Czarny humor jak z „Rodziny Adamsów”. „Ostatnie pożegnanie” to szalona komedia w wersji audio
„Ostatnie pożegnanie” to nowa superprodukcja od Audioteki, która bierze na warsztat niełatwą sztukę czarnej komedii. Uwaga, spoiler: wyszło zabawnie i… mrocznie.
Znacie Tomasza Grywczuka? To ten słynny pisarz zafascynowany makabrą i wszystkim tym, co na granicy życia, śmierci i literatury. Gdy pokłócił się z siostrą, obsmarował ją w jednej ze swych powieści. Ma setki tysięcy fanów, a jego prowokacjami żyła cała Polska. Niestety to już koniec – media podały, że Grywczuk zginął w wypadku samochodowym i nic więcej już nie napisze, nikogo więcej nie zaszokuje – tak zaczyna „Ostatnie pożegnanie”, czyli najnowsza superprodukcja Audioteki.
To, co dzieje się po śmierci pisarza, obserwujemy z perspektywy jego dzieci. Penelopa najwyraźniej ma dość całego szumu, który nieodłącznie towarzyszył ojcu. Ma teraz własne życie – prowadzi firmę, jest niezależna i przede wszystkim bardzo racjonalna. Tata wybrał jej imię, ale zmieniła je na mniej rzucającą się w oczy – Anna. Z kolei Morfeusz (tak, ich ojciec miał fantazję), który tak jak tata jest artystą, oddał serce i duszę sztuce, by – podobnie jak stary Grywczuk – zaznać sławy.
Rodzeństwo bardzo różni się od siebie, jeśli chodzi o podejście do śmierci ojca. Ona początkowo podejrzewa, że to dowcip, kolejny żart lubiącego szokować pisarza, a jej brat chce za wszelką cenę znaleźć się w blasku reflektorów skierowanych przez media w kierunku nieboszczyka.
„Ostatnie pożegnanie” to audioserial opowiadający o tym, co dzieje się po śmierci.
Nie ma tu jednak mistycznych zaświatów, dusz umykających ku górze, jest za to konflikt między rodzeństwem, pamięć o zmarłym i przygotowania do pogrzebu. Przygotowania, które szybko zmieniają się w osobliwą farsę. Bo oto nagle dzwoni telefon, a ze słuchawki słychać głoś Janusza Chabiora… przepraszam, miałem na myśli właściciela zakładu pogrzebowego. Bardzo dziwnego zakładu pogrzebowego, którego właściciel zakochany był w twórczości Tomasza Grywczuka i z nieznanego jeszcze słuchaczowi powodu bardzo na nią czekał.
Właśnie obecność Chabiora, jego charakterystyczny ton głosu w połączeniu z profesją, którą się zajmuje, sugeruje najmocniej, że „Ostatniego pożegnania” nie można brać do końca na poważnie. Aktor bowiem wciela się w upiornego właściciela zakładu pogrzebowego, jakby żywcem wyjętego z horroru klasy B. Wszyscy zresztą tacy są. Bo choć ich motywacje, plany i marzenia są bardzo ludzkie, to autorka audioserialu, Tatiana Zawrzykraj, uwypukla je tak bardzo, że trzeszczą niczym wieko od trumny. Na przykład wspomniany tu Morfeusz, grany przez Piotra Żurawskiego, jest malarzem, ale – delikatnie mówiąc – niezbyt dobrym i nieprzesadnie sławnym. Za wszelką cenę chce osiągnąć sukces porównywalny do tego, co dane było zdobyć jego ojcu. Na każdym kroku mówi o swojej artystycznej duszy i nie przepuści żadnej okazji, aby w końcu wybić się, nawet jeśli będzie musiał to zrobić na śmierci własnego ojca.
Choć bohaterowie są przerysowani, klimat grozy nie do końca kryje się w dialogach, a w… dźwięku. To właśnie intonacja, odgłosy tła i naprawdę fenomenalna muzyka sprawiają, że „Ostatniego pożegnania” słucha się i na myśl od razu przychodzi „Rodzina Adamsów”. To oczywiście komplement, bo obok udanych, barwnych bohaterów, kultowa amerykańska familia przy okazji mogła się poszczycić doskonałą oprawą dźwiękową. Wiele tu skrzypień, trzasków, czasem celowych, czasem wynikających z tego, co słuchacz dopowiada sobie dzięki muzyce.
Bardzo dobre wrażenie zrobiła na mnie również sama obsada aktorska, choć w pierwszym odcinku nie pojawili się jeszcze wszyscy zapowiedziani artyści. Poza wymienionymi wcześniej Chabiorem i Żurawskim, w obsadzie jest Katarzyna Głogowska, która wciela się w niecierpliwą siostrę Morfeusza. Małgorzata Foremniak z kolei gra Patrycję, żonę zmarłego, a Artur Dziurman – Prezydenta Krakowa. Obok nich będzie można usłyszeć choćby Jerzego Trelę, Marcina Bosaka i Ewę Szykulską.
„Ostatnie pożegnanie” to propozycja dla tych, którzy są znudzeni poważnymi tematami, a do audiobooka siadają, bo chcą po prostu świetnie się bawić.
Posłuchać błyskotliwym dialogów, poczuć lekki dreszczyk emocji, ale zawsze zabarwiony odrobiną humoru. Mrocznego humoru, dodajmy, pełnego groteskowego uroku. Nie mam wątpliwości, że miks komedii z grozą to gatunek coraz popularniejszy i mający swoich reprezentantów na wielkim i małym ekranie. Tym bardziej doceniam, że i w wersji audio pojawiło się coś tak elegancko łączące dwa, wydawałoby się, przeciwstawne sobie gatunki.
Pierwszego bezpłatnego odcinka możecie posłuchać już teraz, a kolejne będą pojawiać się co tydzień w środę w ramach abonamentu Audioteka Klub.
Tekst powstał we współpracy z Audioteką.