Austin Butler zaimprowizował świetną scenę w "Diunie 2". Reżyser: "Wydawał się opętany!"
Austin Butler skradł swoim występem w „Diunie 2” serca wielu widzów. Kreacja socjopatycznego Feyda-Rauthy przypadła odbiorcom do gustu, podobnie zresztą jak cała sekwencja na czarno-białej planecie Giedi Prime. Teraz okazuje się, że Butler nie bał się improwizacji, a sam Villeneuve wyjaśnił, dlaczego zdecydował się na takie przedstawienie rządzonej przez Harkonnenów planety.
„Diuna: Część druga” odniosła wielki artystyczny sukces i wygląda na to, że zaliczy również ten komercyjny. Ekipa i twórcy wciąż promują obraz, udzielając kolejnych wywiadów. Austin Butler, który w filmie wciela się w jednego z Harkonnenów, Feyda-Rauthę - przebiegłego, okrutnego i zdradzieckiego - sprawnie sportretował nieprzewidywalnego antagonistę. Złowrogi ród wiązał z tą postacią spore nadzieje. Baron Vladimir liczył na to, że jego bratanek poślubi córkę Imperatora i stanie się nowym władcą Arrakis - do czego, jak wiemy, nigdy nie dojdzie.
Choć w gruncie rzeczy nie udało mu się zrobić zbyt wiele, wygląda na to, że ta inerpretacja Feyda-Rauthy zapadła widzom w pamięć - ci wypowiadają się na jej temat przeważnie w samych superlatywach. Sam Austin Butler udzielił kolejnego wywiadu, tym razem dla „Access Hollywood”, w którym zdradził, że na planie nowej „Diuny” zaimprowizował jedną ze scen, co zostało wcielone do ostatecznej wersji obrazu.
Czytaj więcej o Diunie w Spider's Web:
Diuna 2: Austin Butler zaimprowizował tę scenę. Villeneuve o planecie Giedi Prime
Chodzi o scenę pocałunku między postacią Butlera a Vladimirem Harkonnenem, którego gra Stellan Skarsgard. Sięgając po elementy aktorstwa metodycznego aktor tworzył swoją postać w oparciu o kreację Barona - tworząc własny akcent, starał się przy okazji naśladować sposób mówienia Skarsgarda w roli Harkonnena, by w ten sposób oddać największe pragnienie Feyda-Rauthy: marzył on przecież o zajęcie miejsca wuja i, w pewnym sensie, przemianie w osobę tego pokroju.
Pocałunek ze Stellanem? O tak! To była całkowita improwizacja. On [Skarsgard - przyp. red.] jest gotowy na wszystko - jest po prostu najlepszy. Rzecz zawsze rozbija się o to, w jaki sposób próbujesz wpłynąć na kogoś innego
- opowiedział Butler.
Z kolei Skasgard przyznał, że śledzenie poczynań Butlera na planie było dla niego całkiem... zabawne:
Czasami głośno się śmiałem, bo zrozumiałem, że on naprawdę polubił to bycie złym.
Butler zasłynął z metodycznego aktorstwa za sprawą trwającej blisko trzy lata przemianie w Elvisa Presleya, po której miał problem z przywróceniem naturalnego dla siebie tonu głosu. Tym razem jednak nie zamierzał angażować się w kreację w takim stopniu:
W przeszłości, przy „Elvisie”, eksplorowałem życie w jego świecie przez blisko trzy lata i stało się to kwestią, o której rozmyślałem dniami i nocami. W przypadku Feyda, wiedziałem że byłoby to niezdrowe dla mojej rodziny i przyjaciół. Podjąłem świadomą decyzję o wyznaczeniu granicy. Pozwoliło to na większą swobodę między rozpoczęciem akcji a cięciem, ponieważ zdawałem sobie sprawę, że dzięki temu ochronię wszystkich innych spoza planu. Ale to jeszcze nie oznacza, że rola nie ma wpływu na twoje życie. Niemniej jednak wiedziałem, że nie zrobię niczego niebezpiecznego poza tymi granicami i w sposób, który pociągnąłby mnie w to jeszcze głębiej.
Villeneuve skomentował, że gdy kamera była włączona, wydawało mu się, że Butler jest opętany. Gdy ją wyłączał, wciąż widział w aktorze 25-30 proc. Feyda. Wystarczająco dużo, by pozostać obecnym i skupionym, ale nie na tyle, by „zabić kogoś na planie”.
Reżyser wyjaśnił też swoją decyzję dotyczącą ukazania wspomnianej planety Giedi Prime w czerni i bieli:
Zaczerpnąłem ten pomysł z książek. Jednym z aspektów, które najbardziej w nich cenię, jest perspektywa pokazująca wpływ danego ekosystemu na mieszkańców. Począwszy od natury, poprzez wymyślone religie, technologie i sposoby przetrwania, aż po kulturę - jesteśmy wytrorem naszego środowiska. (...) W książkach jest stosunkowo mniej danych, jeśli chodzi o Giedi Prime. Wiemy, że to planeta właściwie odseparowana od wpływu natury, bardzo plastyczna. Pomyślałem zatem, że byłoby intrygujące pokazać, jak światło daje nam wgląd w psychikę mieszkańców. Co wtedy, jeśli - zamiast eksponować kolory - światło gwiazdy je stłumiło, tworząc niesamowitą, czarno-białą rzeczywistość? Dając nam informację o tym, jak tamtejsi ludzie postrzegają świat wokół i zbudowany przez nich system? Z jak prymitywnej i opartej na brutalności kultury się wywodzą? (...) Chciałem czerni i bieli, które wydają się obce, jak z innego świata. Chciałem czegoś, czego w kinie jeszcze nie było. Greig Fraser wpadł na pomysł wykorzystania światła podczerwonego, co bardzo przypadło mi do gustu. Filmowaliśmy w ten sposób i nie było już odwrotu.
Pierwszą część "Diuny" obejrzycie w HBO Max.