REKLAMA

Plan Marvela na 4. fazę jest ryzykowny. To będzie zatrzęsienie nowych wersji starych superbohaterów

Fani Marvel Comics doskonale pamiętają niesławną Sagę Klonów, która do dzisiaj jest uznawana za jedną z najgorszych opowieści w historii wydawnictwa. A mimo to niemal nikt nie bije na alarm, gdy Marvel Cinematic Universe zaczyna podążać podobną drogą. Dlaczego?

marvel filmy
REKLAMA

Po ponad roku oczekiwania 4. faza Marvel Cinematic Universe oficjalnie rozpoczęła się wraz z premierą seriali „WandaVision” oraz „The Falcon and the Winter Soldier”. A to dopiero początek wielkiej nawałnicy produkcji, bo w ciągu najbliższego roku Marvel pokaże aż sześć pełnometrażowych filmów (pełną listę zapowiedzi znajdziecie TUTAJ) i kilka seriali, w tym „Lokiego” już od 9 czerwca. Firma chce szybko nadrobić czas stracony przez koronawirusa i nie ma zamiaru się z tym patyczkować.

REKLAMA

A jak na najbliższe plany Marvel Studios reagują fani? Ogólnie rzecz biorąc, w fandomie przeważa delikatny optymizm i ekscytacja. „WandaVision” oraz „Falcon i Zimowy Żołnierz” doczekały się dosyć mieszanych opinii, ale kilka zbliżających się tytułów budzi entuzjazm odbiorców. Wyraźnie widać, że w internetowych dyskusjach znacznie częściej wspomina się o takich tytułach jak „Loki”, „Spider-Man: No Way Home”, „Doctor Strange in the Multiverse of Madness” oraz „Thor: Love and Thunder”. A „Eternals”, „Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni” oraz „Czarna Wdowa” pozostają trochę na uboczu. Trudno mieć zresztą o to do fanów pretensje, bo wspomniane na końcu produkcje to dwie największe niewiadome i prequel.

W rozmowach o Marvel Cinematic Universe brakuje jednak poruszenia ważnego tematu.

Właściwie każdy z zapowiedzianych tytułów (tylko za wyjątkiem „Eternals”) można bowiem oskarżyć o to, że jakiś jego element stanowi kopię lub alternatywną wersję istniejącej postaci czy wątku. Nie chodzi o w pełni dosłowną Sagę Klonów, bo akurat od bezpośredniego adaptowania komiksu o grupie Spider-Manów Marvel woli trzymać się z daleka. Raczej o samą ideę kopiowania.

Przyjrzyjmy się wszystkim produkcjom 4. fazy MCU po kolei. W „WandaVision” mieliśmy do czynienia z Białym Visionem, czyli odbudowanym przez organizację S.W.O.R.D. androidem, który po walce z oryginalną wersją bohatera zyskuje jej wspomnienia i odlatuje w nieznane. Dalsze losy tej postaci nie są obecnie znane, ale prawdopodobnie oznacza to powrót teoretycznie zmarłego w 3. fazie bohatera w przyszłości.

W filmie „Czarna Wdowa” będziemy mieć z kolei do czynienia z trzema różnymi osobami noszącymi ten pseudonim. Jedną z nich jest oczywiście znana doskonale widzom Natasha Romanoff, ale spotka się ona z dwoma postaciami ze swojej szpiegowskiej przeszłości. Chodzi o Yelenę Belovą i Melinę Vostokoff, które również szkolono na Czarną Wdowę w Czerwonym Pokoju. Z inną wersją znanego bohatera przyjdzie nam się spotkać również w „Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni”, gdzie pojawi się prawdziwy Mandaryn. Na papierze już trzeci w MCU, bo w filmie „Iron Man 3” pojawili się Trevor Slattery, odgrywający tę rolę przed opinią publiczną, i Aldrich Killian, który w trakcie finałowej walki z Tonym Starkiem przyjmuje to miano jako własne.

4. faza MCU będzie oparta na multiwersum. A co za tym idzie też alternatywnych wersjach istniejących postaci.

W tym kontekście najwięcej informacji pojawiło się w związku ze „Spider-Man: No Way Home”, gdzie w swoich rolach z filmów „Spider-Man 2” i „Niesamowity Spider-Man 2” wystąpią odpowiednio Alfred Molina i Jamie Foxx. Dużo plotkuje się też na temat pojawienia się w produkcji Peterów Parkerów z obu serii, ale Andrew Garfield ostatnio (niezbyt przekonująco) zaprzeczał swojemu udziałowi w projekcie. Być może ostatecznie stanie tylko na jednym dodatkowym Spider-Manie lub twórcy przyszykują nam jeszcze inną niespodziankę. Wydaje się natomiast wątpliwe, by za antagonistami z dawnych filmów nie podążyli również bohaterowie.

marvel filmy class="wp-image-1717381"

Tym bardziej, że w „Spider-Man: No Way Home” zagra też Benedict Cumberbatch jako Doktor Strange. I będzie to dla niego wstęp do filmu „Doctor Strange in the Multiverse of Madness”, którego fabuła poskutkuje pojawieniem się różnych rzeczywistości równoległych. A to otwiera pole dla nowych Iron Manów, Hulków czy Thorów. Inna sprawa, że do tego nie potrzeba koniecznie wieloświatu, co najlepiej udowadnia serial „The Falcon and the Winter Soldier”.

Produkcja Disney+ literalnie opowiada o trzech różnych następcach Kapitana Ameryki z komiksów i miała za zadanie pokazać, który z nich przejmie to miano po Stevie Rogersie w MCU. Padło na Falcona, ale Zimowy Żołnierz i U.S. Agent też na pewno nie powiedzieli ostatniego słowa uniwersum Marvel Studios. Ich powrotu możemy się podziewać w przyszłości, którą nadal będą wypełniać klony znanych bohaterów.

„Black Panther: Wakanda Forever”, „The Marvels”, „She-Hulk”, „What If...?” i „Ironheart” – wszędzie spotkamy nowe lub poboczne wersje znanych herosów.

Czy to jednoznacznie zła informacja? Nie do końca. Każdy temat można potraktować z odpowiednią powagą i oryginalnością. Od pierwszej produkcji bardo wyraźnie widać, że 4. faza MCU zostanie poświęcona przede wszystkim kwestii tożsamości. Co definiuje bohaterów? Kto zasługuje na to miano i dlaczego? Jaką ścieżką podążą młodzi herosi i czy wezmą przykład ze swoich idoli?

marvel filmy class="wp-image-1717408"
Foto: Fragment komiksu „Spider-Man: Maximum Clonage”

Wszystkie te pytania bardzo wyraźnie odbijają się na fabułach najnowszych filmów i seriali MCU, a przecież na ich bazie da się zbudować ciekawe historie. Jednocześnie trudno oprzeć się niepokojowi, gdy każda nadchodząca produkcja Marvela podąża mniej więcej tym samym tropem. Być może „Eternals” oraz „Thor: Love and Thunder” zapewnią pewien oddech od powtarzalnych w kółko opowieści z alternatywnymi wersjami znanych bohaterów, ale na ten moment trudno o obu tych tytułach cokolwiek wyrokować. Natomiast na bazie posiadanych informacji pewne kwestie po prostu rzucają się w oczy.

REKLAMA

I dlatego lepiej dla Marvel Studios, żeby pamiętali dlaczego Saga Klonów okazała się tak olbrzymią porażką. Problemem nie było nawet to, że Petera Parkera zastąpił jego klon. Wyzwaniem dla widzów okazała się przerażająca nadprodukcja kolejnych historii z udziałem coraz to nowych Ludzi-Pająków. Rozmaitych klonów było po prostu za wiele, bo Marvel liczył na łatwy i szybki zarobek. Aż ta zachłanność doprowadziła do całkowite przesytu czytelników. Lepiej dla firmy, żeby nie popełniła tego samego błędu ponownie.

Oscarowe i głośne tytuły możesz obejrzeć w CHILI za darmo dzięki nowej promocji Logitech – sprawdź

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA