Kevin Feige przyznaje, że Marvel robił lipę. Ma dość: obiecuje zmiany i nową strategię
Czy MCU wreszcie „wstanie z kolan”? Być może - sugerują to najnowsze raporty zachodnich mediów, według których Kevin Feige nareszcie się otrząsnął i faktycznie planuje zmienić taktykę. Przy okazji sam przyznaje, że ostatnimi czasy (mówimy o latach!) produkcje Marvel Studios przypominały bardziej pracę domową niż rozrywkę.

Chyba wszyscy się zgadzamy, że MCU potrzebuje zmian - szkoda, że Kevin Feige zrozumiał to tak późno. Nowa strategia CEO Marvel Studios zakłada powrót do jakości, która w ostatnich latach przestała być nadrzędnym celem twórców. Zbyt głęboka osobista kontrola Feigego nad całym uniwersum sprawiła, że jego uwaga stała się zbyt rozproszona - w efekcie nie był w stanie interweniować na czas, gdy daną produkcję jeszcze można było „naprawić”. Faktem jest, że w przeszłości Feife rzeczywiście potrafił skierować projekty na właściwe tory w ostatniej chwili.
Co ciekawe, twórca początkowo był przeciwnikiem wprowadzenia marvelowych seriali na Disney+, ale dostrzegł w nich potencjał i możliwość zadowolenia korporacji, która chciała napędzić subskrypcję nowej platformy. Efektem była jednak ogromna rozpiętość jakościowa, budżetowa i odbiorcza tych produkcji - czego do dziś nie udało się ustabilizować.
Kevin Feige bierze się za MCU
Wg „Wall Street Journal” Feige podczas wewnętrznego spotkania stwierdził, że seanse najnowszych filmów i seriali MCU przypomina już „odrabianie pracy domowej bardziej niż rozrywkę”. Nie krył rozczarowania poziomem ostatnich produkcji, który jest ponoć skutkiem nacisków Disneya na maksymalne wykorzystanie wspomnianego serwisu streamingowego.
Mieliśmy produkować tyle, ile się da - jak najszybciej. Teraz sytuacja się zmieniła i możemy dać naszym projektom więcej czasu. I wykorzystujemy go, nie siedzimy bezczynnie. Pozwolimy im nieco lepiej przypiec się w piekarniku. Myślę, że to pomoże
- potwierdził Brad Winderbaum, szef Marvel Television.
Raport podkreśla też, że Feige ma już gotowy plan na całą dekadę dla X-Menów. Nie oznacza to, rzecz jasna, odejścia od postaci związanych z Avengers, jednak nadszedł czas, by w pełni wykorzystać potencjał postaci, do których Marvel uzyskał prawa.
Nowy, wielki cel Marvela można streścić prosto: produkować mniej, ale lepiej. Brzmi rozsądnie, ale... czas pokaże. „Thunderbolts” i „Daredevil” mogą być zapowiedzią zmian na lepsze, ale nim dojdzie do pełnego „odrodzenia”, trzeba będzie przebrnąć przez kilka trudnych i budzących wątpliwości premier. Najbardziej niepewne wydają się, rzecz jasna, „Avengers: Doomsday” oraz „Secret Wars”.
Po piętnastu latach odpowiedzialności za całe uniwersum, na Feigem ciąży wielka presja. Decyzja o zwolnieniu tempa i rezygnacji z corocznego zalewu filmów i seriali wydaje się najsensowniejsza. Nie tylko dlatego, że mniejsza liczba projektów będzie łatwiejsza do dopracowania, lecz także ze względu na kolejny problem - fakt, że publiczność poczuła przesyt.
Liczba aktorskich seriali ma zostać zredukowana do jednego, maksymalnie dwóch rocznie; co więcej, twórcy mają zadbać o większą samodzielność i filmów, i produkcji odcinkowych. Chodzi o to, by stały się one bardziej przyjazne i zrozumiałe dla szerszego grona odbiorców. Ponadto Feige znów zacznie samodzielnie i wnikliwie nadzorować proces twórczy. Trzymamy kciuki.
Czytaj więcej o Marvelu:
- Wiemy, ile zarobili Thunderbolts*. Jak wypadł najlepszy film Marvela od lat?
- Thunderbolts: kim jest ten cały Bob? Filmowa wersja postaci różni się od oryginalnej
- Premiery kinowe maja 2025 - najciekawsze filmowe nowości. Na co warto się wybrać?
- Thunderbolts* - sceny po napisach. Ile ich jest i o czym opowiadają?
- Thunderbolts* - recenzja. Czy to najlepszy Marvel i film motywacyjny od lat? Być może