze? W końcu sprawa jest wciąż bardzo poważna i dla wielu osób związana z osobistą tragedią.
Absolutnie. Nie mam zamiaru nawet zbliżać się do tego, co dzieje się w rzeczywistości - fikcja istnieje po to, żeby nas od niej oderwać. Mimo więc że na okładce widnieje tablica z ostrzeżeniem, tak naprawdę książka nie odnosi się do realnych wydarzeń. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że nikt nie chce pisać o aktualnej pandemii - podobnie jak podczas poprzednich nikt tego nie robił. "Dżumę" Camus napisał przecież w latach czterdziestych dwudziestego wieku, czerpiąc z wydarzeń odległych o sto lat. Okazuje się jednak, że są pisarze, którzy się wyłamują.
King już zapowiedział, że jego kolejna książka będzie osadzona w pandemicznych czasach. W serialach, jak "This is us" czy nawet nasz "Behawiorysta", COVID miał istotne znaczenie fabularne. Książki jednak w dużej mierze go ignorują - to, co zrobiłem z nim w "Riese", jest pewnym wyjściem pośrednim. Sam jestem ciekaw, jak zostanie przyjęte - i czy po lekturze jacyś antyszczepionkowcy aby nie popędzą do najbliższego punktu serwującego pfizery i inne moderny. Jeśli znajdzie się choć jeden taki, będę się czuł spełniony.
* Autorką zdjęcia głównego jest Olga Majrowska/Wydawnictwo FILIA. Tekst pierwotnie ukazał się 20 stycznia 2022 roku.