REKLAMA

Marcin Matczak każe wam pracować po 15 godzin dziennie, bo tak katował się Robert De Niro

Mata to najpopularniejszy obecnie raper młodego pokolenia, ale jego ojciec wcale nie rzadziej trafia na pierwsze strony gazet i internetowe nagłówki. Szkoda tylko, że przeważnie z powodu tej czy innej niemądrej wypowiedzi. Tym razem Marcin Matczak wrócił do dyskusji o tym, ile powinni pracować młodzi ludzie i dlaczego tyle, ile on sobie tego życzy. Jako przykład na potwierdzenie swojej tezy wybrał Roberta De Niro.

marcin matczak afera de niro
REKLAMA

Pamiętacie tę aferę o 16 godzin pracy, którą zapoczątkował swoją wypowiedzią prof. Marcin Matczak? Teraz, gdy temat już ucichł, prawnik zdecydował się do niego powrócić na Twitterze, powołując się na - uwaga - Roberta De Niro (i zaczepiając przy okazji krytykujących poprzednią wypowiedź politycznych oponentów). Nowy wpis jest tak kuriozalny, że błyskawicznie ściągnął na profil profesora kolejną falę nieprzychylnych komentarzy.

Jesienią ubiegłego roku prof. Marcin Matczak wywołał pełną emocji dyskusję za sprawą udzielonego przez siebie wywiadu. W dużym skrócie: chodziło o to, że aby osiągnąć sukces, trzeba pracować więcej, czyli nawet słynne 16 godzin na dobę. Zasugerował też między innymi, że młodzi ludzie o lewicowych poglądach nie są gotowi przeznaczyć tak dużej części dnia na pracę.

REKLAMA

Wypowiedź komentowali internauci, politycy, dziennikarze czy specjaliści, którzy nie byli zbyt skorzy, by przyznać prawnikowi rację. Ci ostatni zwracali uwagę, że czasy się zmieniły - współcześnie długość pracy niekoniecznie przekłada się na wymierne wyniki, a na świecie coraz częściej dąży się do jej skracania. Ponadto 16 godzin zasuwania nie wystarczy, by wreszcie zapewnić stanowisko szefa czy dyrektora; spore znaczenie ma też geografia i pozycja, z jakiej startujemy.

Abstrahując jednak od tamtej przemielonej już przez Internet konstatacji, pochylmy się nad najnowszym wpisem prof. Matczaka, w którym wraca on do tematu, zaczepia oponentów i popisuje się ironią. Rzecz w tym, że ten najnowszy wpis - w mniemaniu autora najpewniej błyskotliwie sarkastyczny - ani nie ma zbyt wiele sensu (jeśli zastanowić się nad nim dłużej, niż sekundę), ani nie ułatwia traktowania profesora z powagą, na jaką jego tytuł naukowy niewątpliwie zasługuje.

Jest nowa afera. Profesor Matczak o Robercie De Niro:

Każda kolejna spędzona z tym tweetem sekunda pozwala odkryć kolejne poziomy niedorzeczności całego tego wpisu. Wymieńmy je sobie:

  • Po pierwsze - aktorki czy aktorzy na planach filmowych często pracują od świtu do nocy. Również przygotowując się do roli przechodzą specjalne szkolenia, ciężko trenują, pilnują diety - i tak dalej;
  • Rzecz w tym, że za swój wysiłek dostają poważne pieniądze, a podobny tryb pracy utrzymują przez kilka miesięcy, by potem odpocząć. De Niro zgarnął wówczas 35 tysięcy dolarów, czyli potężną sumkę;
  • Robert De Niro nie zaharowywał się 15 godzin dziennie za zwykłą stawkę - nie było to dla niego koniecznością, by, na przykład, móc wykarmić rodzinę;
  • De Niro miał za co żyć i nikt go nie straszył, że za jego roszczeniowość zaraz straci pracę, a już dziesięciu innych czeka w kolejce, by zająć jego miejsce;
  • Gwiazdor przygotowywał się do roli cierpiącego na PTSD weterana, którego państwo nie otoczyło odpowiednią opieką. Praca taksówkarza i nocne kursy jedynie pogłębiają jego psychiczne problemy i aspołeczne zachowania, a samotność prowadzi do samozniszczenia;
  • I pytania na koniec: dlaczego poważany profesor korzysta z dobrodziejstw social mediów w sposób, który konsekwentnie mu to poważanie odbiera? Czy popularny prawnik tak bardzo potrzebuje poklepywań po plecach w sieci, że bezmyślne publikowanie podobnych potworków przychodzi mu z łatwością?

Marcin Matczak to profesor nauk społecznych w dyscyplinie nauki prawne, specjalista w zakresie teorii i filozofii prawa, profesor uczelni na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, twórca lubianego i popularnego kanału na YouTube oraz ojciec sławnego rapera. Aż trudno uwierzyć, że jest też autorem powyższego wpisu - niestety, wygląda na to, że nikt nie włamał mu się na konto.

Słowem podsumowania - garść reakcji internautów (w podobnym tonie utrzymana jest miażdżąca większość wypowiedzi):

REKLAMA

*Tekst pierwotnie ukazał się 25 lipca.

Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.

Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA