REKLAMA

Koncert Maty przyciągnął tłumy. Raper świętuje triumfy, a Żulczyk nazywa go "głosem pokolenia"

Koncert Maty to kolejny z serii spektakularnych sukcesów rapera; fani są zachwyceni, a media komentują imponującą liczbę gości. Kilka pochwał wystosował też Jakub Żulczyk, który określił Matę i Bedoesa mianem "głosów pokolenia". Z czym, rzecz jasna, nie wszyscy chcą się zgodzić.

mata koncert bemowo żulczyk kurtz
REKLAMA

Kiedy Mata zaczął rapować, właściwie przeskoczył nad podziemiem i błyskawicznie wbił się do mainstreamu. Tak, Mata to obecnie najgorętsza ksywa w branży i choć można za nim nie przepadać, to nie da się zaprzeczyć faktom. Zresztą, liczby mówią same za siebie - krążek "Młody Matczak" jeszcze przed premierą pokrył się podwójną platyną, a bilety na event zapowiadany jako "jedyny taki w Polsce" wyprzedały się w mgnieniu oka. Pod sceną zebrały się dziesiątki tysięcy fanów (przypomnijmy, że - bądź co bądź - trwa okres pandemiczny): na terenie Lotniska Bemowo w Babicach 2 października miało bawić się nawet 42 tys. osób.

REKLAMA

Mata – koncert. Opinie w mediach

Wytwórnia pisała: "największy solowy koncert w historii polskiego hip-hopu" - i wygląda na to, że nie kłamała. Mata nawinął numery z nowego krążka, który swoją premierę miał zaledwie dzień wcześniej, a wśród gości pojawili się m.in. Quebonafide, Malik Montana czy Young Leosia. Pierwsze sukcesy młodego rapera wiązały się z kilkoma prostymi, ale chwytliwymi okołopolitycznymi deklaracjami, dlatego też w przerwach między numerami zebrany pod sceną tłum skandował "je*ać PiS", a wers "Jacek Kurski, ch*j ci w dziąsło" wybrzmiał potężniej niż inne, podchwycony przez dziesiątki tysięcy gardeł.

Olbrzymi sukces i błyskawicznie rozwijająca się kariera chłopaka są, rzecz jasna, imponujące. Wczorajszy koncert skomentował m.in. pisarz Jakub Żulczyk (jego najnowsza powieść, znakomita "Informacja zwrotna, debiutowała wiosną), który miał w tym roku trochę problemów w związku z krytyczną oceną prezydenta Andrzeja Dudy. Pisarz w swoich social medial regularnie komentuje różne sfery polskiej rzeczywistości.

Mata i Bedoes głosami pokolenia? Tak twierdzi Jakub Żulczyk

Nie byłem wczoraj na koncercie Maty, ale liczby (i wrzucone na Youtube relacje z telefonów) mówią same za siebie. 42k ludzi na solowym koncercie - nie wiem, czy w historii polskiej muzyki jest dużo porównywalnych eventów, Kayah i Bregovic zagrali chyba taką sztukę w latach 90-tych, jeszcze wcześniej, pod koniec komuny był chyba Perfect na Stadionie Dziesięciolecia. Wielkie gratulacje dla Maty i jego wydawców, których miałem okazję poznać jakiś czas temu, gdy prowadziłem spotkanie z Bedoesem na premierze jego ostatniej solowej płyty. Czy się komuś podoba, czy nie, Mata i Bedoes są głosami tego pokolenia, teraźniejszością polskiej muzyki a do tego potwornie utalentowanymi, odważnymi i wrażliwymi chłopakami, i żadne starcze pohukiwania panów krytyków i felietonistów tego nie zmienią (jako i pan tata Maty, dziwnie i niepotrzebnie próbujący syna bez przerwy upupiać i usprawiedliwiać, no ale to już ich - obu Matczaków - własna sprawa). To fajnie, będąc już trochę zgredzikiem, który tak naprawdę polskiego rapu już za bardzo nie słucha, obserwować taki movement. Gratulacje

- napisał Żulczyk na swoim fanpage'u.

Żulczyk wspomniał tu również o innym młodym raperze, czyli dwudziestotrzyletnim Bedoesie, który mierząc się z falami hejtu konsekwentnie zdobywał kolejne poziomy popularności, wyrabiając sobie pozycję i stając się jednym z najbardziej polaryzujących słuchaczy raperów w branży.

We wpisie Żulczyka trochę dostało się znanemu radcy prawnemu, prof. Matczakowi - ojcu Maty - którego książka pt. "Jak wychować rapera. Bezradnik" nie spotkała się z szerokim entuzjazmem krytyki.

Oczywiście, w komentarzach możemy znaleźć wiele głosów sprzeciwu. Z jednej strony pojawiły się trafne skądinąd uwagi, że Mata został przecież "napompowany" przez liberalne media właśnie za sprawą kilku okołopolitycznych, prostych wersów. Z drugiej - Żulczyk zauważa, że napisał przede wszystkim o samej skali fenomenu, której nie da się zbagatelizować.

Dla niektórych - w tym, przyznaję, również dla mnie, bo bardzo nie przepadam za tym określeniem - największym problemem okazało się użycie słów "głos pokolenia". Po pierwsze: jest ono bezwzględnie generalizujące; sugeruje, że w drugiej dekadzie XXI wieku pokolenie może przemawiać jednym głosem. Otóż nie - nie może.

Bolączki, potrzeby, możliwości i marzenia osób w tym samym czy podobnym wieku mogą być - i są - skrajnie różne, podobnie jak sposób postrzegania rzeczywistości czy poglądy. Głos Maty to przede wszystkim głos podobnych mu dzieciaków - tych z bardziej zamożnych domów i lepszych liceów. Wiele innych, jestem pewien, nie chciałoby mieć z nim nic wspólnego. Sam nie czułem się jednością ze swoim pokoleniem i nie cierpiałem, gdy jego "głosem" nazywało się kogoś, z kim nie było mi po drodze.

Rozumiem jednak intencje Żulczyka i to, co w istocie miał na myśli - Mata to niewątpliwie dzieciak, z którym może lub chce utożsamiać się sporo nastoletnich słuchaczy polskiego rapu. I tych starszych, co sobie wspominają. Chłopak ma swój target i nawija o bliskich mu sprawach, robiąc to na tyle dobrze i charyzmatycznie, że z łatwością pobił kilka imponujących rekordów i pozamiatał konkurencję. Głos pokolenia? Niekoniecznie. Fenomen? Jak najbardziej.

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA