REKLAMA

Donald Trump nie chciał, żebyś zobaczył "Wybrańca". Wcale mu się nie dziwię

Pomimo usilnych starań Donalda Trumpa i jego przedstawicieli nie udało się zablokować dystrybucji "Wybrańca". Biografia biznesmena trafiła właśnie do kin. Co więcej, zdecydowanie warto ją zobaczyć.

wybraniec donald trump film recenzja opinie
REKLAMA

Po premierze "Wybrańca" na festiwalu w Cannes, gdzie walczył o nagrodę główną - Złotą Palmę, przedstawiciele Donalda Trumpa domagali się wstrzymania jego dystrybucji. Dlaczego? Wszytko przez scenę, w której główny bohater dopuszcza się napaści seksualnej na swojej ówczesnej żonie Ivanie Trump. Twórcy nie ugięli się pod naciskami, ale musieli zmierzyć się z kolejnymi problemami, tym razem natury finansowej. Producenci musieli nawet prosić o wsparcie publiczności na crowdfundingowym portalu, aby ich film mógł jak najdłużej gościć na ekranach kin.

Każdy, kto obejrzy "Wybrańca", zrozumie, czemu Donald Trump chciał zablokować jego dystrybucję i dlaczego, scenariusz Gabriela Shermana na swoich mediach społecznościowych Truth Social nazwał "stertą śmieci". On na pewno życzyłby sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu. Ba! Ze swoim przerostem ego chciałby pomnik ze złota, wielki jak Trump Tower. Stojący za kamerą filmu Ali Abbasi nie zamierza go stawiać. Daleko mu do tego. Reżyser próbuje raczej sprawdzić, co kryje się za legendą wielkiego biznesmena.

REKLAMA

Wybraniec - recenzja filmu o Donaldzie Trumpie

"Wybraniec" nie należy do tych daremnych filmów biograficznych, które życie swoich bohaterów próbują przedstawić od A do Z. Zamiast tego scenariusz Shermana obejmuje wycinek z losów późniejszego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Właściwie produkcja powinna nosić tytuł "Donald Trump: Origins", bo do origin story tak naprawdę się sprowadza. Biznesmena poznajemy jeszcze w latach 70., kiedy jeszcze jako nieśmiały chłopak próbuje spełnić oczekiwania rodziców i pomóc ojcu wybronić się z prawnych problemów. Potem śledzimy jego stopniową przemianę w bezwzględnego przedsiębiorcę.

Wybraniec - Donald Trump - film - recenzja

Abbasi chętnie obala forsowany przez samego zainteresowanego mit self made mana, wypominając mu nie tylko pochodzenie z bogatej rodziny potentatów nieruchomości, ale też skupiając się na jego znajomości z niesławnym prawnikiem Royem Cohnem. W "Wybrańcu" staje się on mentorem głównego bohatera. Uczy go, żeby atakować, atakować, atakować, nigdy nie przepraszać, każdą porażkę przedstawiać jako sukces i naginać prawo dla własnych korzyści. Reżyser przedstawia tu adwokata w mocno negatywnym świetle, przez co, nawet nie znając jego prawdziwej historii, można uznać, że jego rehabilitacja w drugiej części filmu jest całkowicie niezasłużona. Wymuszone współczucie wywołuje spory dysonans poznawczy, staje się zgrzytem. Oddajmy jednak twórcom sprawiedliwość: to nie jest opowieść o nim.

Zmiana wizerunku Cohna z twardego, zawziętego faceta w chorego, słabowitego człowieka odbywa się kosztem Donalda Trumpa. Bo na pokazaniu skaz głównego bohatera Abbasiemu najbardziej zależy. Dlatego przedsiębiorca zgniata każdego, kogo spotyka na swej drodze. Więzy krwi okazują się nic nieznaczące, gdy starszy brat spada na dno. Małżeństwo z długo zdobywaną Ivaną? To tylko transakcja przypieczętowana przygotowaną przez prawnika intercyzą, wedle której w razie rozwodu będzie musiała oddać otrzymane prezenty. Kobieta staje się dla biznesmena trofeum, zabawką do wyrzucenia, gdy się znudzi.

Abbasi z jednej strony krytykuje Donalda Trumpa, a z drugiej wyciąga oskarżycielski palec w stronę całych Stanów Zjednoczonych - ich ustroju, mieszkańców i wartości, które umożliwiły mu stanie się tym, kim jest dzisiaj. Kolejne sukcesy główny bohater osiąga, chwaląc demokrację i wielbiąc kapitalizm. Do celu dąży po trupach, bo bierze sobie do serca dewizę Cohna: Ameryka to nie przepisy, to ludzie. Zamiast grać daną mu piłką, prawnik radzi biznesmenowi grać ludźmi. Do nich docierać, ich łamać, oskarżać i wykorzystywać.

Nie przez wciągający scenariusz "Wybrańca" ogląda się tak dobrze. Ten film robi pozytywne wrażenie, głównie przez technikalia. Sebastianowi Stanowi, wcielającemu się w Donalda Trumpa, należą się owacje na stojąco i wszelkie branżowe nagrody z Oscarem na czele. Doskonale odwzorowuje pierwowzór swojego bohatera - jego tiki, mimikę, zachowania, spoglądanie na wszystkich z góry. Pomaga mu w tym charakteryzacja, dzięki której nieraz trudno odróżnić go od samego biznesmena. Formalnie twórcy nadają swojej opowieści charakter dokumentu. Szczególnie w drugiej połowie filmu, gdzie napotkamy liczne ujęcia z naturalnym oświetleniem.

Ten film robi jego stylizacja. Lata 70. i 80., na przełomie których rozgrywa się akcja, nie są po prostu kontekstem historycznym. One tu mocno grają, bo Abbasi wykorzystuje ówczesny język kina. Seventisowy nihilistyczny klimat przechodzi w narrację rodem z ejtisowych szlagierów, z charakterystycznym dla nich pesymizmem (skojarzenia z "Wall Street" jak najbardziej uzasadnione). Dzieła dopełniają dobiegające nas z głośników piosenki z tych okresów. Dzięki temu świat przedstawiony w pełni widza pochłania, pozwala się w tej opowieści całkowicie zatracić.

Niech was jednak historyczny płaszcz nie zwiedzie. "Wybraniec" to film aktualny. Być może nawet Abbasi zbyt nachalnie go uwspółcześnia, posiłkując się hasłem wyborczym Donalda Trumpa ("Make America Great Again"), czy każąc mu krytykować burmistrza Nowego Jorku słowami, które równie dobrze mogłyby być skierowane do Joe Bidena. Produkcja staje się przez to ostrzeżeniem dla Amerykanów, a jej dystrybucja w okresie trwającej właśnie kampanii prezydenckiej w USA nadaje jej dodatkowych znaczeń. Dostajemy przez to opowieść pełną moralnych obaw i wątpliwości. Główny bohater może i jest w niej krytykowany, ale nigdy ośmieszany. Okazuje się człowiekiem, z jakim należy się liczyć, jakiego należy się obawiać. Dlatego seans staje się tak przerażający.

Więcej o filmach biograficznych poczytasz na Spider's Web:

"Wybraniec" już w kinach.

  • Tytuł filmu: Wybraniec
  • Rok produkcji: 2024
  • Czas trwania: 122 minuty
  • Reżyser: Ali Abbasi
  • Aktorzy: Sebastian Stan, Jeremy Strong, Maria Bakalova
  • Nasza ocena: 7/10
  • Ocena IMDB: 7,2/10
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA