Od wczoraj mało o czym się tak często mówi, jak o odsunięciu Jimmy'ego Kimmela od prowadzenia swojego dotychczasowego programu. Donald Trump się nie zatrzymuje - nie tylko cieszy się z decyzji ABC, ale również sugeruje, że krytykowanie go w stacjach telewizyjnych może się im nie opłacić.

Donald Trump, prezydent Stanów Zjednoczonych, to jedna z najbardziej nieprzewidywalnych postaci dzisiejszej polityki. Dodatkowo, głowa amerykańskiego państwa lubi bezpośrednio mówić o swoich pomysłach, także dotyczących szeroko pojętej rozrywki, Kilka miesięcy temu echem odbiły się zapowiedzi związane z cłami dla branży filmowej, ale temat, przynajmniej na razie, ucichł. Trump znalazł sobie nowe zajęcie - pośrednie usuwanie prowadzących programów, którzy są nastawieni do niego krytycznie.
Krytyka Trumpa może się równać utracie licencji
Prezydent wracał ze spotkania z królem Karolem w Wielkiej Brytanii. W trakcie podróży Trump rozmawiał z reporterami, a jednym z poruszanych tematów była tzw. "sprawa Kimmela". W odpowiedzi stwierdził on, że humor prowadzących skierowany w jego stronę, to coś, "o czym należy mówić w kontekście przyznawania licencji":
Kiedy masz stację, a oni mają wieczorne programy, jedyne, co robią, to uderzają w Trumpa. Jeśli spojrzysz wstecz - chyba od lat nie mieli konserwatysty (...). Mają licencję. Nie wolno im tego robić. Są odnogą Partii Demokratycznej.
Te słowa, nawet jeśli nie wprost, można zdaniem serwisu Deadline traktować jako groźbę względem stacji, których przedstawiciele, podobnie jak Kimmel, a wcześniej Stephen Colbert, zdecydują się publicznie zabrać głos w tonie krytykującym obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, czy prowadzoną przez niego politykę. Przypomnijmy: wczoraj ogłoszono, że stacja ABC ściąga z ramówki program "Jimmy Kimmel Live". Głównym powodem miały być słowa prowadzącego wypowiedziane o zabitym niedawno Charliem Kirku.
W weekend osiągnęliśmy nowe dno, ponieważ gang MAGA [Make America Great Again, grupa zwolenników Donalda Trumpa] próbuje przedstawić tego dzieciaka, który zabił Charliego Kirka, jako kogoś innego niż jeden z nich - mówił Kimmel.
Sprawa Charliego Kirka eskaluje ostatnimi dniami do gigantycznych rozmiarów. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że sam Trump i jego środowisko wprost wykorzystują to zdarzenie, by wytoczyć wojnę tym, z którymi się nie zgadzają. Prezydent Stanów Zjednoczonych od lat wojuje z systemem medialnym, który jego zdaniem jest zdominowany przez establishment i liberalno-lewicową agendę. Kimmel otrzymał już wyrazy wsparcia - m.in. od gubernatora Kalifornii Gavina Newsoma, Gildii Scenarzystów czy związku zawodowego aktorów SAG-AFTRA.
To, co było do niedawna szumnymi zapowiedziami i średnio poważnie traktowanymi deklaracjami, dziś zdaje się być dużo realniejsze. Amerykańska polityka zwiększa swój wpływ na krajową branżę rozrywkową i to niekoniecznie w taki sposób, w jaki powinna.
O telewizji czytaj w Spider's Web:
- Kimmel nie był pierwszy. Z tych samych powodów pracę stracił inny dziennikarz
- Jimmy Kimmel wyleciał z pracy. Trump chciał jego głowy za to nagranie
- Randka w ciemno wraca do TV. Kiedy emisja?
- Idź na całość 2025 - gdzie obejrzeć nowe odcinki? Kiedy emisja?
- Program The Floor wrócił. Jak wypada nowy sezon?