Hej, Netflix, poprawcie napisy. Nie przystoi, żeby tuszować niebinarność osób LGBT+
Przykrych tłumaczeniowych wpadek ciąg dalszy. Internauci zwrócili uwagę na w gruncie rzeczy kardynalne błędy w przekładach dwóch dostępnych na Netfliksie programów - "Dmuchacze szkła" oraz "Jak urządzić sex room". Trudno ocenić, czy to wpadka, zlecona przez "górę" forma, czy może zwykła ignorancja.
Programy "Dmuchacze szkła" (kanadyjski talent-show) oraz "Jak urządzić sex room" (reality show), które znajdziemy w bibliotece Netfliksa, padły ofiarą tego samego tłumaczeniowego błędu. Internauci zwrócili uwagę na przeinaczenie oryginalnej formy zaimków, które przecież mają swój odpowiednik w języku polskim. Fakt, że w obu przypadkach nie mówimy o postaciach fikcyjnych, a prawdziwych ludziach, którym ktoś arbitralnie przypisał inny zaimek osobowy, potęguje niesmak.
W "Dmuchaczach szkła" osobie niebinarnej przypisano zaimki żeńskie, a w "Jak urządzić sex room" oryginalne they/them zastąpiono również zaimkiem żeńskim. Jak słusznie zwraca uwagę twitterowy profil Słownik Neutratywów Języka Polskiego, nie trzeba niebinarności "uznawać" ani w nią "wierzyć", żeby poprawnie przełożyć to, co bohaterowie filmu i serialu mówią w oryginale - tym bardziej, jeśli mówimy o ludziach z krwi i kości, podpisanych własnym nazwiskiem. Owszem, praca tłumacza nader często wymaga szukania niecodziennych rozwiązań lub kompromisów (pewne gry słów lub aluzje bywają przecież nieprzetłumaczalne), ale decydowanie o cudzej płci lub lekceważenie funkcjonowania oryginalnych angielskich zaimków to spore nadużycie.
Netflix: tłumaczenia seriali. Wpadka czy celowość?
Zgodzimy się chyba, że zasadniczo przekład powinien być tak wierny oryginałowi, jak tylko jest to możliwe. Trudno powiedzieć, czy w tych przypadkach mamy do czynienia ze zwykłą wpadką i nieprzygotowaniem osoby tłumaczącej, czy może odgórnie narzuconą formą, z której musiała skorzystać. Krytykujący nie wywołują odpowiedzialnej za polską wersję napisów osoby z nazwiska, nie mając pewności, kto ostatecznie jest za ten stan rzeczy odpowiedzialny. Biorąc jednak pod uwagę, że Netflix jako firma stawia na inkluzywność, sytuacja zastanawia tym bardziej.
Rozmaite problemy z tłumaczeniami w serwisach VOD zdarzają się często.
Amazon, HBO Max czy bohater tego tekstu, Netflix - użytkownicy regularnie skarżą się na błędy różnego rodzaju, które są poniekąd wpisane w naturę przygotowywania przekładów dla filmów i seriali (nie tylko na potrzeby platform streamingowych). Faktem jest jednak, że widzowie oczekują coraz to lepszej jakości (nie tylko tłumaczeń) oraz wiernego oddania tego, co bohaterowie mówią w oryginale. Nader często zdarza się, że osoby niebinarne w wyniku błędu dostają rykoszetem, bądź - co gorsza - są ignorowane celowo. Dotychczas Netflix na wskazanie takich wpadek reagował błyskawicznie i szybko wprowadzał poprawki - miejmy nadzieje, że i tym razem będzie podobnie.