Subskrybenci Prime Video odkryli nowy thriller - film nieznany, niepromowany, a jednak jakoś udało mu się przyciągnąć widownię. Na tyle, że trafił do topki najpopularniejszych produkcji w serwisie i doczekał się oznaczenia „Na czasie”. Cóż to za tajemnicza perełka?

W Prime Video w tym momencie rządzą seriale. Subskrybenci rzucili się na nowe odcinki znakomitego „Hazbin Hotel” i fatalnego „Lazarusa” (cóż, nazwisko Harlana Cobena to reklama sama w sobie, jakkolwiek w tym wypadku nie ma mowy o czymś więcej niż przykre rozczarowanie seansem). Jeśli chodzi o filmy, widzowie najchętniej sięgają po „W poszukiwaniu szczęścia” od Tylera Perry’ego (popularności jego obrazów też nie jestem w stanie pojąć - udany film to u chłopa dosłownie wypadek przy pracy) oraz nieświeży szrot „Łowca czarownic” z Vinem Dieselem.
Generalnie w tym tygodniu w topce filmów ze świecą szukać produkcji jednoznacznie dobrych - zdarza się, taki okres. A jednak 4. miejsce się tu wyróżnia. Tajemniczy „Zakręt śmierci” to dreszczowiec wart uwagi, na co wskazują oceny i spora część emocjonalnych opinii w social mediach.
Zakręt śmierci - nowy thriller w Prime Video
Zeszłoroczna produkcja „Zakręt śmierci” opowiada historię Josha McCalla (wspaniały Ben Foster), który wraz z żoną Rachel i synem przeprowadza się na wieś, do domu położonego tuż przy niebezpiecznym zakręcie drogi. Już pierwszego wieczora bohaterowie są świadkami wypadku - samochód zjeżdża z drogi i rozbija się w pobliżu ich domu. Niebezpieczny zakręt okazuje się miejscem, gdzie wciąż dochodzi do podobnych incydentów. Josh, zamiast odpocząć, zaczyna obsesyjnie reagować na kolejne tragedie - bierze kurs resuscytacji, analizuje zdarzenia, a w pewnym momencie przekracza granice.
Film nie jest, rzecz jasna, jedynie opowieścią o wypadkach i niebezpiecznym miejscu, lecz przede wszystkim o funkcjonowaniu psychiki człowieka, który w obliczu przypadkowej śmierci i zagrożenia próbuje odzyskać poczucie kontroli. To historia mężczyzny, którego pragnienie bycia zauważonym i potrzebnym prowadzi go na niebezpieczne tory. Jedni odbiorcy zwracają uwagę na krytykę przeciętności i performatywnej męskości, inni na coś zupełnie innego: na chorobliwą walkę o możliwość przewidywania i zapobiegania, mimo że zazwyczaj nie mamy żadnej kontroli nad wypadkami i sytuacjami, które po prostu się dzieją - niezależnie od nas.
Mówi się, że ten kameralny obraz solidnie buduje napięcie, idzie jednak dalej niż typowy thriller, skupiając się na psychologicznej głębi. Co ciekawe, dziennikarze w znacznej większości ocenili produkcję pozytywnie (92 proc. pozytywnych recenzji), tymczasem widzowie są podzieleni pół na pół (inna sprawa, że nie oddano jeszcze zbyt wielu głosów - to naprawdę mało znany tytuł). Warto jednak zauważyć, że nikogo nie zostawił obojętnym, a wiele wpisów w social mediach brzmi podobnie do tych:
Mrożąca krew w żyłach, mroczna satyra napędzana znakomitym występem Bena Fostera - ZAKRĘT ŚMIERCI to nie tylko gęsta od napięcia opowieść o obsesji, ale też najlepszy powód, by wreszcie kupić dom na końcu ślepej uliczki.
Nie do końca utrzymuje spójność tonacyjną, ale Ben Foster wykonuje tu aktorską akrobatykę, zamieniając stereotypową kanadyjską powściągliwość (choć sam Kanadyjczykiem nie jest) w śmiercionośną broń.
Wciągająca historia obsesji, która z pozornie prostego pomysłu tworzy coś znacznie bardziej niepokojącego, niż mogłoby się wydawać.
Czytaj więcej:
- Meghan Markle wraca do aktorstwa. Ma taką rolę, że nie musi się starać
- Netflix usuwa najbardziej wciągający polski dreszczowiec
- Widzowie przerażeni jakością nowego hitu Netfliksa
- Ile to jest 9 mln starych złotych? Liczymy kasę marynarza z Heweliusza
- Heweliusz: czy Niemcy mogli uratować więcej rozbitków? Kontrowersje wokół akcji







































