REKLAMA

Najlepsze sceny powstają przez przypadek. Oto największe wpadki, które trafiły do filmów

Prawdziwy okrzyk bólu z powodu złamanego palca, niedziałająca pirotechnika czy fatalna aktorska pomyłka, która idealnie pasuje do postaci - całkowicie incydentalne wpadki potrafią czasem stworzyć idealną filmową scenę. Bez nich takie same nie byłby absolutnie kultowe filmy jak "Władca Pierścieni" czy "Django" i tak popularne seriale jak "The Boys" i . Najlepsze filmowe wpadki po prostu są częścią wielkiego kina.

Dołącz do Disney+ z tego linku i zacznij oglądać głośne filmy i seriale.

filmy wpadki najsłynniejsze władca pierścieni
REKLAMA

Sztuka filmowa, jak wiadomo, rządzi się swoimi prawami. Dobre kino potrzebuje świetnego scenariusza, mądrej organizacji na planie, pięknych i zapierających dech w piersiach ujęć kamery, a także sprawnego reżysera i montażysty zdolnych spiąć to wszystko w sensowną całość. Bardzo często zapominamy jednak, że X muza potrzebuje też odrobiny przypadku. Najlepsze wpadki z filmów wbrew pozorom potrafią dodać do opowieści element prawdziwości, który wybija zwykłą, dobrą produkcję do poziomu arcydzieła.

REKLAMA

Wbrew pozorom tego typu przypadków naprawdę nie brakuje. Tworzenie filmu czy serialu to często zabawa na kilka tygodni, miesięcy lub nawet ponad rok (rekordzistą są kręcone łącznie na przestrzeni 15 miesięcy "Oczy szeroko zamknięte" Stanleya Kubricka). W trakcie tak długiego procesu o pomyłki i wypadki nietrudno. Zwłaszcza, gdy szczególnie emocjonująca scena poniesie aktorów, którzy na moment stracą z oczu zasady bezpieczeństwa. Do historii współczesnego kina szczególnie zapisały się dwa tego typu przypadki.

Wpadki na planie filmowym bywają niebezpieczne, co potwierdzą Leonardo DiCaprio i Viggo Mortensen.

Historia, która przydarzyła się aktorowi grającemu Aragorna na planie "Dwóch wież", stała się z czasem tak sławna, że dziś jest przez fanów traktowana jako swego rodzaju mem. W trakcie emocjonującego ujęcia widzimy jak Obieżyświat na chwilę traci nadzieję, że Merry i Pippin przetrwali starcie między Uruk-hai i jeźdźcami Rohanu. W przypływie wściekłości bohater kopie w orkowy hełm i po chwili słyszymy jego pełen bólu wrzask. Rzecz w tym, że ten ból był jak najbardziej prawdziwy. Viggo Mortensen tak nieszczęśliwie kopnął bowiem w rekwizyt, że złamał sobie duży palec u stopy. Mimo to nie wyszedł z roli, a sama scena zyskała na jego cierpieniu. W innym momencie prac nad "Dwiema wieżami" Mortensen został też uderzony w twarzy, na skutek czego ułamał się kawałek jego przedniego zęba, więc nie był to dla niego najszczęśliwszy plan zdjęciowy.

Podobnych fizycznych obrażeń było w Hollywood zdecydowanie więcej. W trakcie sceny pogoni za mordercą w "Siedem" Brad Pitt uderzył dłonią przez szybę i nabawił urazu dłoni tak poważnego, że twórcy musieli zmienić scenariusz, by wytłumaczyć opatrunek noszony przez jego bohatera przez resztę filmu. W starciu ze szkłem przegrali też Channing Tatum w "Foxcatcher", Daryl Hannah w "Łowcy androidów". Jake Gyllenhall w "Wolnym strzelcu" i przede wszystkim Leonardo DiCaprio w "Django". Za każdym razem scena trafiała jednak do filmu, bo prawdziwa krew i ból na twarzy aktora/aktorki dodawały jej fenomenalnego realizmu.

Na szczęście nie wszystkie filmowe wpadki powodowały stałe obrażenia cielesne, choć czasami bywało blisko naprawdę niebezpiecznych sytuacji. Jedną z najbardziej legendarnych opowieści jest ta dotycząca nagrodzonego Oscarem filmu "Nocny kowboj". W kultowej scenie z taksówkarzem i słynnym "I'm walking here!" z powodu niskiego budżetu aktorzy byli podobno nagrywani w trakcie w otoczeni zwyczajnego ruchu ulicznego w Nowym Jorku.

Gdy Dustin Hoffman i Jon Voight przechodzili przez ulicę, jeden z taksówkarzy próbował skręcić na czerwonym świetle i o mały włos wjechał w aktorów. Na co Hoffman zareagował utrzymanym w ramach postaci wybuchem złości. Problem w tym, że wersji wydarzeń przedstawionej przez gwiazdora nie potwierdzają ani reżyser, ani producent "Nocnego kowboja". Ich zdaniem taksówkarz był statystą, a samą scenę wielokrotnie powtarzano. Jak było naprawdę? Od tamtych wydarzeń minęło tyle lat, że obie historie mogą zwierać w sobie ziarno prawdy.

Hollywood uwielbia historie o aktorach improwizujących swoje kwestie. Czasem kryją się za nimi zabawne historie.

Jedną z nich w rozmowie z GQ opowiedział niedawno Karl Urban, czyli gwiazdor niezwykle popularnego superbohaterskiego serialu "The Boys". Odpowiedzialny za produkcję showrunner Eric Kripke jest podobno bardzo otwarty na sugestie aktorów, jeśli chcą dodać do dialogów jakieś własne pomysły. Urban wyszedł więc z propozycją, żeby w jednej z pierwszych scen z udziałem jego bohatera, Billy Butcher przywołał kultowe tabletki z "Matriksa".

Problem w tym, że aktorowi pomyliły się ich kolory i w trakcie swojej analogii kompletnie się pogubił. Mimo to nie wypadł z roli i dokończył opowieść w stylu absolutnie pasującym do Butchera. Kompletna pomyłka okazała się komediową żyłą złota, co Eric Kripke po prostu musiał zauważyć. Dlatego do ostatecznej wersji odcinka trafiła wersja sceny, której nikt nie planował. A teraz jest to jeden z ulubionych momentów fandomu "The Boys".

Podobne pomyłki zdarzają się oczywiście na porządku dziennym, ale rzadko czynią produkcję lepszą czy też zabawniejszą. Tak natomiast było w przypadku filmów "Zoolander" i "Titanic". W kluczowej wyprodukowanej w 2001 roku komedii grany przez Davida Duchovny'ego J.P. Prewitt wyjawia dwójce bohaterów plan zakładający użycie męskich modeli jako zabójców na zlecenie. W odpowiedzi Zoolander pyta: "Dlaczego męskich modeli?" i otrzymuje w odpowiedzi długie wyjaśnienia. Na koniec dialogu Ben Stiller zapomniał swoją kwestię i po prostu powtórzył identyczne pytanie, co spotkało się z absolutnym szokiem pozostałej dwójki. I uczyniło scenę dziesięć razy zabawniejszą.

Z kolei w kultowym "Titanicu" Leonardo DiCaprio wymsknęła się błędna kwestia. W scenariuszu podobno widniała kwestia: "Połóż się na kanapie", ale aktor zamiast tego powiedział: "Tam na łóżku... kanapie", a reżyserujący film James Cameron był tak zachwycony freudowską pomyłką młodego mężczyzny, że zostawił ją w skończonym filmie. Inna sprawa, że wymyślane na poczekaniu kwestie to jedno, a gra ciałem jest równie istotna. Przekonać się mogli o tym fani "Strażników Galaktyki", którzy obejrzeli jak Chris Pratt grający Star-Lorda przypadkiem upuszcza drogocenny Glob, ale dzięki komediowemu timingowi szybko go podnosi i pokazuje Kolekcjonerowi jakby nigdy nic. James Gunn wyjawił, że nic takiego nie tylko nie było zapisane w skrypcie, ale nie zostało nawet zrobione specjalnie. Aktor najzwyczajniej w świecie miał "dziurawe łapy".

Na każdą świetną wpadkę przypada kilkadziesiąt, które psują produkcję i zostają zostawione w filmie niespecjalnie.

Na każde uderzenie się w głowę Szturmowca czy puszkę po piwie rzuconą w stronę Johna Malkovicha przypadają dziesiątki niezauważonych błędów takich jak ładowarka, kubek ze Starbucksa czy butelki z wodą widoczne na planie serialu fantasy (tak, wszystkie wspomniane przedmioty da się zauważyć w "Grze o tron"). Wpadki na planach filmowych będą się zresztą nadal zdarzać i wiele z nich pozostanie niezauważonych przez twórców.

REKLAMA

W dobie serwisów streamingowych łatwo są jednak wyłapywane przez widzów, a po krótkiej szyderce odpowiedzialne za błąd studio zapowiada jego usunięcie. Coś podobnego właśnie spotkało zresztą "Ród smoka". Pozostaje tylko mieć nadzieję, że te lepsze dla całej sceny pomyłki i błędy nadal będą przypadkowo usprawniać przygotowywane z wielką pieczołowitością sceny.

Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA