REKLAMA

Czytałem książkę, widziałem film i tłumaczę, dlaczego musicie obejrzeć "Diunę"

"Diuna" to książka-fenomen, który dalece wykracza poza granice science fiction. Powieść Franka Herberta od ponad 50 lat cieszy się niesłabnącą popularnością i ma niemal fanatycznych zwolenników. Co się do tego przyczyniło? I dlaczego akurat tej ekranizacji warto dać szansę w ten weekend?

diuna premiera film 2021 opinia
REKLAMA

Trudno powiedzieć, czy ktokolwiek z pierwszych czytelników "Diuny" zdawał sobie w 1965 roku sprawę, z jak wiekopomnym dziełem ma do czynienia. Powieść Franka Herberta bardzo szybko zdobyła sobie jednak międzynarodową sławę i już dziewiętnaście lat później doczekała się pierwszej hollywoodzkiej ekranizacji. "Diuna" Davida Lyncha niestety miała wiele problemów i mówiąc wprost, nie spełniła oczekiwań fanów. Czy z wersji Denisa Villeneuve'a widzowie będą bardziej zadowoleni? Z takimi ocenami trzeba się jeszcze wstrzymać, bo dziś do kin trafiła dopiero pierwsza część z trochę sztucznie rozbitej na dwie połówki "Diuny".

Pierwsze recenzje spływające z USA i Polski są raczej pozytywne, choć nie brak też głosów krytycznych. Jedno jest pewne, nowy film Kanadyjczyka po prostu trzeba zobaczyć. Bez względu na to, czy jest się fanem fantastyki i czy wcześniej czytało się książkę Herberta. Mamy po prostu właśnie do czynienia z monumentalnym popkulturowym wydarzeniem i warto wziąć w nim udział. A powodów przemawiających za obejrzeniem "Diuny" jest znacznie więcej.

REKLAMA

Diuna premiera - dlaczego koniecznie musicie obejrzeć nowy film Warner Bros.?

"Diuna" to klasyka fantasy kalibru "Władcy Pierścieni" czy "Gry o tron"

Nikt z nas nie jest i nie będzie w stanie przeczytać wszystkich "ważnych" książek, jakie powstały. Każdy literacki gatunek kryje w sobie jednak teksty, które z wielu różnych powodów należy przeczytać. Chodzi nie tylko o samą jakość książki, jej rozmach, olbrzymią wyobraźnię autora, ale też wpływ na gatunek jako taki i popularność adaptacji. Dobrymi przykładami są tu "Władca Pierścieni" i "Gra o tron", po które namiętnie sięgali w pewnym momencie nawet ludzie zwykle stroniący od fantastyki. Z "Diuną" według wszelkiego prawdopodobieństwa będzie podobnie, bo zdecydowanie na to książka Herberta zasługuje.

Tak pięknego i zjawiskowego filmu nie było od wielu lat

"Diuna" Denisa Villeneuve'a to wizualne arcydzieło. Filmu kryjącego w sobie taki rozmach, skalę i ambicję w kreowaniu zupełnie nowego świata nie mieliśmy od bardzo dawna. Od strony technicznej ta produkcja zapewne zgarnie w przyszłym roku zdecydowaną większość nagród. W tym oczywiście Oscary. Zdjęcia, montaż, scenografie, plenery, kostiumy - wszystkie te elementy stoją na absolutnie najwyższym światowym poziomie. Fani science fiction w ostatnich latach czekali na "Diunę" niczym na zbawienie, bo Hollywood dawno temu porzuciło równie monumentalne produkcje gatunkowe. Na szczęście od tej strony film Villeneuve'a zdecydowanie nie zawodzi.

"Diuna" podejmuje aktualne tematy takie jak katastrofa klimatyczna, terroryzm czy religijny fanatyzm

Jak zestarzała się kultowa powieść Franka Herberta? Niektórzy wskazują na korzystanie z pewnych stereotypów rasowych i płciowych, które dziś już nie przejdzie, inni narzekają na dosyć luźne korzystanie z dowodów naukowych, ale wielu broni amerykańskiego pisarza. Ja dostrzegam w "Diunie" wiele uniwersalnych elementów, ale jeszcze więcej wątków z dzisiejszej perspektywy jeszcze ważniejszych niż w latach 60.

Chodzi oczywiście o kwestie nieograniczonego korzystania z dobrodziejstw natury, rozwój sztucznej inteligencji i wiążące się z nim zagrożenia, nowoczesny terroryzm napędzany fanatyzmem religijnym czy dominację zmierzających w stronę monopolu korporacji. Nie po wszystkie te wątki nowa "Diuna" sięga, ale powieść do dzisiaj się dzięki nimi broni.

Bez "Diuny" nie byłoby "Star Wars" i "Star Treka"

Nie sposób przecenić wpływu, jaki "Diuna" wywarła na rozwój i popularność science fiction. Tylko "2001: Odyseja kosmiczna" jest częściej wspominana jako inspiracja dla kolejnych pokoleń twórców sięgających po ten gatunek. Gdyby nie bogaty w szczegóły świat "Diuny", to wielu twórców nie odważyłoby się marzyć i wychodzi dalej poza ustalone schematy sci-fi. Bardzo możliwe, że ani "Gwiezdne wojny", ani "Star Trek" nigdy nie powstałyby bez wcześniejszej popularności "Diuny". A przecież kolejne kultowe dzieła zainspirowane historią Paula Atrydy można by jeszcze długo mnożyć.

REKLAMA

Nowa "Diuna" udowadnia, że kino rozrywkowe potrzebuje więcej niż tylko MCU

Nie zrozumcie mnie źle - jestem wielkim fanem superbohaterów. Nie da się jednak ukryć, że ich dominacją nad popkulturą ostatnich dwóch dekad robi się już nieco męcząca. Hollywood rzuciło się na kolejnych (coraz mniej istotnych) bohaterów, których łączy w przeróżne uniwersa, multiwersa, a także sequele, prequele i rebooty. Można odnieść wrażenie, że ta kawalkada herosów w maskach nigdy się nie skończy. Na inne kosztowne i nieco bardziej ryzykowne produkcje brakuje zaś pieniędzy. "Diuna" udowadnia, jak bardzo potrzebowaliśmy nowego filmu prezentującego inne od MCU czy DCEU podejście do opowiadanej historii. Potrzebowaliśmy czegoś na wzór nowego "Władcy Pierścieni" i nareszcie to dostaliśmy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA