REKLAMA

"Megalopolis": Imperium Rzymskie Francisa Forda Coppoli. Piękna katastrofa

"Megalopolis" to film megalomański i monumentalny, a przy tym pretensjonalny i bełkotliwy. Jeśli po tych słowach myślicie, że odradzam wam seans, to jesteście w dużym błędzie.

OCENA :
5/10
megalopolis recenzja opinie
REKLAMA

Jeden krytyk powie, że to totalna porażka. Drugi krytyk stwierdzi, że to niezrozumiałe wizjonerstwo. A gdzie leży prawda? Cóż, te dwie opinie wcale się nie wykluczają. "Megalopolis" to, wybaczcie pretensjonalność tego wyrażenia, pęknięte arcydzieło. Okazuje się produkcją z ogromnymi ambicjami, których Francis Ford Coppola od samego początku nie mógł spełnić. Słowem: megalomański twór przerośniętego ego. Piękny, aczkolwiek nieziszczony sen.

"Megalopolis" to idea. Tak na poziomie fabularnym, jak i znaczeniowym. W samym filmie oznacza utopię, która narodziła się w głowie genialnego architekta Cezara. Co jednak ważniejsze, daje się też czytać jako marzenie. Bo przecież Francis Ford Coppola nosił się z zamiarem zrealizowania tej produkcji od lat 80. Wielkie wytwórnie nie chciały jednak sfinansować jego wizji, więc cierpliwie czekał, aż w końcu sam zbierze odpowiednią sumę pieniędzy. Wyłożył na nią 120 mln z własnej kieszeni, przez co mógł działać bez żadnego nadzoru. Wtedy pycha zaczęła kroczyć przed upadkiem.

REKLAMA

Megalopolis - recenzja filmu

Jak to często bywa, gdy artystyczna dusza może hulać, bo studyjnego piekła nie ma, przy "Megalopolis" zabrakło kogoś, kto na łeb reżysera wylał mu kubeł zimnej wody. Coppolą przydałoby się potrząsnąć, by zrozumiał, że próbuje mieszać ze sobą porządki, które do siebie w żaden sposób nie przystają. On próbuje tu bowiem być wściekłym bykiem i swobodnym jeźdźcem, jednym z najwybitniejszych uczniów Rogera Cormana, a jednocześnie staje się ofiarą własnego sukcesu, pozostaje twórcą nie tylko artystycznych, ale też komercyjnych szlagierów.

Megalopolis - film - premiera - recenzja

"Megalopolis" definiuje przepych. Od lśniącego na ekranie złota idzie wręcz oślepnąć. Wszystko się błyszczy i szybko można poczuć przesyt wszechobecnym blichtrem. Akcja zabiera nas bowiem do Nowego Rzymu, gdzie przychodzi nam śledzić losy wyższych sfer. Burmistrz futurystycznego miasta-imperium usilnie trzyma się kapitalistycznego statusu quo i jest największym przeciwnikiem wizji tytułowej utopii. Jego córka chce mu być lojalna, ale coraz bardziej zbliża się do Cezara. Podczas gdy ona musi wybierać między dwoma przeciwstawnymi wizjami, rozgrywa się walka o przyszły spadek po najbogatszym człowieku świata.

Nie dajcie się zwieść temu urokliwemu płaszczykowi science fiction. "Megalopolis" to przede wszystkim rzymski mit, opierający się zresztą na historii spisku Katyliny - nieudanej próby przejęcia władzy w starożytnym Rzymie. W drugiej kolejności film staje się szekspirowską tragedią, co jest aż nazbyt oczywiste, gdy bohaterowie cytują dzieła Barda z Avonu. Dopiero na sam koniec produkcja okazuje się fantastyczno naukową baśnią. Od tego pomieszania z poplątaniem może się w głowie widzom zakręcić. Właściwie to opowieść jest tak zagmatwana, że dla klarowności bohaterowie muszą gadać. Gadać. I jeszcze raz gadać. Z ekranu pada zdecydowanie za dużo słów, jakby Coppola działał wedle zasady tell, don't show.

"Megalopolis" miesza ze sobą przeszłość z przyszłością, pozostając opowieścią na wskroś współczesną. Reżyser wchodzi w polemikę z "Końcem historii i ostatnim człowiekiem" Francisa Fukuyama (na dobrą sprawę to wyważanie otwartych drzwi, bo sam zainteresowany nie podpisuje się już pod swoimi słowami), poszukując idei, które mogłyby, a nawet powinny zastąpić liberalny kapitalizm. W tym celu zatapia się w degrengoladzie bogatych, obnażając przed nami ich hipokryzję. Próbuje jednocześnie mówić o klasizmie, ale nad losem niższych warstw społecznych pochyla się raczej niezdarnie, bo zauważa je dopiero w ostatnim akcie filmu i w dodatku na krótką chwilę. W fabule robi się przez to już nie bałagan, tylko zwykły burdel ideologiczny.

Coppola zakłada na "Megalopolis" kolejne płaszcze gatunkowe, korzysta z toposów i archetypów, miesza poetyki i stylistyki, próbując mydlić nam oczy. Nieudolnie ukrywa bowiem, że tak naprawdę mówi o samym sobie. I nie chodzi nawet o to, że te najbardziej symboliczne postacie noszą jego imię(sic!). Reżyser opowiada o czasie i przemijaniu, efemerycznych chwilach, które Cezar niezwykłymi zdolnościami potrafi zatrzymać. Twórca rozlicza się z przeszłością, tęskni za momentami chwały, jednocześnie z uśmiechem na ustach spoglądając w przyszłość. Tym samym teraźniejszość postrzega w kategoriach przejściowych, wyciągając oskarżycielski palec w stronę decydentów z milionami na kontach, niedoceniającymi prawdziwego geniuszu. Wychodzi z tego nie tyle artystyczny rachunek sumienia, co pełen żalu i gniewu testament.

Nie da się ukryć, że Coppola wystawia pomnik swojemu geniuszowi, zmieniając film we własne Imperium Rzymskie. Reżyser opowiada w starym stylu, mnożąc retro zabiegi stylistyczne. Od strony wizualnej jest to więc dzieło pełne klasy, przekonane o swej wyjątkowości. Trudno nie roześmiać mu się w twarz, gdy przemawia do nas z wyższością i w trybie rozkazującym. Może i reżyser nie ma nam do powiedzenia tyle, ile by sobie tego życzył, ale ze swoim napuszeniem produkcja na pewno potrafi rozbawić. Ogląda się ją z taką samą ironią, jakby się patrzyło na prezesa wielkiej korporacji, który w swoim nienagannie wyprasowanym garniturze wywala się na twarz.

Reżyser hołduje założeniom kina modernistycznego, przez co cały czas opowiada tak poważnie, że nawet nie zauważa, kiedy jego tragedia zmienia się w komedię. W ten sposób samemu gubi się w swojej artystycznej wizji. Przydałoby mu się trochę dystansu, ale być może jednak, ogólnie rzecz biorąc, ma rację. Jego nowe dzieło zostało niezrozumiane i niedocenione. Wątpię, żeby w przyszłości "Megalopolis" stawiano w jednym rzędzie z "Ojcem chrzestnym", "Czasem apokalipsy" czy "Draculą". Mimo to na pewno dostajemy opowieść niefrasobliwą, bezkompromisową i prowokacyjną. Okazuje się ona fascynująca na swój ułomny sposób, przez co ma szansę stać się kultowym klasykiem. Nie ma więc co czekać, aż nasze dzieci będą przy tej produkcji szaleć, skoro nawet dzisiaj da się z niej czerpać frajdę.

Premiera "Megalopolis" w ten piątek, 25 października w kinach.

Więcej o nowościach filmowych poczytasz na Spider's Web:

  • Tytuł filmu: Megalopolis
  • Rok produkcji: 2024
  • Czas trwania: 138 minut
  • Reżyser: Francis Ford Coppola
  • Aktorzy: Adam Driver, Giancarlo Esposito, Nathalie Emmanuel
  • Nasza ocena: 5/10
  • Ocena IMDB: 5,1/10
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-13T16:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:46:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:17:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:33:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Zgiń, przepadnij horrorze nieczysty. Rytuał - recenzja filmu

"Rytuał" to nowy horror o opętaniu, który właśnie wchodzi na ekrany kin. W główne role wcielają się w nim Al Pacino i Dan Stevens, ale nawet oni nie radzą sobie z miałkim scenariuszem.

OCENA :
3/10
rytuał horror al pacino recenzja co obejrzeć
REKLAMA

Już na samym plakacie filmu polski dystrybutor chwali się, że "Rytuał" opowiada prawdziwą historię, stanowiącą inspirację dla "Egzorcysty". Może. Powszechnie przecież wiadomo, że bezpośrednią inspiracją dla Williama Petera Blatty'ego - autora książki, na podstawie której powstał horror Williama Friedkina - było opętanie Rolanda Doe, nie Emmy Schmidt. Aczkolwiek w historii najlepiej udokumentowanego egzorcyzmu w Stanach Zjednoczonych znajdziemy wiele punktów wspólnych z kultową produkcją - dwoje księży, wymioty, powyginane ciało, przeklinanie i awersja do przedmiotów świętych. Niestety, stojący za kamerą David Midell nie potrafi ich ułożyć w przerażającą opowieść.

Bo to jest tak: podpięcie się pod horror Friedkina daje plus 100 do bycia fajnym. Każda kolejna produkcja o opętaniu dąży do bycia nowym "Egzorcystą". Za każdym razem nieudolnie, przez co film z 1973 roku pozostaje niedoścignionym wzorem. "Rytuał" - tak jak wiele nędznych podróbek przed nim - nawet nie ma startu do oryginału. To nie jest kino grozy, po którym będziecie spać z krucyfiksem w ręce i wodą święconą pod łóżkiem. To kino grozy, po którym będziecie spać jak podczas przydługiego kazania.

REKLAMA

Rytuał - recenzja horroru

Fabuła jest taka jak zwykle, wręcz tendencyjna, tyle że rozgrywa się w 1928 roku. W małym miasteczku w Iowie młoda kobieta dziwnie się zachowuje. Początkowo wszyscy diagnozują jej chorobę psychiczną. Ale problem ma podłoże religijne. Miejscem na odprawienie egzorcyzmu staje się odosobniony klasztor, do którego przybywa doświadczony zakonnik Theophilus. Pomagać ma mu znacznie młodszy ojciec Joseph. Razem stają naprzeciwko niewyobrażalnego zła. Przez kolejnych kilka dni Emma wymiotuje kłaczkami, przesuwa stoliki siłą woli i bluzga na lewo i prawo. Wszystko to w akompaniamencie muzyki znacznie bardziej przejmującej niż wydarzenia na ekranie.

Rytuał - horror - Al Pacino - recenzja filmu - egzorcyzmy - co obejrzeć?

Arsenał horrorowych trików Midella jest bardzo ograniczony. Składa się z trzech elementów na krzyż, powtarzanych w różnych konfiguracjach. Próbuje straszyć - mnoży sceny egzorcyzmów, które ciągną się bez polotu w nieskończoność. Przerażający staje się co najwyżej brak kreatywności. Emma powie coś męskim głosem w obcym języku i zdarzy jej się przeklnąć. Wszyscy na nią patrzą przerażeni, gdy demon ujawnia swe moce, ale opętana przez niego dziewczyna ani nie robi pełnego obrotu głową, ani nie potrafi porządnie obrazić "twojej starej".

Między kolejnymi egzorcyzmami główni bohaterowie gadają i gadają, jakby twórcom poprzestawiały się literki i zamiast kina grozy robili kino prozy. Księża rozmawiają ze sobą, dyskutują o wierze i moralności, dzieląc się swoimi wątpliwościami. Joseph jest przy tym wodzony na pokuszenie przez młodą i wystraszoną zakonnicę, bo - podobnie jak oskarżany o kontrowersyjne metody Theophilus - musi mierzyć się z własnymi demonami. Innymi słowy: evergreeny horrorów o opętaniach zostają przemielone, przetrawione i wyrzygane widzom prosto w twarz.

W tak miałkim wierzącym w słowo scenariuszu gubią się nawet takie aktorskie tuzy jak Al Pacino i Dan Stevens w głównych rolach. Wypowiadają swoje kwestie bez większego zaangażowania - jakby to była po prostu fucha na podreperowanie bużetu. Plączą się w tych dialogach tak bardzo, że aż przykro się na to patrzy. "Rytuał" traci przez to na wyrazistości. Próbuje być filmem intensywnym, ale narracyjna kameralność mocno mu w tym przeszkadza. Z tego powodu produkcja okazuje się bezskuteczna, jak myśli i modlitwy w pomocy ofiarom katastrof.

Więcej o horrorach poczytasz na Spider's Web:

"Rytuał" już w kinach.

  • Tytuł filmu: Rytuał
  • Rok produkcji: 2025
  • Czas trwania: 98 minut
  • Reżyser: David Midell
  • Obsada: Al Pacino, Dan Stevens, Ashley Greene
  • Nasza ocena: 3/10
  • Ocena IMDB: 4,7/10
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:46:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:17:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:33:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

F1: Film to blockbuster od Apple'a, który obejrzysz w kinach. Recenzja

Nadchodzący blockbuster Apple’a z Bradem Pittem w roli głównej to prawdziwa gratka zarówno dla fanów Formuły 1, jak i po prostu dobrego kina w starym stylu. Obejrzeliśmy go w Steve Jobs Theater zaraz po konferencji WWDC 2025. Czy warto wybrać się do kina? „F1: Film” - recenzja.

OCENA :
8/10
f1 the movie recenzja
REKLAMA

Jak co roku na początku czerwca odwiedziłem Cupertino, gdzie Apple prezentuje nowe wersje swoich systemów operacyjnych do iPhone’ów, iPadów, Maków itd. Tym razem nie zabrało jednak niespodzianki od działu zajmującego się segmentem rozrywkowym, a konkretnie streamingiem Apple TV+. Firma zaprosiła wybranych gości na pokaz swojego nowego filmu przygotowanego we współpracy z wytwórnią Warner Bros., który już w tym miesiącu wjedzie na ekrany kin.

REKLAMA

„F1 The Movie” - recenzja

Nie jest to ani pierwszy, ani na pewno nie ostatni film o uczestnikach wyścigów samochodowych, w tym przypadku konkretnie Formuły 1. Nie jest to przy tym w żadnym razie dokument ani nawet historia oparta na faktach - w tym przypadku Apple postanowił wymieszać fikcję z rzeczywistością w dość równych proporcjach, aby opowiedzieć historię o pokonywani własnych słabości i mierzeniu się zarówno z codziennymi wyzwaniami, jak i z demonami przeszłości.

Reżyserem został Joseph Kosinski, a za scenariusz odpowiada Ehren Kruger, a obaj pracowali wcześniej przy m.in. „Top Gun: Maverick”; pomagał im zaś Lewis Hamilton. W głównej roli obsadzono Brada Pitta, który wcielił się w podstarzałego i zadufanego w sobie amerykańskiego kierowcę Sonny’ego Hayesa. Jego obiecującą karierę w latach 90. przerwał straszliwy wypadek i został ochrzczony „najlepszym, którym nigdy był” (coś jak „królowa, której nie było”, czyli Rhaenys Targaryen z „Rodu Smoka”).

Współcześnie życie upływa Sonny’emu na udziale w wyścigach niższej rangi, ale pewnego dnia odwiedza go dawny przyjaciel, Ruben (Javer Bardem). Proponuje mu coś, co brzmi na zbyt dobre, by było prawdziwe: powrót do pierwszej ligi. Okazuje się, że mężczyzna przewodzi fikcyjnej drużynie Formuły 1 o nazwie APXGP, której nie wiedzie się zbyt dobrze, ale obecność Hayesa mogłaby zadziałać na członków zespołu, z młodym obiecującym kierowcą na czele, motywująco.

Bradowi Pittowi na ekranie partneruje Damson Idris.

Aktor wciela się w drugiego z głównych bohaterów, czyli młodego Joshuę Pearce’a. Brytyjczyk zdążył już obrosnąć w celebryckie piórka, pomimo braku oszałamiających sukcesów na koncie. Tak jak można się spodziewać, współpraca obu mężczyzn z początku nie przebiega zbyt dobrze, a w toku filmu muszą się do siebie dotrzeć, bo „Formuła 1 to sport zespołowy”. Na ich drodze piętrzą się zaś kolejne przeciwności - nierzadko wynikające z popełnionych przez nich błędów.

Produkcja wyciąga też z trzeciego planu na drugi pozostałych członków zespołu odpowiedzialnych za projektowanie bolidów oraz dokonywanie modyfikacji i napraw. Większości z nich nie dano jednak zabłyszczeć, bo produkcja skupia się przede wszystkim na relacji dwója głównych bohaterów. Niemniej jednak naprawdę sporo na ich temat można sobie wykoncypować z kontekstu oraz krótkich ujęć pokazujących ich reakcje na kolejne wydarzenia. Podręcznikowe „nie mów, pokazuj”.

W filmie nie zabrakło przy tym klisz, które przywodzą na myśl klasykę kina z lat 90., ale to wcale nie jest przytyk. Mimo kilku dość przewidywalnych zwrotów akcji bawiłem się świetnie, doceniając zarówno dynamiczny montaż podczas scen na torze, jak i dynamiczne dialogi, zwłaszcza podczas kłótni pomiędzy bohaterami. Co przy tym istotne, nie jest kierowany wyłącznie do fanów Formuły 1, gdyż wyścigi są tu tłem, a w centrum uwagi są pełni przywar ludzie z krwi i kości.

„F1: Film” to solidne kino w starym stylu, ale ze współczesnym budżetem.

Na uwagę zasługuje również ścieżka dźwiękowa, za którą odpowiada legendarny Hans Zimmer, który pracował już przy filmie o wyścigach Formuły 1, czyli „Rush” z 2013 r. Dwójka raperów, czyli Don Toliver i Doja Cat nagrali z myślą o „F1: Film” piosenkę „Lose My Mind” i teledysk do niej, a w przygotowywaniu soundtracku brali udział również Rose, Dom Dolla, Nathan Nicholson, Myke Towers, Chris Stapleton i Tate McRae. Ich utwory są częścią OST wydanego jako „F1 the Album”.

W filmie, poza wspomnianymi już Bradem Pittem i Damsonem Idrisem, wystąpili również Kerry Condon, Tobias Menzies, Sarah Niles, Simone Ashley oraz… wszystkie dziesięć drużyn Formuły 1 z sezonu 2023, których członkowie grają samych siebie. Twórcy po wyklarowaniu się wizji na film potrzebowali znaleźć partnerów odpowiedzialnych za jego sfinansowanie. Zdecydowali się na współpracę z Apple’em oraz Warner Bros. dzięki czemu produkcja trafi nie tylko do VOD, ale też do kin.

Przed seansem odbył się krótki panel dyskusyjny, podczas którego scenarzysta Ehren Kruger opowiedział o kulisach trzech lat pracy nad tym obrazem. Okazuje się, że Apple pomógł filmowcom z zapleczem technologicznym, dzieląc się wiedzą zdobytą po latach pracy nad technologią rejestrowania obrazu w iPhone’ach, montując na bolidach zmodyfikowane aparaty z telefonów, a fikcyjny zespół APXGP ulokował się jako 11. między stanowiskami Red Bulla i Ferrari. Aktorzy z kolei naprawdę jeździli autami po torach, a nie na green screenie.

Apple dał tym samym filmowcom coś więcej nie pieniądze na realizację ich wizji.

Tim Cook, szef Apple’a, w trakcie WWDC 2025 wyjaśnił zaś, dlaczego właściwie producent telefonów i komputerów zdecydował się na wejście w branżę rozrywkową i finansowanie takich produkcji jak „F1 The Movie”. Stwierdził, że jego firma od lat robi narzędzia dla ludzie kreatywnych i tym samym zaznaczała swoją obecność w Hollywoodzie, zanim zaczęła robić swoje Apple TV i chce opowiadać, tak po prostu, dobre historie. Celem nie jest, by dzięki nim sprzedać więcej iPhone’ów.

REKLAMA

W ramach ciekawostki można zaś dodać, że podczas keynote konferencji WWDC 2025 jeden z szefów Apple’a, czyli Craig Federighi, jechał bolidem APXGP po dachu Apple Parku, a twórcy serwisu streamingowego Apple TV+ w ramach promocji udostępniło „haptyczny” zwiastun „F1”. Podczas oglądania go na iPhonie ten wibruje w rytm silników samochodów, co sprawia fenomenalne wrażenie. Znajdziecie go po wejściu z telefonu do aplikacji TV. 

Globalna premiera „F1: Film” została zaplanowana na 25 czerwca. Film trafi do kin na cztery dni przed austriackim Grand Prix. Data premiery w streamingu Apple TV+ nie jest jeszcze znana.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T14:19:17+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Szukasz filmu, na którym można szczerze się pośmiać? Nowa komedia na Prime Video to sztosik

Abstrahując już od kwestii poczucia humoru, które bywa różne - w ostatnich czasach rzadko kiedy zdarzało mi się obejrzeć komedię, na której rzeczywiście się pośmiałem, a którą mógłbym przy okazji uczciwie nazwać dobrym filmem. „Pod przykrywką” od Prime Video okazało się jednak właśnie taką produkcją.

pod przykrywką film recenzja opinie prime video co obejrzeć
REKLAMA

Fakt, że dana komedia kilkakrotnie skutecznie mnie rozbawi, nie czyni z niej jeszcze w pełni udanego filmu. Jasne, w przypadku tego gatunku śmiech jest raczej fundamentem, jednak okazjonalnie zabawne dowcipy to za mało, by wystawić całości wysoką notę. Mówimy przecież o tekście kultury, który jest sumą wielu istotnych komponentów. Może trafić z żartem, a jednocześnie obrażać inteligencję odbiorcy lub marnować jego czas - miałkością połowy skeczy, wtórnością scenariuszową, mizernym aktorstwem, pustką tematyczną, płytkością.

Cenię sobie komedie, lubię obejrzeć również te bardziej głupawe, proste, stonerskie, czasem wręcz prostackie - mogę dobrze się bawić, ale wciąż jeszcze nie będzie to. Bo dobrych twórców operujących w sferze tego gatunku stać na więcej. „Pod przykrywką” Toma Kingsleya o tym przypomina.

REKLAMA

Pod przykrywką: opinia o filmie z Prime Video

O co tu chodzi? W skrócie: o trójkę nieudaczników, a raczej ludzi, którzy się nieudacznikami czują. Ich życia nie potoczyły się tak, jak by tego chcieli; są rozczarowani miejscem, w którym się znaleźli oraz, siłą rzeczy, samymi sobą. Trafiają na siebie na zajęciach dla aktorów improwizacyjnych - Kat (Bryce Dallas Howard) je prowadzi, a Marlon (Orlando Bloom), niespełniony i odrzucany aktor, oraz Hugh (Nick Mohammed), niezdarny społecznie pracownik biurowy, postanawiają wziąć w nich udział.

Pewnego dnia zostają zrekrutowani przez detektywa Billingsa (Sean Bean) z londyńskiej policji do udziału w serii pozornie (słowo klucz) błahych tajnych operacji. Na start mają zinfiltrować nielegalnych handlarzy papierosami - ich improwizacyjne umiejętności i brak oficjalnego związku z służbami ma ułatwić wydobywanie informacji i gromadzenie dowodów. Naszym bohaterom idzie jednak tak dobrze, że zostają przedstawieni groźnemu przemytnikowi, Flyowi (Paddy Considine). Od tej pory sprawy coraz bardziej się komplikują, a trio brnie w tę coraz bardziej niebezpieczną kabałę. 

Pod przykrywką

Siłą „Pod przykrywką” jest cała ekipa - zarówno twórców, jak i aktorów. Ci ludzie potrafią znakomicie ograć dowcip i dowieźć go w niespadającej formie do samego końca. Poważnie: Howard, Bloom i Mohammed bawią się ekranowymi wizerunkami i sprawiają, że ten w gruncie rzeczy niedorzeczny film pochłania od pierwszej do ostatniej minuty. W gruncie rzeczy nieustannie odgrywają podwójną rolę i świetnie odnajdują się w tej konwencji, ba, wręcz się w niej zatracają. Nie lekceważą żartów, nie mrugają do widza, nie dystansują się od historii. Po prostu dobrze się bawią, z rozbrajającym zaangażowaniem zanurzając się w tych kreacjach. Właśnie tak powinno się obchodzić z absurdem - widz może zaakceptować wiele bzdurek, jeśli tylko służą one kolejnym dowcipom. A tu tak właśnie się dzieje.

Świetnie wypada też nieco dalszy plan. Główne trio jest otoczone rozpoznawalnymi twarzami, które kojarzą się z rolami twardzieli - Considine, Sean Bean czy Ian McShane sprawiają, że szalone scenariuszowe pomysły świetnie łączą się z kryminalną atmosferą. Są bezbłędni.

Skrypt może i nie pogłębia bohaterów psychologicznie i nie dodaje zbyt wielu warstw, stawia jednak na siłę innego rodzaju: jest ciepły i krzepiący. Pokazuje nam postacie z problemami, które grają do jednej bramki, wspierając się, czerpiąc wzajemnie energię ze swoich wyrazistych osobowości, uzupełniając się. Wchodzą w zaskakujące interakcje, dają się ponieść, zarażają energią. To, co czułem w trakcie seansu, to rosnący entuzjazm - a zawdzięczam go właśnie im.

Uwielbiam również pomysł wyjściowy, zaskakujący w swej prostocie: skoro praca pod przykrywką jest w istocie metodą aktorską, to co by się stało, gdyby w drobne operacje policyjne wmieszać grupę improwizatorów, którzy cały czas instynktownie rozbudowują kreacje i dodają coś od siebie? Twórcy nie tylko traktują ten koncept na serio, ale i budują na nim całą fabularną strukturę, rozwijając na niej całą akcję i rzucając postacie w wir piętrzącego się zagrożenia i absurdu, nieustannie pozbawiając ich gruntu pod stopami. To rzecz przemyślana i konsekwentna w humorze, pełna celnych puent i... nadziei na lepsze życie. 

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-14T09:57:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:46:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:17:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:33:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Apple wypuścił trailer, który poczujesz. Jest haczyk

Haptyczny trailer - tak Apple nazywa nowy zwiastun swojego nadchodzącego filmu. "F1: Film" trafi na ekrany kin jeszcze w tym miesiącu, a tymczasem możecie poczuć się jak w bolidzie. O ile macie kompatybilnego iPhone'a.

f1 film co obejrzec zwiastun apple
REKLAMA

"F1: Film" opowiada historię legendy Formuły 1 Sonny'ego Hayesa (w tej roli Brad Pitt), który daje się namówić na zawieszenie emerytury. Wraca na tor wyścigowy, aby poprowadzić zmagający się z problemami zespół. Przy okazji zostaje mentorem młodego mistrza kierownicy i szansę, żeby znowu wejść na sam szczyt.

"F1: Film" wydaje się aktualnie oczkiem w głowie Apple'a. Apple Original Films - jednostka technologicznego giganta odpowiedzialna za filmy - zaliczyła parę wpadek. Kilka większych produkcji firmy nie przypadła widzom do gustu. "Argylle - tajny szpieg" czy nawet "Napoleon" Ridleya Scotta okazały się kosztownymi klapami. Nie chcąc dopuścić do powtórki sytuacji, koncern stawia na niestandardowe rozwiązania promocyjne.

REKLAMA

F1: Film - na zwiastunie filmu Apple poczujesz się jak w bolidzie

Wyszedł nowy zwiastun "F1: Film". To żaden news, zbliża się premiera produkcji, więc oczywiście dostajemy coraz więcej materiałów promocyjnych. Ten trailer jest jednak inny niż wszystkie. To trailer haptyczny. Co to dokładnie znaczy? Wibruje! Gdy Brad Pitt wsiada do bolidu - wibruje. Pojazd staje w płomieniach na torze wyścigowym - wibruje i pulsuje. Brad Pitt zajeżdża do pit stopu - wibruje jak szalony.

F1: Film - premiera - Brad Pitt - Apple - zwiastun - co obejrzeć?

Co trzeba zrobić, żeby nie tylko obejrzeć nowy trailer, ale również go poczuć? Przede wszystkim, jak podaje FastCompany, musisz mieć telefon. I to nie byle jaki. Haptyczne wideo zadziała jak powinien wyłącznie na iPhonie z najnowszą wersją oprogramowania iOS 18. Jeśli takowe urządzenie posiadacie, wystarczy, że wejdziecie w aplikację Apple TV i znajdziecie specjalnie oznaczony plakat zwiastuna "F1: Film".

Czy "F1: Film" potrzebuje takich trików, żeby okazać się hitem? Prawdopodobnie film sam by się obronił i przyciągnął publiczność do kin. W końcu to najnowsze dzieło Josepha Kosinskiego - reżysera jednego z największych przebojów ostatnich lat (a przy okazji 14. najlepiej zarabiającego filmu wszech czasów) "Top Gun: Maverick".

REKLAMA

"F1: Film" z piskiem opon wjedzie na ekrany kin już całkiem niedługo. Zdarzy się to dokładnie 27 czerwca.

Więcej o filmach poczytasz na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Max: TOP 5 nowości na weekend, w tym prezenty ze świata Marvela

Wielkim krokiem zbliża się połowa czerwca i czas urlopowy. Max ma ofertę w sam raz na wolny weekend - oto TOP 5 najciekawszych nowości, jakie możecie obejrzeć na tej platformie.

max weekend filmy top
REKLAMA

Platformy streamingowe niezmiennie czynią swoją powinność i uzupełniają swoje filmowo-serialowe zasoby. Widzowie zaś chętnie z nich korzystają. Polscy subskrybenci Maxa spośród filmów najchętniej oglądają "The Alto Knights", "Sekretarkę" oraz "Ostatnie zanurzenie". Jeśli chodzi o seriale, prym wiodą "Rick i Morty", "The Last of Us", w czołówce jest również "Georgie i Mandy wzięli ślub". Przedstawiamy 5 najciekawszych produkcji, które są dostępne do obejrzenia na platformie Max i powinny Wam skutecznie wypełnić weekendowy czas.

REKLAMA

Max: nowości na weekend - TOP 5

Spis treści:

Belfast

  • Tytuł filmu: Belfast
  • Rok produkcji: 2021
  • Czas trwania: 98 minut
  • Reżyseria: Kenneth Branagh
  • Obsada: Jude Hill, Caitriona Balfe, Jamie Dornan, Judi Dench, Ciaran Hinds
  • Ocena IMDb: 7.2/10 

Kenneth Branagh, jeden z najsłynniejszych brytyjskich reżyserów, zabiera widzów do miejsca, w którym się urodził - stolicy Irlandii Północnej. Głównym bohaterem nagrodzonego Oscarem za najlepszy scenariusz oryginalny "Belfastu" jest Buddy - 9-latek wychowujący się w robotniczej, protestanckiej rodzinie. Chłopak stara się żyć normalnie, podczas gdy w mieście (a dalej w całym kraju) rosną religijne, polityczne i etniczne napięcia.

Belfast - zwiastun filmu

Królewna Śnieżka i Łowca

  • Tytuł filmu: Królewna Śnieżka i Łowca
  • Rok produkcji: 2012
  • Czas trwania: 127 minut
  • Reżyseria: Rupert Sanders
  • Obsada: Kristen Stewart, Charlize Theron, Chris Hemsworth, Sam Claflin
  • Ocena IMDb: 6.1/10 

Zanim Śnieżka otrzymała twarz Rachel Zegler, jej poprzedniczką na stanowisku księżniczki była Kristen Stewart. Film Sandersa opowiada znaną nam z bajek historię - Śnieżka staje się piękniejsza, Zła Królowa czuje coraz większe zagrożenie, Łowca ma ją zabić. Na całe szczęście Sanders czyni z tego filmu coś więcej niż tylko przepisanie calusieńkiej historii na język kina, a zwłaszcza Stewart i Theron dają tutaj kapitalne popisy.

Królewna Śnieżka i Łowca - zwiastun filmu

Wojna o jutro

  • Tytuł filmu: Wojna o jutro
  • Rok produkcji: 2021
  • Czas trwania: 138 minut
  • Reżyseria: Chris McKay
  • Obsada: Chris Pratt, Yvonne Strahovski, J.K. Simmons, Betty Gilpin, Sam Richardson
  • Ocena IMDb: 6.6/10

Film, który miał zostać wydany w kinach, ale te plany powstrzymała pandemia. Projekt przejął Amazon. Głównym bohaterem fabuły jest Dan Forester (Chris Pratt), nauczyciel biologii i były żołnierz oddziału sił specjalnych, który trafia do wojska i zostaje wysłany w przyszłość, żeby ocalić ludzkość zagrożoną przez najeźdźców z kosmosu.

Wojna o jutro - zwiastun filmu

Spider-Man: Homecoming

  • Tytuł filmu: Spider-Man: Homecoming
  • Rok produkcji: 2017
  • Czas trwania: 130 minut
  • Reżyseria: Jon Watts
  • Obsada: Tom Holland, Zendaya, Jon Favreau, Michael Keaton, Donald Glover, Robert Downey Jr.
  • Ocena IMDb: 7.4/10 

Choć Tom Holland zadebiutował już jako Pajączek w "Wojnie bohaterów", to "Homecoming" jest jego pierwszym solowym filmem, w którym wciela się w tę ikoniczną postać. To rewelacyjny debiut Hollanda, w którym jako Spider-Man musi dojrzeć do noszenia swojego kostiumu i ochronić ludzi przed zagrożeniem ze strony Adriana Toomesa aka Vulture'a (świetny Michael Keaton), niebezpiecznego handlarza bronią.

Spider-Man: Homecoming - zwiastun filmu

Spider-Man: Daleko od domu

  • Tytuł filmu: Spider-Man: Daleko od domu
  • Rok produkcji: 2019
  • Czas trwania: 129 minut
  • Reżyseria: Jon Watts
  • Obsada: Tom Holland, Zendaya, Jon Favreau, Jake Gyllenhaal, Samuel L. Jackson
  • Ocena IMDb: 7.4/10 

Fani Marvela mogą się cieszyć, bowiem powyższe "Homecoming" to tylko jeden z "pajączkowych" filmów, jakie trafiły na platformę. "Daleko od domu" to bardzo udana kontynuacja losów Petera Parkera, który wraz z klasą wyjeżdża na dwutygodniową wycieczkę do Europy. Jak nietrudno się domyślić, Spider-Man nie ma wakacji i na jego drodze stanie m.in. tajemniczy Mysterio.

Spider-Man: Daleko od domu - zwiastun filmu
REKLAMA

Więcej informacji o ofercie Max przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-13T16:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:46:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:17:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:33:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
REKLAMA
REKLAMA