REKLAMA

Widziałem horror o morderczej Małpie. Nawet Stephen King zasłaniałby oczy

Tym razem Osgood Perkins (tak, syn Anthony’ego Perkinsa z „Psychozy”) nie kazał nam długo czekać na swój kolejny film. Nieco ponad pół roku temu publiczność zachwalała jego „Kod zła”, a już na ekrany kin na całym świecie wchodzi „Małpa”. Jeśli jednak komukolwiek się wydaje, że wie, czego spodziewać się po nowej produkcji tego orędownika grozy - i że ma ona cokolwiek wspólnego z innymi dziełami w jego twórcy - niech lepiej przygotuje się na niemałe zaskoczenie. I zapnie pasy.

małpa recenzja filmu horror stephen king kiedy premiera kino
REKLAMA

Filmowa „Małpa” to dość swobodna adaptacja noweli Stephena Kinga, dlatego też fani oryginału zapewne również wytrzeszczą oczy ze zdumienia. I nic dziwnego: Perkins postanowił odpiąć wrotki i zrealizować makabryczny festiwal krwawych zgonów. Głównym tematem filmu jest właśnie śmierć, ale tym razem, zamiast się jej bać, widownia będzie poskramiać ją śmiechem.

Krótko o fabule: bracia bliźniacy Hal i Bill odkrywają na strychu starą zabawkę - małpkę grającą na bębenku. Wkrótce po jej odnalezieniu wokół chłopców zaczynają dziać się rzeczy niewytłumaczalne i makabryczne. Okazuje się, że za każdym razem, gdy ktoś przekręci kluczyk w plecach zabawki i ją uruchomi, ktoś w pobliżu straci życie. Przerażeni bracia próbują pozbyć się przeklętej zabawki, jednak po latach koszmar powraca, a seria tajemniczych zgonów nie ustaje.

Powyższy zarys wydaje się podejrzanie prosty, aż nazbyt oczywisty, prawda? Cóż, czego by o „Małpie” nie mówić, główna oś fabularna filmu rzeczywiście jest niebywale prosta. Ba, w gruncie rzeczy nie jest nawet tym komponentem obrazu, który odgrywa w nim najistotniejszą rolę. Jednak z całą pewnością nie jest to tytuł oczywisty. Pod żadnym względem.

REKLAMA

Małpa - recenzja filmu

Małpa - zwiastun horroru

„Wszyscy umierają i takie jest życie” - słyszymy kilkakrotnie podczas seansu. Można powiedzieć, że właśnie to zdanie jest sednem filmu Perkinsa. A motywem głównym: śmierć. Śmierć czyha tu na każdego i za każdym rogiem; ewidentnie zaczęła się nudzić i postanowiła nareszcie nieco się rozerwać. Jestem pod wielkim wrażeniem kreatywności Perkinsa jeśli chodzi o pozbawianie kolejnych postaci życia. Nie chodzi nawet o to, że umierają w sposób niebywale brutalny - umieranie jest tu bowiem przede wszystkim niedorzecznie widowiskowe. Śmierć otwiera i zamyka tę opowieść, a cała ta masakra pomiędzy sprawia, że widz staje w dziwacznym rozkroku pomiędzy zachwytem a chęcią odwrócenia wzroku. Tu jednak uspokoję wrażliwszych odbiorców: owszem, jest krwawo, ale jednocześnie przezabawnie. Ponury żniwiarz upomina się o swoje z niebywałym poczuciem humoru, a reżyser steruje jego działaniami z rozbrajającą radością, która udziela się odbiorcy.

Zgadza się: „Małpa” to przede wszystkim groteskowa czarna komedia. Perkins postanowił opowiedzieć o okrucieństwie życia na wesoło - w nieco chory, ale bardzo rozrywkowy sposób. Jego obraz okazuje się poniekąd dość specyficzną zachętą do tego, by nie traktować śmierci zbyt poważnie - sięgając do grindhouse’owych korzeni, afirmuje akceptację dla tego, co nieuniknione. Podkreśla losowość i absurdalność umierania; świadomie odtrąca subtelności, bo i śmierć subtelna nie jest. Odrzuca też logikę, bo przecież strata często wydaje nam się niedorzeczna - i w ten sposób pozwala wybrzmieć naszemu niezrozumieniu tego zjawiska. Zachęcając jednocześnie do tego, by się z nim wreszcie pogodzić. Jest przecież - jak w „Małpie” - wszechobecne. I nie ma przed nim ucieczki.

Czytaj więcej o horrorach:

Najpewniej właśnie w czarnym humorze Perkins dostrzegł sposób na oswojenie śmierci i rozpaczy, gdy sam mierzył się z tragedią. Podpowiem: „Małpa” nabierze dodatkowej głębi, gdy widz zapozna się z kilkoma szczegółami z życiorysu Perkinsa. Zarówno on, jak i King mierzyli się w dzieciństwie z brakiem ojca - ta absencja odbija się w narracji głośnym echem. Niedługo później - 11 września 2001 r. - głośna na cały świat tragedia zabrała Perkinsowi matkę. Tak: ta szalona, pokręcona opowieść jest filmem w istocie bardzo osobistym.

W „Małpie” nic nie jest zbędne. Ten bezczelny film nie traci ani chwili - przez niecałe 100 min trwania pędzi i nie ogląda się za siebie. Żadnych dłużyzn, żadnych kipiących od ekspozycji dialogów, żadnego niepotrzebnego wyjaśniania nadnaturalnych zawiłości, objaśniania sposobu działania mrocznej siły. Śmierć nie pozwala się wyjaśnić, po prostu jest. Możesz co najwyżej skinąć jej głową. Humor, emocjonalny ładunek, podkręcający tempo montaż, wizualnie wyrafinowane i pełne ironii zdjęcia, fantastyczna obsada (Theo James razy dwa, Tatiana Maslany, Elijah Wood, Sarah Levy, Rohan Campbell i kilka fajnych gościnnych występów) - wszystko to służy opowieści o bezlitosnym przypadku, o kaprysach losu. O śmierci, która się śmieje i z którą można się pośmiać - jak równy z równym.

MAŁPA: premiera w kinach już 7 marca.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-02-25T13:04:16+01:00
Aktualizacja: 2025-02-25T10:04:18+01:00
Aktualizacja: 2025-02-24T20:12:00+01:00
Aktualizacja: 2025-02-24T20:01:19+01:00
Aktualizacja: 2025-02-22T11:11:00+01:00
Aktualizacja: 2025-02-21T19:16:16+01:00
Aktualizacja: 2025-02-21T14:47:14+01:00
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA