REKLAMA

Kto powinien dać Osłu ze "Shreka" głos? Ludzie chcą odtworzyć głos Stuhra w AI, ale to zły pomysł

Co dalej z Osłem ze "Shreka"? Widzowie już sugerują, że po śmierci Jerzego Stuhra studio powinno przywrócić jego głos za pomocą technologii. I to jest bardzo zły pomysł.

shrek osiol
REKLAMA

Tego samego dnia, gdy Polskę obiegła informacja o śmierci Jerzego Stuhra, studio DreamWorks Animation ogłosiło datę premiery najnowszej, już 5., części „Shreka” (a w planie jest również solowy film dla tej pochodzącej z Pinokia postaci). Ta druga wiadomość nie odbiłaby się pewnie takim echem, gdyby nie fakt, iż głos legendarnego polskiego aktora na zawsze zrósł się z tą marką. Stuhr podkładał głos Osłu, najbliższemu przyjacielowi tytułowego ogra. Był nie tylko dobry, był przede wszystkim niesłychanie charakterystyczny i charyzmatyczny. Słowem, trudno wyobrazić sobie kogoś innego w tej roli. Trudno, ale niewiele da się zrobić w sytuacji tak ostatecznej jak ta.

REKLAMA

Kto powinien zagrać Osła w „Shreku”?

Gdy tylko powyższe pytanie zaczęło krążyć w sieci, zaraz pojawiły się propozycje, aby nie angażować do pracy nowego aktora, a skorzystać ze sztucznej inteligencji, która mogłaby zrekonstruować głos Jerzego Stuhra. Zostawmy na chwilę problemy etyczne, związane z prawem do własnego wizerunku, który dotyczy nie tylko twarzy, ale również głosu. Nawet jeśli założymy, że aktor zgodził się, aby przywracać go filmom za pomocą technologii, to i tak pomysł ten uważam za co najmniej niepotrzebny, a może nawet i szkodliwy.

Marki transmedialne w służbie korporacji

Za początek wojen streamingowych uznaje się ten moment, w którym na rynku serwisów VOD zrobiło się naprawdę ciasno, a jednocześnie usługi streamingowe miały wystarczająco dużo pieniędzy, aby inwestować je w produkcje własne. Ten niedługi cykl inwestycyjny charakteryzował się skupem praw do istniejących już dzieł: książek, komiksów, filmów. Nie chodziło jednak zawsze jedynie o fabuły, ale czasem – o całe światy i ich mniej lub bardziej znanych bohaterów.

Korporacje myślały dokładnie tak, jak kilkanaście lat wcześniej wykombinował to Disney, gdy kupował Marvela – niemal gotowe historie były drugorzędne w stosunku do największego zasobu, jaki krył się w gigantycznej bibliotece rozpoznawalnych i wiekowych bohaterów. Herosi mieli już kilka pokoleń fanów, więc z marketingowego punktu widzenia, wystarczyło tylko obudzić uśpione emocje.

Piszę to tylko po to, aby przypomnieć, jak wielką siłę ma zestaw atrybutów składający się na mniej lub bardziej oryginalnego bohatera. Dla korporacji tworzących treści rozrywkowe w zasadzie nie ma ważniejszego zasobu. Jedynym problemem, przed jakim stają jest jednak to, że niektóre z postaci za bardzo zlewają się z ich wykonawcami – aktorami.

I tu z pomocą przychodzi technologia, która jest w stanie nie tylko dowolnie odmładzać i postarzać aktorów, ale również przywracać ich do filmowego życia.

Aktualnie w USA, które jest najkrwawszym polem bitewnym między aktorami a wielkimi filmowymi studiami, trwa poważna dyskusja na temat AI. Korporacje doskonale rozumieją, że im słabsze będzie prawo chroniące wizerunek aktorów, tym więcej one same zarobią na replikowaniu ich wizerunków. Wygra tu bowiem ten, kto będzie miał kontrolę nad technologią.

Więcej o AI przeczytasz na łamach Spider's Web:

Korporacje doskonale rozumieją, jak bardzo widzowie przywiązują się do znanych sobie przedstawień danych bohaterów. I nie ma tu wielkiego znaczenia, czy aktor, który wcielał się w kultowego herosa żyje – ważne, że można zobaczyć go na ekranie, że da się usłyszeć jego głos i w ten sposób wrócić pamięcią do dawnych doświadczeń, wspomnień, dawnych filmów i lektur.

Podobnie rzecz ma się ze „Shrekiem” i uwielbianym Osłem. Widzowie chcą tego samego doświadczenia, co przed laty. Nie mają tu znaczenia wątpliwości etyczne czy filozoficzne, liczy się uniknięcie dysonansu, jaki wywoła nowy aktor głosowy.

Choćby nawet był równie dobry, co Stuhr, to jego głos będzie obcy.

Zresztą ta „obcość” może towarzyszyć widzowi i czytelnikowi za każdym razem, gdy w znanym krajobrazie pojawiają się nowe elementy. Dzisiaj, gdy istnieje pokusa serializowania każdego zakątka popkultury, właśnie po to, aby unikać tych dysonansów, warto przypomnieć, że kino i telewizja powinny jednak operować na pewnym poziomie umowności.

„Wskrzeszanie” aktorów przez korporacje jest więc nie tylko niebezpieczną z perspektywy twórców praktyką, ale odbiera widzom szansę na to, aby oglądać nawet te same rzeczy z nowej perspektywy, żeby te perspektywę pogłębiać. Przy okazji odbierając szansę młodym aktorom, którzy mogliby zastąpić starych.

W przypadku Osła sprawa pewnie rozbije się ostatecznie o decyzję finansową korporacji. Ja jednak zamiast liczyć na to, że chyba już kultowy bohater znowu przemówi głosem Jerzego Stuhra wolałbym otworzyć giełdę nazwisk, kto może go zastąpić. Ja obstawiałbym jego syna, Macieja. Bo choć barwę głosu ma inną, to jednak jest ona bardzo charakterystyczna, a sam aktor wielokrotnie udowodnił, że dubbingowo jest bardzo sprawny. Jestem prawie pewien, że również fani „Shreka” by go zaakceptowali.

REKLAMA

O "Shreku" czytaj w Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA