Widzowie Netfliksa coraz chętniej oglądają seriale, które nie są po angielsku. Dlaczego?
Netflix stopniowo, ale konsekwentnie, odkrywa komercyjny potencjał tkwiący w zagranicznych (czyli tych spoza Stanów Zjednoczonych) treściach i prawdopodobnie wciąż będzie podążał w tym kierunku. Ostatnio co-CEO firmy ujawnił, że zainteresowanie nieanglojęzycznymi produkcjami na platformie znacząco wzrosło w czasie pandemii.
Netflix zdominował globalny rynek VOD. Chociaż wojny streamingowe stają się coraz bardziej zaciekłe i pojawili się mocni gracze, to wciąż nie chce oddać pozycji lidera. W przeciwieństwie do HBO Max i Disney Plusa nie może co prawda pochwalić się posiadaniem słynnych franczyz (w pierwszym przypadku DC, w drugim Marvel), ale ma inny sposób na przyciąganie subskrybentów, których liczba na koniec 2020 roku wynosiła już ponad 200 mln.
Netflix co roku wydaje grube miliardy (w tym roku ma to być łącznie 17 mld dol.) na treści oryginalne i posiada mnóstwo produkcji na licencji. Jego biblioteka rzeczywiście powala swoim bogactwem i odróżnia się od zasobów innych platform różnorodnością. Nie mamy tam jedynie tytułów amerykańskich. Co chwilę poszerza się oferta pozycji nieanglojęzycznych z innych zakątków świata. Spragnieni „egzotyki” użytkownicy chętnie z niej korzystają.
Netflix pozwalał nam zwiedzać świat w czasie pandemii
Na przykładzie amerykańskich subskrybentów widać, że trend ten nasila się, gdy tytuł z obcego kraju stanie się głośny. Tak było, gdy „Parasite” podbiło serca Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, przez co zdobyło cztery Oscary (w tym dla najlepszego filmu). Jak czytamy na Hollywood Reporter podczas Banff World Media Festiwal co-CEO Netfliksa Ted Sarandos ujawnił, że po tym wydarzeniu zainteresowanie koreańskimi produkcjami dostępnymi na platformie podwoiło się.
Tak samo w czasie pandemii Amerykanie częściej niż wcześniej wybierali się za granicę, dzięki produkcjom Netfliksa. Według Sarandosa nie ma się co temu dziwić. W końcu przez pandemię i lockdowny nie mogliśmy podróżować w inny sposób. Tylko za sprawą filmów i seriali mieliśmy okazję pozwiedzać. Dlatego oglądalność nieanglojęzycznych treści w serwisie w USA tylko od początku 2021 roku wzrosła o połowę.
Netflix coraz częściej zauważa wagę nieanglojęzycznych treści. Globalny fenomen „Domu z papieru” pokazał firmie komercyjny potencjał treści z Hiszpanii, sukces dostępnych w serwisie anime zwrócił jej uwagę w stronę animacji z Japonii (i w tej formie dostaniemy nawet „Wiedźmina”), a i Polska stanęła na celowniku platformy po międzynarodowym szumie jakie zrobiło „365 dni” czy „W lesie dziś nie zaśnie nikt”.
Spokojnie możemy więc założyć, że Netflix wciąż będzie poszukiwał możliwości walki o użytkownika w zagranicznych rynkach. To w końcu jeden z głównych powodów, dla których wyprzedził konkurencję. Słowa Sarandosa mogą sugerować jednak, że wraz z końcem pandemii pęknie bańka zainteresowania podobną ofertą.
Co po pandemii?
Faktycznie w trakcie pandemii Netflix zyskał rekordowe grono odbiorców, a teraz kiedy programy szczepień na całym świecie idą pełną parą, znowu możemy podróżować i otworzyły się instytucje kultury, rytm życia nadany ofertą VOD może się skończyć. Szczególnie dużego zagrożenia dla streamingu możemy doszukiwać się w kinach. Jak pokazują wyniki box office'u ludzie stęsknili się za tradycyjnym modelem konsumpcji produkcji. Sarandos nie uważa jednak, żeby to miało być problemem:
Być może faktycznie tak będzie i wzorem czasów prepandemicznych znowu będziemy dzielić swój czas między ofertę kin i streamingu. Pytanie tylko, czy nie staniemy się teraz bardziej wybredni i nie zaczniemy częściej wybierać oferty innych serwisów.