Maffashion, Kruszwil i Dubiel podpadli prezesowi UOKiK. Mogą zapłacić wielomilionowe kary
UOKiK wziął się jakiś czas temu za kryptoreklamę na Instagramie i innych social mediach. Teraz chce ukarać popularnych internetowych celebrytów: Maffashion, Marley, Kruszwila i Dubiela. Wszczął wobec nich postępowania, bo olali maile od urzędników. Może ich to słono kosztować.
W październiku pisaliśmy, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów prześwietli polskich influencerów. Chodziło przede wszystkim o to, że wielu z nich nie oznacza swoich postów jako sponsorowane. Dorośli nie są aż tak naiwni i od razu rozpoznają krytporeklamę (w większości). Problem jednak w tym, że głównymi odbiorcami takich treści są nastolatki, które jeszcze nie do końca wiedza, jak ten świat jest skonstruowany.
Tymczasem wchodząc na takiego Instagrama i patrząc na profile najpopularniejszych inlfuencerek i influencerów, widzimy, że sporo postów to zwykła reklama udająca polecajki. Z perspektywy gwiazd promowanie mniej prestiżowych marek lub tworzenie niemal wyłącznie komercyjnego kontentu to ujma na honorze, więc nie zawsze chcą się chwalić takimi współpracami. A hajs musi się zgadzać.
UOKiK wziął się za kryptoreklamę na Instagramie i w innych serwisach.
W telewizji lokowanie produktu jest na porządku dziennym, a programy są w dość czytelny sposób oznaczane. W social mediach nie zawsze tak jest. Nie każdy oznacza swój post jako sponsorowany (Instagram ma do tego specjalne narzędzie), a jeśli już to np. dodaje hashtag #ad, który nie dla wszystkich jest jasny.
Brylujący w social mediach influencerzy mają ogromny wpływ na internautów, szczególnie młodych. Jeśli zachwalają jakiś produkt, jest duża szansa, że fani będą chcieli ich naśladować i go kupić. Sytuacja gdy influencer otrzymał za swój wpis wynagrodzenie, ale sprawia wrażenie, że dzieli się prywatną opinią, jest zwyczajnie nieuczciwa. Sponsoring należy przy tym rozumieć szeroko – zapłatą nie muszą być pieniądze, może to być inna korzyść np. wycieczka, testowanie luksusowych produktów. O wszystkich tego typu sytuacjach czytelnicy, słuchacze czy widzowie powinni być wyraźnie poinformowani
– pisał Tomasz Chróstny, prezes UOKiK.
Chróstny zapewniał w październiku, że nie chciał wymierzać kar finansowych, ale jedynie posprawdzać firmy i mechanizmy funkcjonujące w tej branży. Jedne agencje opiekujące się influencerami uważały, że urzędnicy przykładowo ukarzą największych graczy (i jak widać nie były to przewidywania wyssane z palca), drugie wręcz same kibicowały pomysłowi na uleczenie rynku. Narzekali jednak na przedpotopowe podejście UOKiK do tematu.
UOKiK sam nie do końca wie, czego chce, jakich oczekuje umów, a do tego mamy je wysłać zgrane na płytę CD, co jest problematyczne, bo nikt w firmie nie ma nagrywarki
- powiedział portalowi "Press" przedstawiciel agencji influencerskiej.
Maffashion, Kruszwil, Marley i Dubiel nie odpowiedzieli na wiadomości od UOKiK. Mogą dostać wielomilionowe kary.
Cześć twórców jednak nie odpowiedziała na wiadomości, nie wysłała wymaganych dokumentów lub w ogóle nie odebrała korespondencji od UOKiK. Urząd poinformował, że nie zrobili tego Julia Kuczyńska (Maffashion), Marlena (Marley) Sojka, Marek Kruszel (Kruszwil) i Marcin Dubiel. Co ciekawe, portal "Press" ustalił, że mail dostał też Friz z Ekipy, ale skoro nie ma go na liście, to zaczął współpracować z prezesem.
Takie zachowanie odczytujemy jako brak współpracy z Prezesem Urzędu w toku prowadzonego postępowania, za co grożą osobne sankcje finansowe. Z tego też powodu wszcząłem postępowania w sprawie nałożenia kary za brak udzielenia informacji. Nie wykluczamy kolejnych tego rodzaju działań – zarówno względem przedsiębiorców, którzy nie udzielają informacji w postępowaniu dotyczącym kryptoreklamy, jak i tzw. scamu
– mówił Tomasz Chróstny, Prezes UOKiK.
Do scamu za chwilę wrócimy. Najpierw napiszę o wysokości kar. Influencerzy mogą słono zapłacić za brak odpowiedzi. "Zgodnie z przepisaniem za nieudzielenie informacji żądanych przez Prezesa UOKiK w toku takiego postępowania lub przekazanie informacji wprowadzających w błąd grozi kara do 50 mln euro" – mogliśmy przeczytać na stronie UOKiK.
Prezes chce się także wziąć za same serwisy społecznościowe, które umożliwiają tworzenie sponsorowanych postów: "czy wpływa to w jakikolwiek sposób na zasięgi osób, które robią to prawidłowo. Jego zdaniem "negatywne konsekwencje związane z ograniczeniem zasięgów powinni ponosić wyłącznie influencerzy, którzy nie informują obserwujących ich konsumentów o tym, że odpłatnie promują produkty lub usługi".
Jest to oczywiście ciekawe, ale utopijne przemyślenie. Owszem, współwinnym obecnej wolnej amerykanki mogą być same serwisy, które ucinają zasięgi sponsorowanych postów, bo kasa nie wpływa na ich konto. Wydaje się jednak, że walka z nimi byłaby z góry przegrana - już widzę, jak Mark Zuckerberg przestraszy się jakiegoś urzędnika z Polski. Admini stron np. na Facebooku często narzekają na drastyczne i nagłe spadki wyświetleń, które zmuszają ich do wykupywania reklam i promowania postów. Korporacje zawsze będą lepiej się troszczyć o osoby, które im płacą.
UOKiK chce też rozprawić się ze scamem. To plaga Instagrama i TikToka, o której już wcześniej mówił m.in. Sylwester Wardęga
Prezes UOKiK najwyraźniej ogląda też filmiki Sylwestra Wardęgi i Revo, którzy od miesięcy tropią influencerów reklamujących scam. To także bardzo złożony temat. Z jednej strony twórcy mogą być sami ofiarami firm oferujących szajs lub nie wysyłających towaru z Chin (co nie zwalnia ich z obowiązku riserczowania swoich reklamodawców i ich produktów).
Z drugiej strony są też gwiazdeczki, które dla kasy, celowo lecą w kulki i zachwalają podróbki, szkodliwe produkty (energetyki, pasty wybielający do zębów) lub po prostu kłamią w żywe oczy. Najgorszym sortem są ci, którzy nawet nie przeproszą po ujawnieniu scamu. Na wojnę z nimi poszedł we wrześniu właśnie Wardęga i jego Wataha.
Teraz ze scamem chce walczyć UOKiK. Postępowanie wyjaśniające już zostało wszczęte. Urząd zwróci też uwagę na tzw. dropshipping. Niektóre reklamowane sklepy internetowe powstają tylko na czas nowej kampanii. Przejechała się na tym w zeszłym roku np. Lexy Chaplin, która promowała rajstopy kilka razy droższe niż w rzeczywistości, a na stronie sklepu nie było nawet nawet wzmianki o tym, kto jest właścicielem (i jeszcze nazwa podszywała się po prawdziwą firmę, która oberwała rykoszetem).
"Influencer zachęca swoich obserwatorów do zakupu jakiegoś produktu w rzekomo promocyjnej cenie, przedstawiając nieobiektywnie jego zalety. Sklep internetowy po zebraniu pieniędzy od klientów może nie realizować zamówień lub zakończyć działalność. Nawet jeżeli w takiej sytuacji klienci otrzymają produkt, to pozostają bez wsparcia posprzedażowego związanego z prawem do odstąpienia od umowy w terminie 14 dni czy odpowiedzialnością sprzedawcy z tytułu rękojmi za wady przez 2 lata od wydania produktu" – czytamy w wyjaśnieniu.
Sprawdzimy, czy twórcy weryfikują oferty komercyjnej współpracy i jak się zachowują, gdy zostaną wykryte nieprawidłowości, w tym czy wycofują się z reklamowania produktu bądź oferują naprawę szkody swoim followersom. Nie można bezrefleksyjnie decydować się na wątpliwą współpracę tylko z pobudek finansowych. Każdy influencer powinien przestrzegać prawa przy promowaniu produktu bądź usługi oraz brać odpowiedzialność za swoje działania
- mówił Tomasz Chróstny, prezes UOKiK.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zachęca też do anonimowego donoszenia na nieuczciwych influencerów. Uruchomił specjalny adres mailowy (scam@uokik.gov.pl) i coś czuję, że skrzynka szybko się im zapełni, bo to, co nieraz wyprawiają niektórzy idole dzieciaków, nie mieści się w głowie.
*zdjęcie główne: screeny z Tylko Prestiż / YouTube