REKLAMA

Nowy serial Max nabija się z superbohaterów, badziewnych filmów i ze swoich własnych szefów

Nowy serial "Franczyza" ("The Franchise") zrealizowany przez HBO to próba wyśmiania przez branżę rozrywkową popularności filmów o supebohaterach, a także samego procesu twórczego, który za nimi stoi.

franczyza max opinia
REKLAMA

To opowieść o planie szmiry, nazywanej też filmem superbohaterskim. Jest to produkcja przypominająca trochę Aquamana, ale nie o takie porównania tu chodzi, bo Tecto (Billy Magnussen) jest częścią znacznie większej opowieści, uniwersum, marki – po prostu franczyzy.

Fabułę obserwujemy z perspektywy dwójki wyjątkowo trzeźwo myślących bohaterów. Szefa planu Daniela (Himesh Patel) i Dag (Lolly Adefope). Ich zadaniem jest utrzymanie w ryzach produkcji filmu, w którym wszystko idzie nie tak. Reżyser (Daniel Brühl) jest jedynym w swoim rodzaju artystą, ma swoją wizję i niechętnie z niej rezygnuje, no chyba, że musi komuś odmówić, bo asertywność nie jest jego mocną stroną. We wspomnianego Tecto wciela się Adam, którego do filmu wzięto tylko dlatego, że jest dobrze zbudowany, ma jednak problemy z pewnością siebie i z substancjami, które mają utrzymać jego ciało w dobrej formie. Z jego mikrych zdolności aktorskich naśmiewa się Peter (wspaniały Richard E. Grant), który jest aktorem teatralnym przez wielkie „A” i „T”, oczywiście jego własnym zdaniem.

REKLAMA

Sytuacji nie poprawia obecność na planie reprezentantów korporacji, którzy mają czuwać nie tylko nad tym, aby wszystko w procesie filmowym przebiegało poprawnie, ale również nad tym, aby całe uniwersum było ze sobą spójne.

„Franczyza” – recenzja serialu Max

„Franczyza” to opowieść o próbie opanowania chaosu na planie filmowym, pogodzenia ze sobą gwiazd o odmiennym sposobie patrzenia na świat, a także wymagań i oczekiwań korporacji, która za wszystko płaci. Jednak nie jest najgorsze. Wiele z pracujących na planie osób doskonale wie, że robią szmirę i że jedynym powodem, dla którego w ogóle biorą udział w tej chucpie są pieniądze.

Franczyza, Max

Serial Max przede wszystkim skupia się na tym, jak toksycznym miejscem jest produkcja filmu o superbohaterach, jak miałkie są powody, dla których one powstają i przede wszystkim – jak wyrachowane są korporacje. Dostajemy tu więc cały przegląd zarzutów stawianych kinu superbohaterskiemu. Od bezdusznych fabuł, aż do miałkich bohaterów.

„Franczyza” świetnie pokazuje, jak wyglądają filmowe plany, na których prawie nie ma dekoracji i rekwizytów, a niemal wszystko preparowane jest za pomocą efektów specjalnych. W jednym z odcinków reżyser tak bardzo cieszy się, że ma jeden, jedyny prawdziwy rekwizyt, prawdziwy kryształ, że wpada w panikę, gdy ten na chwilę znika mu z oczu.

Produkcję z pietyzmem sformatował Sam Mendes („1917”, „American Beauty”), który nakręcił premierowy odcinek. Reżyser postawił przede wszystkim na dynamikę, długie ujęcia i wspaniałe szerokie plany. To trochę tak, jakby sam serial szydził ze sposobu kręcenia produkcji o superbohaterach. „Franczyza” nie śmieje się z własnych bohaterów, krytykuje postawy, wyolbrzymia negatywne cechy, ale jednocześnie próbuje szukać w nich ich prawdziwych motywacji. Im bliżej jednak przygląda się swoim bohaterom, tym mocniej widać ich osobiste dramaty, zbliżając serial do pełnoprawnego sadcomu.

Co widać najmocniej w wywiadach z aktorami, które puszczane są w czasie napisów.

Szyderczy humor zdaje się sięgać bardzo głęboko, bo krytyce poddawani są tu nie tylko ludzie, ale całe procesy, które leżą u podstaw wielkiej filmowej machiny. Niestety serial nie do końca potrafi wykorzystać dany mu potencjał. Mniej więcej od 4. odcinka staje się jasne, że tak naprawdę „Franczyza” nie pokazuje wiele więcej od tego, z czego już śmieją się fani, o czym mówią media. Jest to więc krytyka bardzo powierzchowna, skupiona na tym, co widoczne jest gołym okiem.

Trudno mieć do końca o to pretensje do twórców, bo przecież ich serial ostatecznie ląduje na platformie, która należy takiej właśnie korporacji. Zresztą z całą pewnością Warner Bros chętnie pokaże taki serial, który trochę ociepli jego wizerunek i pokaże, że nawet medialny moloch umie śmiać się z samego siebie. To oczywiście kalkulacja i oglądając „Franczyzę” warto o tym pamiętać.

Premiera serialu 7 października 2024 roku.

REKLAMA

Czytaj więcej o nowościach w streamingu:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA