REKLAMA

Tata Maty zbiera baty za książkę o wychowywaniu rapera. I słusznie, bo jest okropna

Marcin Matczak, ojciec Maty, napisał książkę "Jak wychować rapera", a kiedy spotkał się krytyką, między innymi Szczepana Twardocha, ostro się odwinął. Kto w tym sporze ma rację i czy niecodzienny poradnik parentingowy rzeczywiście jest aż tak nieudany?

mata marcin matczak
REKLAMA

To chyba jedna z moich ulubionych afer, bo przez chwilę wydawało się, że mamy zgodę narodową, przynajmniej co do rapu a tu jednak – niespodzianka – wcale nie. A było tak, młody i bardzo zdolny raper Mata pokazał się szerszej publiczności swoją Patointeligencją, zwracając uwagę na problemy dzieciaków z dobrych domów i pokazując, dlaczego "Dynastia" cieszyła się w Polsce aż taką popularnością. Następnie, zgodnie z zasadą sequeli, powstał utwór Patoreakcja, w którym raper rozliczał się z nagłą popularnością i komentarzami na swój temat. Jednocześnie Mata zapisał się do ruchu intelektualnego spod znaku ośmiu gwiazd, stając tym samym w towarzystwie niezastąpionych krytyków współczesnej rzeczywistości, takich jak choćby kolega po bicie Taco Hemingway.

REKLAMA

Chwilę po opublikowaniu pierwszego z kawałków wszyscy pytali, kim może być raper Mata.

Zlokalizowanie jego ojca nie było jednak takie trudne, a i sam Mata już w Patoreakcji stanął w obronie taty, profesora i radcy prawnego Marcina Matczaka. Sprawy jednak jeszcze szybciej nabrały familijnego wymiaru, bo ojciec i syn zaczęli coraz częściej pokazywać się razem, aż w końcu nagrali #hot16challenge2, w którym profesor rapuje i nominuje do dalszego rapowania w imię czegoś, ale również przeciw czemuś, a chodzi o łamanie konstytucji.

Kumulacją tych wszystkich zdarzeń jest książka dużego Matczaka o tym, jak wychować rapera, czyli niby jego syna, ale tak naprawdę polskie społeczeństwo. Jednak sam autor twierdzi, że w szerszym sensie nie chodzi o Matę, a o, uwaga, buntownika. Oddajmy głos na chwilę samemu profesorowi.

Główną tezą tej książki jest twierdzenie, że wychowujemy nasze dzieci głównie do posłuszeństwa, a zapominamy wychowywać je do buntu. Tymczasem porządny człowiek, a co za tym idzie – dobry obywatel, musi wykształcić w sobie zdolność do rebelii, jeśli okoliczności tego wymagają. Dlatego też poniżej opowiadam historię o chłopaku wychowywanym do posłuszeństwa, który potrafił się zbuntować

– Marcin Matczak. „Jak wychować rapera. Nieporadnik

Profesor i celebryta w jednym pisze więc o buncie, za przykład biorąc teksty syna, przykłada do nich cytaty z Fromma czy Sontag i w ten sposób, bardzo uczonymi słowy, tłumaczy zawiłości świata.

Jak to działa? Na przykład bierze kawałek, w tym wypadku Brum brum, mówi, że ten numer jest żartem ze sceny hip-hopowej, porównuje go do "Rejsu" Piwowskiego, a na koniec dodaje, że kawałek syna jest trudny w interpretacji.

Trudny w interpretacji? To zupełnie jak prawo i sztuka, które zdaniem Matczaka leżą na tej samej półce poznawczej. Potem profesor, posiłkując się innymi wielkimi nazwiskami, mówi, że są lepsze i gorsze interpretacje, zarówno jego dziedziny, jak i tej artystycznej. A dalej to już leci: są bardzo bieżące kuksańce polityczne, nawiązanie do konstytucji, państwa prawa i tak dalej. Pomijając już oczywiste niezręczności, jak choćby twierdzenie, że interpretacja sztuki może być lepsza lub gorsza w zależności od tego, czy "oddaje zamiar komunikacyjny autora lub cel samego dzieła" (za chwile tylko profesor Matczak będzie mógł wypowiadać się o treściach pisanych przez własnego syna, bo wie, o co mu chodziło), w tej książce uderza coś innego.

"Jak wychować rapera. Nieporadnik" bardziej niż o wychowaniu syna jest o własnych wyborach politycznych. Gdy Matczak zaczyna książkę, decyduje się napisać kilka słów o sobie. Już w czwartym zdaniu pojawia się Lech Kaczyński, a w piątym Andrzej Duda. I to wszystko na pierwszej stronie.

Mata, choć czasem sili się na satyrę wchodząc mniej więcej w te rejestry co wspomniany tu Taco, to zwykle rapuje o sprawach bardzo przyziemnych. Jest więc "stawianie kloca", "rzyganie", "kondomy" i tak dalej. Tymczasem jego ojciec dwoi się i troi, aby znaleźć pomost między twórczością syna a swoimi uczonymi pomysłami na świat. Dlatego z kawałka Lucky, który jest o tym, że raperowi nie podobają się makabryczne obrazki na paczkach papierosów. Matczak wyprowadza wywód o praworządności w Polsce i wielkości oraz ważności Unii Europejskiej, bo syn wspomina o niej w piosence, niby obarczając ją za decyzję o oszpeceniu paczki fajek. Profesor Matczak nigdy nie rezygnuje przy tym z profesorskiego tonu.

Nawiasem mówiąc, w normalnych warunkach nie zwróciłbym uwagi na odrobinę zbyt nadęte słownictwo. Zwykle mi to nie przeszkadza, tak już mam. A jednak w książce z założenia edukacyjnej nie da się tego czytać inaczej niż jako przemądrzałość przyprawiona w dodatku szczyptą wywyższenia i bufonady. Oto przychodzi profesor Matczak, który wyjaśni wam świat, prawo, politykę, sztukę, filozofię i jeszcze powie, na czym polega dobre wychowanie. Wszystko w jednym pakiecie za kilkadziesiąt złotych. Tylko głupi by nie skorzystał.

Choć Matczak powołuje się na nią kilkukrotnie, sam nie korzysta ze znanej w sztuce retoryki zasady stosowności (choć pan profesor nazywa ją mądrzej, "decorum"), która w największym uproszczeniu sprowadza się do dobrania odpowiednich środków przekazu, a więc choćby języka, do okazji, tematu i odbiorcy. Jej brak to najczęstszy powód narażenia się na faux paux lub, jak w tym wypadku, na zupełne niewłaściwy ton. Nawiasem mówiąc, profesorski syn, raper, radzi sobie akurat z tą retoryczną regułą świetnie.

Książce Jak wychować rapera towarzyszyła nieznośna promocja.

Gdyby reklama o włączaniu niskich cen była profesorem nauk społecznych, to byłaby Marcinem Matczakiem. Był wszędzie. Opowiadając o swojej relacji z synem, celebrował każdy moment, w którym pytano go o zdanie. W dowolnym temacie. Został więc zauważony przez Jacka Podsiadłę, który w swoim tekście skrytykował jeden z rozdziałów "Jak wychować rapera". Profesor chciał sprawę naprostować i zaproponował Tygodnikowi Powszechnemu, gdzie tekst się ukazał, że napiszę swoją replikę. Gdy czasopismo odmówiło, Matczak trochę się zbiesił, zrywając z gazetą współpracę, na co ta rezolutnie odpowiedziała, że w sumie nie ma co zawieszać, bo on nie jest jej współpracownikiem. Z innych pozycji uderzył Szczepan Twardoch. Nie chodzi jednak o to, co powiedział autor "Króla", ale o fakt, że Matczak tak bardzo broni swojej książki, że używa zupełnie nieprofesorskich argumentów.

REKLAMA


Co, nawiasem mówiąc, nie jest do końca prawdą, bo sam w swojej książce pisze, że choćby sklep, w którym kręcono klip do Brum Brum należy do jego szwagra, a światłem i zdaje się kręceniem zajął się jego dawny znajomy. Kontakty też są pomocą i kapitałem. Do tego dodajmy tylko ten jeden drobiazg, że o Patointeligencji było tak głośno właśnie dlatego, że Mata i jego ziomo, co tam wyczyniał różne rzeczy, pochodzą z zamożnych rodzin. Dzieciaki z blokowisk rapują o imprezach, seksie i wciąganiu od kilkudziesięciu lat i często robią to równie dobrze, a jednak to właśnie prawniczy syn poruszył Polskę. Ciekawe dlaczego.

W całej tej awanturze i niecodziennej promocji najciekawsze jest chyba, że dzieje się ona niejako obok samego Maty. Jest on co prawda tematem tych dyskusji, cichym bohaterem i obiektem interpretacji, ale jego samego jest bardzo mało. Służy w dyskusji o Polsce, o rządzie, o Europie, o różnorodności. Ojciec wykorzystuje go nawet do tego, aby opisywać bunt przeciw złu. A on sam prosi w jednym ze swoich bardziej politycznych wersów: "Jacek Kurski ch*j ci w dziąsło/Przestań mi k*rwo rodzinę prześladować/Bo chciałbym w spokoju dorosnąć". No cóż, najwyraźniej, gdy trzeba kosę na sztorc i na Warszawę iść, to na dorastanie nie ma warunków.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA