REKLAMA

Widzieliśmy Father Mother Sister Brother. Gdzie jest dawny Jim Jarmusch?

Gdy film Jima Jarmuscha wygrał Złotego Lwa na festiwalu w Wenecji, wielu przecierało oczy ze zdumienia. W programie było wiele znacznie głośniejszych tytułów wymienianych w kontekście tej nagrody. Miałem okazję przekonać się na własnej skórze, czy nowe dzieło amerykańskiego reżysera rzeczywiście jest tak dobre. Choć da się w nim znaleźć pozytywy, przyznanie "Father Mother Sister Brother" Złotego Lwa było błędem.

OCENA :
5/10
father mother sister brother
REKLAMA

Jim Jarmusch to niewątpliwie reżyser jedyny w swoim rodzaju. Niezależny, specyficzny, płynący autorską drogą. Zawsze piszący w pojedynkę scenariusze swoich filmów, trzymający się jakby na uboczu "mainstreamu", ale równocześnie często współpracujący ze znanymi aktorskimi twarzami - na swoim koncie ma wspólne projekty z Johnnym Deppem, Tildą Swinton, Billem Murrayem, a ostatnimi laty w szczególności z Adamem Driverem. Nie zabrakło go również w pierwszym od czasu "Truposze nie umierają", najnowszym filmie Jarmuscha, rozpoczynającym tegoroczny American Film Festival we Wrocławiu. To dzieło dalekie tonem od hucznego otwarcia. Niestety, jego jakość też pozostawia trochę do życzenia. 

REKLAMA

Father Mother Sister Brother - recenzja. Rodzinne pogawędki

Najnowszy film Jarmuscha jest tryptykiem, złożonym z trzech podobnych metrażem (i nie tylko historii). Najpierw obserwujemy Jeffa (Adam Driver) i Emily (Mayim Bialik), którzy wybierają się w odwiedziny do mieszkającego na wygwizdowie i raczej separującego się ojca (Tom Waits). Później jesteśmy świadkami rodzinnego spotkania dwóch sióstr Lilith i Tim (Vicky Krieps i Cate Blanchett) z matką (Charlotte Rampling) w ramach ich corocznego rytuału z udziałem herbaty. W trzeciej historii towarzyszymy Skye (Indya Moore) i Billy'emu (Luka Sabbat), zżytym ze sobą bliźniakom, których celem podróży jest mieszkanie tragicznie zmarłych rodziców.

Moja styczność z Jimem Jarmuschem nie jest przesadnie wypełniona miłością. Część jego filmów widziałem, mam do tej twórczości szacunek, ale skłamałbym, mówiąc, że jest to kino, z którym jestem za pan brat. Między innymi dlatego do "Father Mother Sister Brother" podchodziłem trochę jak do filmowej ciekawostki, która może skłoni mnie do zgłębienia twórczości reżysera jeszcze szerzej. Dzieło Jarmuscha przykuwa uwagę już swoją strukturą, którą niedawno zastosował Yorgos Lanthimos w "Rodzajach życzliwości". O ile Grek wybrał historie podszyte surrealizmem, o tyle Amerykanin wybrał przyziemne kino gadane, które skupia się na pokoleniowych i rodzinnych relacjach.

W jednej ze scen bohaterka A mówi "świat jest kruchy". Bohater B odpowiada jej "no co ty" (oryginalnie: "no shit"). Po obejrzeniu "Father Mother Sister Brother" mam wrażenie, że bohaterką A jest Jim Jarmusch, a bohaterem B jestem ja. Nie odmawiam temu filmowi przesłania, natomiast nie mogę oprzeć się wrażeniu, że sposób, w jaki jest przekazuje jest bardzo, ale to bardzo mętny. Wyczuwam u Jarmuscha czyste intencje - za pomocą trzech krótkich historii, nieco się od siebie różniących, chciał pokazać uniwersalność problemu, jakim jest zanikająca umiejętność rozmowy między ludźmi, zwłaszcza tymi najbliższymi. Niezależnie od tego, czy akcja rozgrywa się na wiejskich terenach USA, w szykownej irlandzkiej okolicy, czy gwarnych i wąskich ulicach Paryża, relacje dzieci z rodzicami są dalekie od beztroskich i normalnych. To, co powinno być naturalne, zostało zastąpione dyskomfortem, a rozmowy pełne ciepła - krępującą ciszą i półsłówkami. W przypadku ostatniej historii jest nieco inaczej - mamy rodzeństwo, które mierzy się z prawdą i nowymi faktami o rodzicach, z którymi nie ma jak już się skonfrontować.

Adam Driver - kadr z filmu "Father Mother Sister Brother"

To film o rodzicach i dzieciach, którzy z różnych powodów nie potrafią już ze sobą rozmawiać o niczym innym, niż o banałach, które jakoś muszą wypełnić wspólnie spędzony czas, zapewne również wymuszony przez sumienie. Bohaterowie realnie nie wiedzą o sobie już niczego. Niestety Jarmusch do pokazania tego używa bardzo topornych środków, a momentami można nawet odnieść wrażenie, że popada w karykaturę i sztuczność, próbując przedstawić swoich bohaterów jako nieumiejących w komunikację. Nawet niezręczności wychodzą mu tutaj nienaturalnie. Żadna z historii nie wybija się na tyle, by móc jakkolwiek emocjonalnie przyciągnąć do siebie.

Poza spójną tematyką czy pojedynczymi udanymi momentami Jarmusch w nużący widza sposób leje wodę i nie prowadzi to do żadnych interesujących wniosków.

Reżyser zgromadził do swojego najnowszego projektu iście gwiazdorską obsadę. Ta może i się stara, ale mało komu udaje się finalnie osiągnąć interesujący efekt. Jarmusch asekurancko zrzuca odpowiedzialność na chemię między aktorami i to mu się częściowo udaje. Driver ma to do siebie, że - tak jak tu - potrafi wycisnąć coś ciekawego z nieciekawej postacii. Choć czasem przegrywa aktorsko z Mayim Bialik, oboje tworzą zgrany duet sztywnego rodzeństwa, jednak nie dorównują świetnemu Tomowi Waitsowi w roli podejrzanie zachowującego się ojca. Starcie sióstr w drugiej nowelce wygrywa Vicky Krieps, której lepiej przychodzi granie energicznej i ekstrawaganckiej, niż Cate Blanchett, która jest karykaturalnie zachowawcza. Moore i Sabbat mają najwięcej naturalności, ale może zadziałał tu też efekt świeżości spowodowany innym tonem ich historii.

"Father Mother Sister Brother" na papierze miało sporo do zaoferowania i w najlepszym przypadku mogło być pomysłowym, przenikliwym obrazem zaniku relacji międzyludzkich. Finalnie okazuje się pięknie wyglądającym, bogato obsadzonym, ale suchym emocjonalnie teatrzykiem, po którym jedyne co ma szansę mocniej zostać w głowie na dłużej, to "Spooky", piosenka Dusty Springfield wkomponowana w ścieżkę dźwiękową. 

Polska premiera "Father Mother Sister Brother" jest zaplanowana na 16 stycznia. Recenzja opublikowana w związku z pokazem filmu na 16. American Film Festival we Wrocławiu.

REKLAMA

Więcej o filmach przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-11-09T14:55:21+01:00
Aktualizacja: 2025-11-09T13:54:03+01:00
Aktualizacja: 2025-11-09T12:51:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-08T15:27:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-08T13:02:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-08T06:15:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-07T18:03:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-07T17:02:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-07T15:18:32+01:00
Aktualizacja: 2025-11-06T15:34:11+01:00
Aktualizacja: 2025-11-06T11:25:53+01:00
Aktualizacja: 2025-11-06T08:48:34+01:00
Aktualizacja: 2025-11-05T21:18:00+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA